piątek, 19 września 2014

Kali żyć i mieć się dobrze!

Nie, wbrew pozorom nie chcę pisać o rasizmie.
Dzisiaj ze zdumieniem przyznaję, że ten typ moralności nadal żyje i ma się dobrze i wcale nie dotyczy osób biednych, prostych i niewykształconych, choć gdyby to zanalizować, to jednak okaże się, że zazwyczaj są to osoby uważające się za tak biedne, że muszą kraść, prości zamienię na prostaccy - a bywają naprawdę nieźle wykształceni - bo czasem jest matura a i studia mają zaliczone. Cóż, skoro nie wykształcili w sobie moralności prawego człowieka.
Mam na myśli panie i panny, które są użytkowniczkami portali, stron internetowych zajmujących się między innymi kradzieżą książek na wzór kradzieży muzyki i filmów. Owe, a właściwie ów portal, założony niby z przemiłych i szlachetnych pobudek – żeby ludzie mogli się wymieniać książkami, serwują również usługę kradzieży, czyli pobierania sobie plików książkowych w formie PDF, skanów czy koślawych tłumaczeń (to cały dział tej działalności), które jako takie, nie wystawione do sprzedaży, nie przeznaczone do handlu, zostały wykradzione z wydawnictw czy od tłumaczy albo w inny sposób stworzone i puszczone w obieg.
Tym zajmują się złodzieje pierwotni.
A wtórni? To już pobieranie sobie owych plików na swoje nośniki, komputery, tablety, za pieniądze albo za darmo, z tym że opłata zasila kasę złodziejskiego portalu. To czynność nazywana pieszczotliwie piratowaniem, a tak po naszemu – KRADZIEŻ. Często poprzedzona włamaniem - czyn wredny i moralnie naganny.


Jakie było moje zdziwienie, gdy weszłam poprowadzona przez czytelniczkę i koleżankę pisarkę na taki (jeden z wielu) profil na portalu społecznościowym i na własne oczy zobaczyłam skalę procederu i kolosalny cynizm użytkowniczek.
Zaczęłam z paniami rozmawiać, koleżanka jedna i druga też, ale to walenie głową w mur, bo użytkowniczki (90% to kobiety o moralności cepa) nie są w stanie zrozumieć, przyjąć do świadomości (czyżby jej naprawdę nie miały?!) że robią źle, że kradną. Są oszustkami kupując towar od złodzieja, puszczając go w dalszy obrót.
Słowa „czyjaś własność intelektualna” – budzi w nich śmiech i kpinę.
Na słowa „ panie, wy kradniecie!” reagują ostrzej, ale tłumacząc się ukazują ową moralność, tak bezlitośnie obnażoną przez Sienkiewicza, gdy Kali tłumaczy, kiedy jest dobrze ukraść krowę, a kiedy to jest do bani.
Otóż liderki i proste użytkowniczki tłumaczą mi z uporem kafara, że skoro te pdf-y już ktoś raz wykradł, a one je sobie pobierają, to NIE JEST JUŻ KRADZIEŻ. ….?!
Bo, jak twierdzą te panie – „kradzież złodziejowi nie jest kradzieżą”. Sprytne, co? A znacie może termin - paserstwo?
I tylko pytanie, kto je tego nauczył? Katechetka na religii nie dość obszernie wyjaśniała czym jest kradzież? Mamusia, tatuś, dziadkowie nie nauczyli? Nauczyciele w szkole nawalili?
Wszyscy po trochu. 
Każdy, kto nie zważa na to, że komuś coś kradnie, kto nie reaguje, kto bierze udział w procederze (bo wszyscy przecież to robią) – zezwala tym paniom spod herbu Kalego na spychanie nas – pisarek, (aktorów, piosenkarzy, etc.) w kąt z sykiem: „zamknij się, przeszkadzasz”!
Gdy tłumaczymy, że to jednak jest kradzież i to jakby podwójna, bo raz – ktoś wykradł pdf i rzucił na portal GRYZOŃ.pl, dwa – panie ściągające sobie na tym portalu pliki puszczają je dalej. I uważają, że one są czyściutkie! KTOŚ za nie zrobił brudną robotę, a teraz one są fair! Niepojęte prostactwo.
Polskie prawo ma nas w nosie, na zasadzie ojtamojtam! Nic się nie stało, pisarze, nic się nie stało! Serwer GRYZOŃ.pl jest w kosmosie i nic z tym nie zrobimy… - tłumaczy się nasz wymiar sprawiedliwości a rodaczki i rodacy okradają nas ile się da, tłumacząc się jak tępy troglodyta. Wielu z nich, gdyby im ukraść torebkę wszczęłoby alarm, ale moją własność można kraść… „bo wszyscy tak robią” i szlus!
Zastanawiam się jak one/oni mogą patrzyć lustro robiąc makijaż, czy się depilując (albo goląc – jeśli to facet) i nie widzieć, że tam, w lustrze szczerzy się do nich gęba złodziejska?

