piątek, 15 maja 2015

Nie sposób udawac, że mnie polityka i sprawy kraju nie obchodzą.

…żeby język giętki …


Wiele rzeczy mnie niepokoi z tych okołowyborczych spraw.
Ostatnio najbardziej myślę o tym, jak wielu (między innymi moich znajomych) światłych ludzi, niewątpliwie dobrze wykształconych i z niegdysiejszą kulturą osobistą, dało się zainfekować językiem Kukiza (wcześniej pyskaczy i agresorów z opozycji).
Ja wiem, że jesteśmy bardzo rozczarowani PO – że leniwa, że niepostępowa, że ........ (wpisać co tam jeszcze), ale skąd takie wulgaryzmy pod jej adresem, a zwłaszcza pod adresem konkretnych ludzi – kukiziaste wyrzygi – nazbyt wielkie jak na sytuację, zbyt ostre, nieadekwatne, niesprawiedliwe, nadęte żółcią i agresją.
Bo dzisiaj taka moda na MEGA i SUPER – ale te słowa już nie wystarczają – zostają zamienione na głęboki rynsztok sfrustrowanych, werbalnych bokserów. Co gorsza towarzyszy temu… aplauz! „Jaki on w tych swoich reakcjach prawdziwy! Jaki szczery!”
Jeśli do wykształconego i jak dotąd kulturalnego Polaka trafia dzisiaj tylko młot pneumatyczny, słownictwo szalikowców i kiboli, to po prostu smutne i żenujące. Ja czuję się zażenowana, bo to znaczy, że lenistwo jest nie tylko przywarą PO ale i części społeczeństwa idącego za krzykaczami.
A przecież to już było. Dzisiejsi populiści grają te same covery i tylko dzisiaj są znacznie bardziej wulgarne i pełne zaciętej nienawiści.
Kiedyś tę retorykę zaczęli polityczni frustraci (chory z nienawiści Jarosław) i chłopstwo na salonach (lepperiada), po nich podjęli artyści i dziennikarze, zwłaszcza zaś internauci - trolle i zwykli wkurzeni (to już nie wystarcza, muszą mówić o sobie: wk****ni).
Dzisiaj już wolno wszystkim pisać, co się chce „wolność słowa!”! (zapominając, że taka wolność słowa to już zazwyczaj anarchia).
Ziemowit Szczerek: „Najgroźniejszym był Braun, który groził swego czasu rozstrzelaniem dziennikarzom uznanym przez niego za zdrajców. Trochę mnie przeraża, że można gadać takie rzeczy, a potem jak gdyby nigdy nic kandydować na prezydenta."Też mnie to zdumiewa.
A więzienie za in vitro?
Taka moda na zbyt wielkie, złe słowa.
To dziwi i rozczarowuje, gdy słucham (czytam) ludzi światłych.
Czym innym jest powiedzenie prywatnie, przy śniadaniu, nawet wulgaryzmami, co, kto, o kim myśli ale czym innym w półpublicznym (Fb) a w zasadzie na publicznym polu.
Oto odkrywam ze zdumieniem, że niektórzy znajomi posługują się tym samym językiem co (dotąd) najgorsze polityczne męty, używają z rozmysłem języka agresji (bo to już nawet nie o wulgaryzmy chodzi a połączenie agresji z językiem szamba) i on staje się codziennością! Przenika do myślenia, do postawy. Niszczy demokratę a karmi totalitarystę, albo zwykłego idiotę.
Ludzie pozwalają sobie na tę agresję, przepełnioną nienawiścią "bo inni też używają" "bo ten Paweł jest tym taki naturalny!"
A ja nie chcę żeby to był "naturalny język" w Polsce!
Porównywanie premiera do Hitlera czy Goebelsa, nazywanie zbrodniarzami jest kuriozalne! Podobnie jak „Oni stają tam, gdzie kiedyś stało ZOMO” (i masa podobnych po obu stronach szarżujących polityków). Wszak uczyliście się, Moi Znajomi, że chodzi o to aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa – czyli co? Głowa ma tylko te rzygi i agresję?!
Wam chyba naprawdę brakuje punktu odniesienia! Zbrodniarzami są - ród Kim-ów z Korei Pn, watażki w afrykańskich państwach, mordercy z ISIS, Brejvik, rodzice dwuletniego Olka, a nasz rząd co najwyżej pogubił się, rozleniwił, niektórzy ulegli demoralizacji, bywają i umoczeni w afery, ale "zbrodniarze", hitlerowcy?!  Powaliło Was?!
To retoryka Antoniego i jemu podobnych, mordobijców osiedlowych w dresach i z niskim czółkiem, czuję się zażenowana, gdy czytam jakim językiem mówi (myśli) establishment, elita intelektualna (artyści m.in)
To w niczym nie pomoże a sprawia, że debata publiczna schodzi na najniższy poziom. Między innymi przez Was.
Jakiekolwiek świetne przesłanki ma Kukiz, żeby rozkruszyć beton, COŚ zmienić, to język jakim się posłużył zaraził, sprawił, że kultury próżno szukać u moich niektórych Znajomych.

