czwartek, 19 lipca 2012

Anka, ja cię przepraszam!


Ja to już gdzieś eksploatowałam, ale zrobię to raz jeszcze, bo w słusznej sprawie.
Byłam w sklepie i zaczepiła mnie miła pani w średnim wieku, ankietera. Miałam czas, nie pędzę takich osób, bo one też szukają rozwiązania problemu pod tytułem: praca. Usiadłyśmy i po wypełnieniu ankiety o butach, pani Ania opowiedziała mi taką historię:

Pobraliśmy się z mężem i urodziła się nam Ula. Mąż jeździ na tirach, ja byłam w domu, z dzieckiem. Ula to dziecko specjalnej troski, bo ma porażenie mózgowe. Niezbyt ostre ale jednak.
Jakież było moje szczęście, gdy się okazało, że niedaleko nas otworzono szkołę z oddziałami dla chorych dzieci z zajęciami pozaszkolnymi, wzmacniającymi takie dziecko, pomagające mu w nauce. Mogłam poszukać upragnionej pracy i znalazłam ją! Musiałam odbyć szkolenia. Ostatnie – tygodniowe poza moim rodzinnym miastem.
Mąż wziął wolne, a ja wszystko im przygotowałam jemu i Uli. Jedzenie w lodówce z oznaczonymi dniami tygodnia, ubrania dla niego i dla niej.
Wyjechałam a oni radzili sobie znakomicie!
Kiedy wróciłam mąż poszedł do kuchni i wyszedł z kwiatami.
– Anka – powiedział poważnie – ja cię przepraszam! Ja nie miałem pojęcia na czym polega praca kobiety w domu! Anka, ile tego jest! I jeszcze przyszła poczta, coś trzeba było odebrać, był pan z gazowni, ale to nic. A to zmywanie, pranie, porządki, pilnowanie Uli żeby zjadła, umyła się odrobiła lekcje… kurcze! Anka! Przepraszam, nie doceniałem cię.
– Mam kochanego męża, ale sama doprowadziłam do tego, że on po prostu nie wiedział skąd się biorą czyste koszule, jedzenie w kuchni, czystość w domu. Teraz bardzo mi pomaga, bo razem pracujemy zawodowo! Ula też nam pomaga!

No właśnie.
Narzekamy na facetów, że nie pomagają.
Czemu?
– po pierwsze, to MY matki jesteśmy winne, że takich ich wychowujemy! Kompletnie bez poczucia obowiązków. „Nie idź do sklepu, bo nie wiesz jak się kupuje, nie biegaj, bo się spocisz, nie dotykaj pralki, bo zepsujesz, daj, ja to zrobię szybciej!”.
Najpierw pokazujemy, jakie to my jesteśmy zaradne, gonimy go z kuchni, łazienki, pokoju, od dziecka, a potem (po latach) wyrzekamy na potęgę, że nam nie pomaga! „Zostaw, nie umiesz, daj mi to! Ach! Wy mężczyźni”!
Mężowi trzeba przedstawić prosty rachunek (cytuję za Wysokimi Obcasami)
W obrębie gospodarstwa domowego wykonywanych jest około 59 zawodów, przytłaczającą ich część wykonują kobiety. „Kobiecą krzątaninę” można wycenić tak, jak wycenia się czas i efekty pracy na wolnym rynku.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi:
Kucharza ok. 550 zł.
Technologa żywności – ok. 1310 zł.
Kelnera – ok. 489 zł.
Sprzątaczki – ok. 527 zł.
Nauczyciela wychowania początkowego – ok. 685 zł.
Praczki – ok. 581 zł.
Pielęgniarki – ok. 666 zł. 
Opiekunki do dziecka – ok. 461 zł etc.
(dane dotyczą Płocka, na podstawie sprawozdania o zatrudnieniu i wynagrodzeniach GUS 1998). 