czwartek, 18 września 2014

reżyser Krzysztofa Krauze z przesłaniem:


Dzisiaj obszerny cytat, bardzo mądry, bo dziś nie ma rodziny która nie zetknęłaby się z nim.
Mimo, że tekst powstał w 2010 roku - jest neizwykle aktualny i mądry.

Zapraszam do lektury:

(...) Pracuję i leczę się. Rozpocząłem kolejny cykl chemii. Codziennie maszeruję siedem kilometrów z kijami do nordic walking. Ćwiczę na siłowni, pływam. Blokada testosteronu, którą przechodzę, niszczy mięśnie. Muszę je odbudować – one trzymają kręgosłup osłabiony przerzutami. Naszkicowałem kilka scenariuszy filmowych, przeczytałem górę książek. Wiele moich wyobrażeń o raku się nie sprawdziło.Sporo jednak się nauczyłem – o chorobie i o sobie samym. Chcę się z wami tą wiedzą podzielić.
1. Badaj się – choć trudno w to uwierzyć, nie jesteś nieśmiertelny
Lęk przed chorobą nie może odebrać ci zdrowego rozsądku. Rak wykryty w końcowej fazie może być nieuleczalny. Jeśli palisz, żyjesz w stresie, którego nie potrafisz rozładować, jesz byle jak, byle gdzie i byle szybciej, nie uprawiasz sportu poza wyścigami na trzypasmówce do Gdańska, jeśli w twojej rodzinie były przypadki raka – zbadaj się.
Badanie PSA, którego podwyższony poziom sygnalizuje raka prostaty, kosztuje w prywatnej klinice 70 zł. Warto, wierz mi, ja zbadałem się za późno. Nie z oszczędności. Po prostu trudno uwierzyć, że przyplącze ci się przewlekła albo nieuleczalna choroba. A jednak…
Na udział w katastrofie lotniczej masz szansę jak jeden do trzech milionów, na zachorowanie na raka prostaty jak jeden do trzy, milion razy większą. Nie ekscytuj się katastrofami w mediach, a zajmij się swoim własnym życiem.
Brak odzewu polskich kobiet na bezpłatne badania mammograficzne jest prawdziwą narodową tragedią. Tu trzeba postawić krzyż, a nie przed Pałacem Prezydenckim.
2. Rak to nie wyrok
Panuje opinia, że rak to wyrok śmierci. Zła, myląca, bardzo szkodliwa opinia. Rak nie musi skończyć się śmiercią! To, czy umrzesz, zależy od ciebie, od twojej woli przeżycia. Jesteś dla siebie Panem Bogiem. To brzmi jak herezja, ale żeby przeżyć, musisz odrodzić się w nowej wierze. W wierze w niewyczerpaną siłę własnej woli.
Jeśli usłyszałeś od lekarza: „To jest rak”, od tego momentu twoim głównym wrogiem nie jest rak, ale rozpacz. Twój strach i niepewność. Jeśli lekarz mówi ci: „Zostało panu niewiele życia, radzę uporządkować sprawy” – nie wierz mu! Znane są przypadki ludzi, którzy wyszli z raka, choć byli tak beznadziejnym stanie, że kontrolowali już tylko swój oddech. Od tego, jak myślisz, zależy 75 proc. terapii. Operacje, naświetlenia, chemia, terapia hormonalna, to „tylko” pozostałe 25 proc. Jak inaczej wytłumaczyć, że jeden pacjent umiera po trzech miesiącach, a drugi z taką samą diagnozą, w takim samym stanie… po kilkunastu latach, na zupełnie inną chorobę?
Zapamiętaj, ty decydujesz, czy będziesz żył. Nie lekarz, nie rak. Ty! Kieruj się nadzieją. Jest taka lekarska anegdota: Jeśli pacjent uprze się żeby żyć, medycyna jest bezradna. Wszystko zależy od tego, czy rozdmuchasz iskrę nadziei, czy zapali się płomieniem, który oświetli ci przyszłość.
Wiele rodzajów raka jest dziś całkowicie uleczalnych. Naświetlenia i chemia, których wszyscy boją się jak ognia, są dziś dużo lepiej wycelowane niż kiedyś. Mają nieporównywalnie mniej skutków ubocznych. Medycyna czyni olbrzymie postępy. Przyjmij je z wdzięcznością. Patrz na stojak z kroplówkami jak na drzewo życia.
W Polsce łatwo się raka wystraszyć. Kiedy wchodzi się do centrum onkologicznego, choćby na warszawskim Ursynowie, wchodzi się do czyśćca! Labirynt kolejek, zrezygnowani, zagubieni, wyczerpani czekaniem pacjenci. Brak elementarnego współczucia wyrażony choćby brakiem zwykłych krzeseł. Odbyt polskiej służby zdrowia. W takich momentach przypomina mi się nasz Sejm i myślę bez satysfakcji, że jedna trzecia parlamentarzystów przejdzie przez ten odbyt. A jeśli palą, to co drugi. Takie są statystyki. Przejdą zamienieni w Bezimiennych i Zrozpaczonych. Może wtedy przypomną sobie, że kiedyś zagłosowali za brakiem reformy, za świętym partyjnym spokojem.
