wtorek, 24 stycznia 2012

Gówno mnie obchodzi

Szanowny Panie Starosto!
 Nazywam się Małgorzata Kalicińska i właśnie osiadłam na stałe (mam nadzieję) w pańskim powiecie.
Wszystko przebiega bez zastrzeżeń, zdobyłam stosowne dokumenty, później, budowałam dom i posadowiłam szambo, i… tu zaczynają się moje kłopoty.
Mieszkam tu już, a i pracownicy korzystają z toalety.
Szambo mi się zapełniło dość niespodziewanie, więc wszczęłam poszukiwania kogoś z przyczepą asenizacyjną.
Jutro jadę, do PGK, podpisać stosowne umowy o wywóz i segregację śmieci. W tym też nieczystości płynnych. Życie mnie zaskoczyło, więc potrzebuję wypompowania szamba już teraz, zaraz!
Niestety, NIGDZIE w okolicy nie znalazłam chętnego, a pani w PGK nie dała mi pewności, czy szamboniera w ogóle do mnie dojedzie „bo im się nie opłaca tylko do mnie słać pana kierowcy”.
Ceny jednostkowej za taki wywóz też mi nie podano. Tajemnica państwowa chroniona specjalnie?!
- Rachunek zbiorczy pani dostanie.
OK!

Czemu ja o tym Panu, Panie Starosto?
Bo okazuje się, wszyscy w okolicy, których pytałam o pomoc śmiali mi się w nos mówiąc „Toć przecież pani weźmie pompę, taką ruską najtańsza jest, i wypompuje gdzieś w pole!”.
Okazuje się, że to praktyka tak normalna jak smarkanie na ziemię.
Pochodzę z miasta (Warszawa) ostatnie kilka lat mieszkałam w miejscowości, w której to nota bene nie ma kanalizacji (!) w wielu jeszcze miejscach, ale szambiarze zwani tu szambelanami, walczą o klienta i na wyprzódki przyjeżdżają z pomocą w tak awaryjnych sytuacjach.
Fakt, tam nie ma pola żeby wypompować ruską pompą.
Ale tu,  u nas, mam pól i łąk w koło po horyzont!
Czyli, Panie Starosto - mam lać?
Pół dnia wydzwaniałam do każdego w okolicy. Do dwóch gmin (!) bo mieszkam na pograniczu i NIC! Żadnej najmniejszej chęci wypompowania mi szamba!
W tej sytuacji, zastanawiam się czy nie kupić owej ruskiej pompy I 50 m węża calowego? Nie będę narażona na odmowy i kompletny brak zrozumienia gównianego problemu. A smród ...? Się rozejdzie!

Czy faktycznie w XXI wieku, pośrodku Europy króluje ruska pompa i fekalia w pole?
A ja, głupia, przejmuję się jakimś paktem ACTA, ziarnem modyfikowanym i globalnych ociepleniem …
Pozostaję w wiecznym optymizmie i szacunku – Małgorzata Kalicińska.

sobota, 21 stycznia 2012

Zima w Dolinie

Zima jaka jest każden wie! A malarsko? A literacko?
Malarsko, to jednak malarze rosyjscy, ale zaczął chyba Peter Breughl Starszy.
Literacko? O jednak wielu! U nas choćby Chłopi Reymonta tom Zima.
Seria Centkiewiczów, Jack London.
A filmowo? Mało jest filmów dziejących się zimą. Fargo? Przystanek Alaska (część zdjęć zimowych), jakiś James Bond, Biały labirynt, Coś.

Zima mimo swej bieli jest bardzo malownicza, choć dzisiaj np. polskich seriali nie kręci się zimą bo jak mi powiedziano „ogrzewanie kamery dużo kosztuje”. Trudno. Mamy w serialach wieczne, malownicze lato!

Ale ja nie o tym! Ja o zimie.
Mam swoje lata, jestem babką i czeka mnie (oby chciała słuchać!) czytanie wnuczce na głos książek. Przypomniał mi pan Krzysztof Kowalewski jedną z moich ukochanych – Zimę Muminków. Jadę samochodem i słucham audiobooka i co myślę? Że Tove Janson była znakomitą obserwatorką. Zima opisana w Zimie Muminków no najlepsza literacka zima jaką znam!
Przez całą książkę czuję ją dokładnie tak jak ona – autorka tego chce. Bywa przyjazna i nieprzyjemna, zimna i ciepła, wesoła i smutna, choć smutku tu zdecydowanie mało. Po co dzieciom smutek? Tylko jako kontra dla ciepła.
Zima straszy u Muminków Buką i Lodową Panią, ale okazuje się, że one są niestraszne gdy jest koło nas Przyjaciel albo chociaż Niewidzialne Myszy, miska gorącej zupy rybnej i przyjazna Kabina Kąpielowa która latem należy do Tatusia Maminka ale zimą… do Too – Tiki.
Co zdanie to jakaś fajna, życiowa mądrość!
Z pamięci: Na pierwszej półce znalazł pudełko z tymi wszystkimi niepotrzebnymi rzeczami, które czasem się przydają.
Albo: Mama zrobiła kulę ze śniegu i rzuciła ją, jak zwykle robią to mamy, niezbyt daleko.
Albo (Mama mruknęła przez sen) „Ubierz się ciepło, bo na pogrzebach zawsze się marznie”.
Nie znamy Nocy Polarnej a Tove Janson pokazuje nam ją jako zjawisko całkiem normalne, choć Maminek uważa, że „cały świat się gdzieś zgubił” i czuje przed zimą respekt a nawet początkowo lęk. Na szczęście spotkał Too - Tiki.
Ale już Mała Mi „objęła zimę w swe posiadanie”.