Ziemowit Szczerek:
"- Ja wcale nie uważam, że Polska musi za czymś pędzić, za Europą, za ideą. Nie. Polska już się napędziła i dotarła. Teraz trzeba nią tylko porządnie zarządzać, a oni tego nie robią. Policja, sądy, służba zdrowia, kultura. To wszystko ledwo działa. Źle działa. A oni grzęzną.
Polakom, którzy od nie wiadomo kiedy pędzą, nie chce się wierzyć, że już pędzić nie trzeba.
- Bo czego właściwie chce Kukiz poza JOW-ami, o których zresztą wielu jego wyborców pojęcia nie ma? Ja nie wiem. Jest tam mowa o tym, że się nie sprzeda, że dumna Polska, że to, że tamto, sprawiedliwość, godność, ale o co właściwie chodzi?
- Żeby pędzić. Żeby dalej gdzieś pędzić, na oślep, w nieznane, ku Polsce jeszcze bardziej wyśnionej, jeszcze bardziej wymarzonej. Bo każdy, kto powie „ok, doszliśmy, to już tu, stop” – to zdrajca."
Otóż to.
I może faktycznie tak jest, że pędzić już nie trzeba? Że rewolta, rewolucja, jakieś Kryształowe Noce nie są nam potrzebne?! Może to my jesteśmy leniwi i nie chce nam się "nakłuwać cielska Platformy" – żeby sprawdzać, pobudzać, żądać?
Zostałam mocno zjechana za to, że podoba mi się stabilizacja. Odsyłam do krajów, w których rewolucje, trzęsienia ziemi albo wojny i pełna destabilizacja. Ciągnie cię do rewolucji? Jedź! Poliż tego wątpliwego miodu, nerwu i adrenaliny, zaznaj nieszczęścia i łez a docenisz stabilizację.
I tylko to, co nam potrzebne w niej to:
– UCZCIWOŚĆ. Nie, nie tylko urzędników – nas wszystkich: Kowalskiego, który sprzedaje lewe paliwo, Iksińskiego który nie płaci w Polsce podatków i ciebie – tak ciebie! – który przekraczasz nagminnie dozwoloną prędkość na drodze na zasadzie "ojtamojtam".
– Wzajemny szacunek.(zwłaszcza w komentarzach, rozmowach)
– Osobista odpowiedzialność urzędnicza za źle podejmowane decyzje, godzące w ludzi i firmy.
– Zniesienie immunitetów. ŻADEN z kandydatów o tym się nawet nie zająknął! A przecież niesprawiedliwe jest to, że ja jestem karana za wykroczenia a poseł - nie.
– Edukacja społeczna (TV radio, prasa), w której dziennikarze zamiast cyrków i szopek, aferek i plotek, powiedzą nam dokładnie ale przystępnie co i jak z naszym budżetem, z czego się składa, ile wynosi, na co idzie. Czy można mówić o jakichkolwiek regulacjach (kwota wolna, emerytury, podatki) bez podawania źródła finansowania? Jaki wpływ mają obietnice wyborcze na sytuację finansów kraju?
Czyli potrzeba nam większej kontroli społecznej rządu. Jakieś ciało społeczne które będzie wytykało rządowi złe działania. Bo opozycja tej funkcji już dawno nie spełnia. Takie ciało społeczne które nie będzie podwieszone politycznie, a jednocześnie da radę „nakłuwać” dwać ostrogą w opasłe brzuszyszko Platformy. I tylko kto to ma być? Bo tu potrzeba prawdziwego działania, to jest PRACA do wykonania poparta wiedzą (prawna ekonomiczną). Krzykacze Kukizowi  pokrzyczą, poklną, a potem siąda i powiedzą :”No Kukiz, sprawdzaj ich! Działaj jak obiecałeś, a my popatrzymy i poskandujemy „z kopa! Załatw go!” (używając retoryki szalikowców bo to takie fajnie niby jest).
Zapominamy że TEN rząd kulawo jedzie z jeszcze jednego powodu – nie da się daleko ujechać, gdy co chwila dostaje patyk w szprychy. Przy takich podziałach i fochach, obstrukcjach sejmowych, nie da się rządzić płynnie i sensownie. NIE MAMY KONSTRUKCTYWNEJ OPOZYCJI! Mamy nienawidzącą a to konstruktywne nie jest. Na nienawiści się nie buduje.
W innych krajach opozycja pełni rolę kontrolera ale nie aż takiego przeciwnika, który wyzywa, oskarża o "krew na rękach", o zamach, lży od najgorszych i wygraża, grozi więzieniem, sądami, zsyłką i to w słowach niewybrednych, bywa że rynsztokowych. A potem, jakby nie wiadomo skąd, ten słownik pojawia się w wypowiedziach niby światłych ludzi. Wszędzie! Najgorsze, że i młodzież go podchwytuje.

W tak splutym kraju naprawdę nic nie smakuje i wszystkiego się odechciewa. Na przykład: udziału w wyborach.