Z drugiej strony, kiedy czytam raport NIK-u o wielomilionowych kontraktach zawieranych pomiędzy lekarzami a firmami farmaceutycznymi, mam wrażenie, że istnieje silne lobby, które nie chce zmian, blokuje je wszelkimi dostępnymi sposobami. Jeśli lekarz testujący lek dla firmy farmaceutycznej dostaje 4,5 tys. euro „od łba”, a wszystko odbywa się na darmowym szpitalnym łóżku, to czy taki lekarz będzie szedł w awangardzie zmian?
3. Nie szukaj najlepszego lekarza – szukaj dobregoKażdy, kto się leczy, szuka jak najlepszego lekarza. Najlepiej – profesora.Pułapka polega na tym, że profesor nigdy nie ma czasu. Typowy polski obrazek to taki właśnie profesor w rozwianym fartuchu, a za nim dziesięciu asystentów. Pierwszy raz spotykasz się z nim – później widujesz już tylko tych asystentów.
Niektórzy uważają, że trzeba unikać profesorów, a chodzić do lekarzy, którzy dopiero robią karierę i którym jeszcze na czymś zależy. Tak mam w RPA. Mój onkolog nie jest profesorem. Może dzięki temu zawsze ma dla mnie czas, a jeśli dzwonię, a nie może odebrać – zaraz oddzwania. Nawet w środku nocy.
Profesor więc czy doktor? Trudno rozstrzygnąć, to sprawa ludzkich charakterów. Wychowania, odpowiedzialności, zawodowego etosu.
Niezależnie jednak, kogo wybierzesz, nie idź sam. Idź z żoną, przyjacielem. Weź sąsiada, kogokolwiek, tylko nie idź sam. Jesteś zdenerwowany, przestraszony i będziesz zapamiętywać to, co najmniej ważne. Najczęściej to, co chciałbyś usłyszeć. Włącz magnetofon. Odsłuchaj to potem na spokojnie. Załóż notatnik, w którym będziesz zapisywał historię choroby. Zabiegi, leki, spostrzeżenia. I najważniejsze: pytania do lekarza. Dzięki temu notesowi weźmiesz sprawy w swoje ręce. Przejmiesz dowodzenie.
4. Zasięgaj drugiej opinii
Masz do niej prawo. W Polsce lekarz może się za coś takiego obrazić. Niech się obraża. Tu chodzi o Twoje życie. Musisz nauczyć się asertywności.
W RPA „second opinion” to norma. Ale tutaj rynek medyczny w dużej części jest oparty na prywatnych firmach. A że pieniądze idą za pacjentem – lekarz, który źle leczy, nic nie zarobi. Za błędy lekarskie rozlicza rynek. Każdy lekarz zrobi więc wszystko, by ustrzec się pomyłki.
Marzę, że doczekam się w Polsce czasów, kiedy lekarze będą zabiegać o pacjentów, a nie pacjenci ustawiać się pod gabinetami z kopertami w rękach. Z taksówkami się udało, nie tracę więc nadziei.
Ta druga opinia, może nawet trzecia, to drugi lub trzeci lekarz. Wybierz tego, do którego poczułeś zaufanie. To jedyne kryterium. Zaufanie jest nicią, która wyprowadzi cię z labiryntu choroby. Nie zerwij jej, lekarz ma prawo do pomyłki, nie skreślaj go natychmiast. Wymagaj od niego tyle, ile wymagasz od siebie.
5. Nie zadowalaj się diagnozą urologa, chirurga, nefrologa ani nikogo, kto nie jest specjalistą od raka. Jeżeli masz raka – idź do onkologa
Mojego raka odkrył mój przyjaciel chirurg urolog. Nie chciał mnie operować (nawet auto kumplowi jest niezręcznie sprzedawać, mogą być pretensje i reklamacje do końca życia), więc skierował mnie do znanego profesora, mistrza skalpela. Gdyby inny mój przyjaciel, radiolog, go odkrył, pewnie by mi założył izotop i naświetlał. Każdy ciągnie w swoją stronę.
Znany profesor urolog wyciął mi prostatę. Czy potrzebnie? Nie wiem. Tu w RPA by mi jej nie usunęli. Przy moich wynikach badań uznano, że komórki raka przeskoczyły gruczoły i dostały się już do krwi. Taka operacja to poważne okaleczenie i osłabienie odporności. Nie wygrzebałem się z tego do dziś. A komórki raka zawijały czekoladki w sreberka, już gnieździły się w kościach.
Profesor chirurg dał mi na nową drogę życia list polecający do znajomego radiologa w centrum onkologii na Ursynowie. Radiolog mnie naświetlił. Przy okazji „usmażył” mi pęcherz, czyli zmniejszył go dwukrotnie, bo zamiast siedem tygodni, naświetlał mnie pięć. Zapewne NFZ  popędzał, kolejki do radioterapii są przecież olbrzymie, maszyny zwykle stare, awaryjne, przestoje wielogodzinne.