A ile biorą panie w Agencji? (dodatek mój).
Dlatego mądre żony powinny dać szanse mężowi, który się zapomniał i uważa, że „żona nie pracuje” – możliwość przekonania się, czy faktycznie?
Wyjedźmy na dwa tygodnie. Niechaj dom, gotowanie, opieka nad dzieckiem będzie na jego głowie. (No, bo przecież bycie w domu to nie jest praca – jak często uważają panowie).
I nie róbmy z tego triumfalnej wojenki, ze zwycięskim „A widzisz!”
Tylko mądre szkolenie, żeby nam razem było łatwiej, milej – prawda?

MK.



środa, 4 lipca 2012

Ratunku! Nie nadążam.


Facebook to takie podwórko. Każdy tu ma mniej lub bardziej okazałe grono kolegów. I jak przez otwarte okno słychać:
– Goooośka!
A dalej jakaś wieść, obrazek, żart, zdjęcie. Każdy każdemu coś komunikuje.
Powoli mam tego dość. Powoli dojrzewam do ponownej ucieczki, do zamknięcia okienka, bo nie daję rady.
Wpadłam i ja – jak my wszyscy w ten towarzyski głuchy telefon. Coś łapię, zobaczę, powtarzam, wklejam żeby pogadać, podzielić się, pochwalić, zatroskać, wzruszyć, zadrżeć z oburzenia, zapłakać. Niby razem z Wami. Niby.

Żeby to wszystko było w miarę prawdziwe – wzruszenie, łzy, śmiech, złość a nawet wkurw, trzeba się nad tym pochylić – nad faktem, obrazem niosącym jakąś treść, postem z fajną myślą, ciekawym linkiem. Kiedy się ma wielu znajomych – podwórko jest tłoczne, a każdy coś ma do zakrzyknięcia, pokazania, koniecznie!
I ja już nie daję rady…
Natłok wielu myśli, uczuć, tak skrajnych, że to już huśtawka ze zbyt wielkim wychyleniem. Nie nadążam! Morska choroba mnie dotyka.
Ledwo odeszła w przeszłość sprawa utopionego Michasia, pobitego Oskarka, przyszła Madzia, teraz Szymek a przecież to tylko medialne, nagłośnione sprawy. Takich jest więcej.
Obok sprawy naszych „pieszczochów” Wojewódzkiego i Figurskiego, a za tym sprawa naszego stosunku do kobiet z za wschodniej granicy en masse. Też prostytucja, a raczej sutenerstwo, handel kobietami jako wierzchołek góry lodowej i niemożność walki z nią. Krwawa wojna w Syrii i… tak ścieka ekran krwią, łzami, spermą i znów łzami. To wszystko przetykane zdjęciami kotów z serii PACZĘ, pięknymi obrazami, rzeźbami, rzeczami, i Złotymi Myślami wklejanymi cholera wie, po, co?!
Wolę najzwyklejsze myśli moich znajomych, bo myśli Paulo C, Umberto E. czy Kreci P. to mogę sobie znaleźć w Necie. Obrazki z Kwejka, linki do Waszych ukochanych piosenek, które średnio mnie interesują, (sama czasem wklejam, po jakie licho?! Zgłupiałam?!), śmieszne rysunki, Ramona narkomanka, EURO 2012, boski Ronaldo w stringach i… znów krew, pot, sperma i łzy.
Moja percepcja nie nadąża! Czuję się jak nóż wbijany co i raz w co innego – w piach, w kisiel, w skałę, w smołę, w olej extra vergine… Ostrze się tępi, ja sama nie mam siły na kolejną reakcję. Trochę jak podłączony do prądu człowiek, najpierw się rzuca w drgawkach, potem słabnie. „Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam”.
Lada chwila zamknę okno i okiennice. Świat i tak nadal będzie! Ja i tak pracuję, kocham, przeżywam, bo wciąż mam uczucia, pomagam, biorę udział – na ILE MOGĘ!
„A planety szaleją, szaleją, szaleją…”