Każdy wykonał w zasadzie, co do niego należało, tylko z chwilą kiedy zamykały się za mną drzwi zapominał, że ktoś taki jak pacjent K. istnieje. Żaden z nich nie zadzwonił, nawet przez zwykłą ciekawość. „Proces” Kafki.
I mogę to zrozumieć, w Polsce system leczenia buduje mur pomiędzy lekarzem a pacjentem. Opowiadała mi przyjaciółka, że przyłapała swego lekarza w centrum na Ursynowie, jak próbował zabarykadować się przed nią w toalecie. Lekarz, który „nie rozpoznaje” na korytarzu własnego pacjenta, to standard. Tego chyba uczą już w Akademiach Medycznych…
W ręce onkologa trafiłem dopiero kiedy się okazało, że mam nowe przerzuty. Stanowczo za późno. W RPA.
Nareszcie ktoś znalazł czas, żeby wszystko po kolei mi wytłumaczyć, miałem prawo robić notatki, nagrywać. Nareszcie ktoś wziął odpowiedzialność za moje leczenie. Więcej, doktor Szpak zmotywował mnie, żebym wziął w tym aktywny udział. To jemu zawdzięczam, że ćwiczę, pływam.
6. Nie odtrącaj rodziny i bliskich
Ja na początku powiedziałem Joannie, mojej żonie, że z czym jak z czym, ale z rakiem to będę sobie radził sam. To jest mój własny scenariusz i film.
I to był wielki błąd. Bardzo niemądre słowa. Zachowałem się jak bohaterowie „Długu”, którzy też myśleli, że sami dadzą sobie radę z szantażystą. I stracili wszystko, z rodziną włącznie.Musisz w leczenie włączyć rodzinę, przyjaciół. Nie ukrywaj swojej choroby. Ludzie, którzy nas otaczają, jeśli mają nam pomóc, muszą wiedzieć, co się dzieje. Jeśli ich wykluczymy, po „ochronnym okresie współczucia” przyjdą zniecierpliwienie, irytacja, gniew. To jest podobny syndrom jak w rodzinie alkoholika. Choruje cała rodzina.Przewlekła, nieuleczalna choroba prowokuje trudne pytania i podsuwa bezlitosne, niesprawiedliwe, najczęściej pochopne odpowiedzi. Dlaczego mnie się to przydarzyło? Czyja to wina, że jestem chory? I zaczyna się piekło, o którym począwszy od Jean-Paul Sartre’a wiadomo, że to piekło to inni: rodzina, współpracownicy, sąsiad, którego pies narobił na twoją wycieraczkę.
Dlatego buduj więzi. Poświęć innym choćby dziesięć minut dziennie, to niezły sposób na walkę z depresją. Depresją, która krzepi twojego raka lepiej niż cukier.
7. Szukaj wsparcia
Poszukaj psychoonkologa. Pomoże ci ułożyć się ze światem. Pomoże zobaczyć w raku coś więcej niż przewlekłą chorobę. Choć to dziwnie zabrzmi: odkryje ci drugą, tę dobrą twarz choroby. Rak to nie tylko straty, to także zyski. Pod warunkiem, że przebudujesz swoje życie. Paradoksalnie, choroba bywa najlepszym lekarzem. Tylko musisz nauczyć się śmiać, kiedy chcesz płakać. Ktoś obliczył, że 90 proc. naszych chorób to niespełnione pragnienia.
Poszukaj grupy wsparcia – ludzi w twoim położeniu, gotowych podzielić się doświadczeniem. Statystyki wskazują, że stopień całkowitych wyleczeń w przypadku kobiet z rakiem piersi jest o połowę wyższy, jeżeli należały one do grupy wsparcia.
Uważaj jednak na fałszywych doradców. 96 proc. pacjentów, którzy przeżyli raka, rozpoczynali i kończyli program terapeutyczny oferowany przez medycynę konwencjonalną. Musisz być bardzo ostrożnym co do cudownych leków, których akwizytorzy mówią, że łyżeczka dziennie zastąpi radioterapię razem z chemią. Zachowaj zdrowy rozsądek. Wiem, że to trudne, rozpacz podpowiada szalone strategie. Na niczym się tak dobrze nie zarabia, jak na ludzkim lęku.
8. Bądź gotów dużo w swoim życiu zmienić
Z rakiem jest jak z każdą inną chorobą, są tylko dwie formy leczenia: to, co wzrosło, musi zostać zmniejszone, a to, co się zmniejszyło, trzeba zwiększyć. Co wzrosło? Liczba komórek rakowych. Co się zmniejszyło? Odporność twojego organizmu, która umożliwiła mnożenie się komórek raka.
W 30 proc. odpowiada za to palenie, w 35 proc. nieodpowiednie odżywianie, w 10 proc. czynniki dziedziczne, w 5 proc. otyłość  i brak ruchu.
Ja po czterdziestu latach rzuciłem papierosy. Z dnia na dzień. Palenie zwiększa przyrost komórek rakowych o połowę. I wiesz co? Cała chemia, blokada testosteronu, to jest nic w porównaniu z dwiema paczkami papierosów, które wypalałem (plus stres, zarwane noce, alkohol i często dużo złych myśli i słów). Chemia w porównaniu do tego jest śmiechu warta. Chemię to ja miałem przez czterdzieści lat, od czasu pierwszej fajki.
W następnej kolejności zabrałem się za mięśnie. Puściłem maszynę w ruch. Wyniki badań pokazują, że czynniki odgrywające ważną rolę w zwalczaniu raka są bezpośrednio stymulowane przez ćwiczenia. Modyfikują naszą równowagę hormonalną, zmniejszają nadmiar estrogenów i testosteronu, ograniczają poziom cukru we krwi.
Zmieniłem wreszcie dietę. Zacząłem odżywiać się świadomie. Jem produkty nieprzetworzone, unikam czerwonego mięsa. Proteiny czerpię z ziaren, roślin strączkowych, warzyw. Czasami pozwalam sobie na ryby. Nie używam cukru, tłuszczy zwierzęcych. Sięgnąłem w tej sprawie po literaturę: „Dieta w walce z rakiem” Richarda Beliveau i Denisa Gingrasa, „Antyrak” Davida Servan-Schreibera. Zacząłem studiować dietę makrobiotyczną. Może zrobię krok w tę stronę.
Pracuję też nad swoim charakterem. To w nim ukryty jest klucz do wyzdrowienia. Co z tego, że pływałeś godzinę, jeśli przez tę godzinę nie mogłeś wyrzucić z głowy kłótni z żoną albo urazy do szefa? Co ci po makrobiotycznej diecie, jeśli z nerwów masz ochotę wymiotować?
Sporządź listę tego, co Cię osłabia, przyjrzyj się sobie uważnie. Zdiagnozuj się. Może to lęk, może gniew, zazdrość? Pełne miłości relacje z rodziną, przyjaciółmi, krewnymi, współpracownikami wzmacniają nas. Ich brak pogrąża nas w samotności i rozpaczy. Czy potrafisz wybaczać? Czy nosisz latami urazy w sercu? Umiesz być wdzięczny? Tolerancyjny?
Być może potrzebny jest ci przewodnik, który pogodzi cię z sobą samym i ze światem. Ścieżek jest wiele. Święte księgi, guru, medytacja, duchowi mistrzowie z pewnością ci pomogą, pozwolą oszczędzić czas. Jednak ostatni fragment drogi, kiedy dokonasz prawdziwego wglądu w siebie, musisz pokonać sam, o własnych siłach. Nieuleczalna, przewlekła choroba to podróż powrotna, podczas której budzisz się ze snu życia zmysłowego.
9. Pytaj, szukaj, drąż
Mogę powiedzieć, że w moim wypadku pewnie lekarze nie zrobili wszystkiego, co mogli i powinni. Ale ja też zrobiłem o wiele za mało. Z rakiem nie ma tak, że przychodzi pacjent do lekarza i mówi: „Niech mnie pan leczy”. Rak wymaga kreatywności.
Dieta, ruch i panowanie nad swymi emocjami to trzy najważniejsze ścieżki do ozdrowienia. Na każdej z nich jest miejsce na nowe pomysły, eksperymenty, odkrycia. Mądrze jedz, ćwicz, rozciągaj ciało, zapisz się na jogę. Medytuj, żeby zapanować nad umysłem, wizualizuj, że pozbywasz się ostatniej komórki raka.
Sięgnij do przeszłości, ale nie po to, żeby szukać winnych. Zastanów się, co osłabiło twój system immunologiczny, że rak mógł się rozwinąć. Jak reagowałeś na tamte toksyczne sytuacje? Czy dzisiaj potrafisz zachować się inaczej? Zapisz to w swoim notesie.
10. Myśl pozytywnie!
Rak to przede wszystkim wyzwanie. Ci, co z niego wyszli, mówią, że nigdy by się tak nie przebudowali wewnętrznie, gdyby nie choroba. Każda książka napisana przez osobę, która z niego wyszła, kończy się słowami: „Jestem wdzięczny”.
Nie traktuj raka jak wroga, raczej spójrz jak na przyjaciela. Dzięki niemu rzuciłeś palenie, zacząłeś się ruszać, zmieniłeś stosunek do bliskich. Dziś doceniasz czas, który ci ofiarowują. Zacząłeś się racjonalnie odżywiać. Rak nauczył cię wytrwałości, wzmocnił twoją wolę, zbudował więzi z innymi ludźmi, pomógł dokonać wglądu w siebie samego. Nauczył cię kochać i rozpoznawać miłość, oddzielać ziarno od plew. Nauczył cenić chwilę. Cieszyć się z drobiazgów. Przysporzył ci przyjaciół. I tak na to trzeba patrzeć! Bądź mu wdzięczny!

Dziękuję Panu Krzysztofowi za te słowa.
Wielu osobom - bardzo potrzebne. 
(Mówił Krzysztof Krauze, wysłuchał W. Szablowski cały tekst w GW)

poniedziałek, 1 września 2014

1 września - Buziak czyli tabula rasa

Znajoma na fejsbuku zamieściła zdjęcie chłopca idącego dzisiaj (bo to pierwszy września) do II klasy szkoły podstawowej. Stoi na tle choinki, w granatowych spodniach i białej koszuli. Uroczy buziak, szlachetne rysy, fala kasztanowych włosów przycięta po męsku, ufny, spokojny wzrok. Jaki piękny Młody Człowiek! Patrzę zachwycona, wzruszona, choć to ani mój syn ani wnuk. To pewien chłopiec! Pewna historia.
Na razie to młodziaczek, dziecko cieszące się zapewne z nowych przyborów szkolnych i spotkania z kolegami po wakacjach. Gdy tak patrzę na jego twarz mam nieodparte wrażenie, że lubi szkołę, lubi się uczyć.
I myślę sobie – jaki będzie? Czego się nauczy w szkole, jak się potoczą jego losy? Kim będzie w przyszłości?
Takich dziecięcych twarzy są miliony. Miliony osobnych historii. Oby wszystkie dzieciaki wyrosły na dobrych ludzi.
One będą tworzyć dalszy ciąg tego, co  dzisiaj my tworzymy.

Wszystkiego dobrego, dzieciaki! Mądrych nauczycieli, chęci do poznawania nieznanego, radości z rozwikłania tajemnic i rozwiązywania zagadek!