Za oknem mam namiastkę zimy. Rok temu była taka najprawdziwsza z zim, a nawet dostała ksywkę Zima Stulecia.
Ja jednak najbardziej lubię czytać o niej w tym tomie Muminków, mimo, że jestem już bardzo dorosłą osobą.
Nie będę więcej cytować, radzę Wam – szturchnijcie śpiące w Was dziecko i pozwólcie Mu poczytać Zimę Muminków raz jeszcze. Jestem pewna że zima wyda się Wam zupełnie inna, i będziecie jak ja, czytać o niej z mniejszą złością.
A jeśli będziecie „czytać uszami”, zobaczcie jak głos Krzysztofa Kowalewskiego mile się komponuje z Maminkami!
Za jakiś czas jednak to JA – babcia, będę czytała mojej wnuczce o Zwariowanej Wiewiórce, Buce i Śnieżnym Koniu, książkę w której szwedzka pisarka opisała zimę najpiękniej!

Akcja: Cała Polska Czyta Dzieciom - NIECH TRWA!
Zimowa Babka Kalicina.

 fotka podkradziona ze strony czechowice-dziedzice.pl


piątek, 6 stycznia 2012

Faceci powinni być jacyś inni, czyli nie lubimy mazgajów…



Każdy, niezależnie od płci cierpi z powodu pękniętego serca, ale o ile łzy i chlipanie jakoś ujdą u kobiety, kiedy zwierza się przyjaciółce, o tyle u faceta, który wszem i wobec pokazuje, jaki jest sponiewierany nie uchodzi. 
Dlatego nigdy nie lubiłam takiej postawy, więc tym bardziej starej piosenki Mieczysława Fogga, nawet w wykonaniu Piotra Fronczewskiego.

Moja polemika:

Teraz nie pora szukać wymówek, fakt, że skończyło się, dziś przyszedł inny, bogatszy i lepszy ode mnie i wraz z Tobą skradł szczęście me.

No widzisz, skoro „skradł Ci szczęście Twe”, to znaczy, że jesteś niewydolny finansowo, nie miałeś na dobre cappucino, bukiet róż, a może nowego iphona? No chociaż na ładne szpilki. Woziłeś ją tanimi pociągami Interreggio, zamiast własnym autkiem. Dla kobiety to sygnał, że jej i dziecka nie utrzymasz!

Jedną mam prośbę, może ostatnią pierwszą od wielu lat, daj mi tę jedną niedzielę, ostatnia niedzielę, a potem niech wali się świat.

No, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Wypadłeś z gry, nie ma cię, a mimo to wymagasz od niej, żeby zmusiła się do spędzenia z Tobą - nieudacznikiem i mazgajem niedzielę? I co, ma patrzeć na twoje oczy cocer spaniela, (a może i uszy…), włóczyć się z tobą po ulicy, moście, parku (niepotrzebne skreślić) być może w deszczu, czy śniegu, bo nie stać cię chociaż na przytulny hotel, nie mówiąc o mieszkaniu z kominkiem? Daj spokój!

To ostatnia niedziela dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas.

Zdaje się, że to już ustalone?

To ostatnia niedziela, więc nie żałuj jej dla mnie, spojrzyj czule dziś na mnie ostatni raz.

Ale dlaczego „czule”? No way! Ona ma cię już po kokardę! Jesteś smutas, smędziarz i nie dałeś rady utrzymać jej przy sobie! Łyknij tę wiedzę i… spadaj!

Będziesz jeszcze dość tych niedziel miała.

Bądź pewien, że będzie. I to z pewnością spędzonych lepiej, weselej, aktywniej. Może na wycieczce za miasto z koszem pełnym wiktuałów i dobrego wina? Może w kinie, a jak dobrze wybrała, we Florencji? W Kazimierzu nad Wisłą, z noclegiem w hotelu „Dwa Księżyce”, a nie w zatłoczonym pekaesie, bo nie stać cię na ów hotel?

 …a co ze mną będzie - któż to wie... 

No to racja, skoro sam nie wiesz…

To ostatnia niedziela, moje sny wymarzone, szczęście tak upragnione
skończyło się.

Oczywiście, że się skończyło. Ile może trwać takie harcerstwo? Zakochany poeta robi wrażenie tylko początkowo, później nuży, wreszcie wkurza. Kobieta potrzebuje oprócz poezji coś zjeść i być wycałowaną, i fajnie bzykniętą w godziwych i miłych warunkach, a nie wynajętym od kolegi pokoju studenckim, czy parku.

Pytasz co zrobię i dokąd pójdę? Dokąd mam iść… ja wiem?

No skoro sam nie wiesz? Z tobą tak właśnie było: „Ja wiem? Nie wiem… A czy ja wiem?” – to typowe odpowiedzi dla Fujary z Mościsk, a nie faceta – silnego mądrego logistyka, i organizatora.  

…dziś dla mnie jedno jest wyjście, ja nie znam innego, tym wyjściem jest, no, mniejsza z tem.

No oczywiście, takie mlemlanie, to zawoalowany tekścik – „skończę z sobą”. Mazgajenie i szantaż emocjonalny - fuj! Przestań straszyć, tylko weź się za siebie. Praca, stabilizacja, wiara w siebie! Ot, co w was cenimy!

Jedno jest ważne - masz być szczęśliwa o mnie już nie troszcz się

Jęczysz, pokazujesz się jako nieszczęśnik i jeszcze ten tekst „masz być szczęśliwa”, jakbyś to ty dawał jej prawo do szczęścia. Otóż chłopie, nie potrafisz dawać szczęścia, skoro sam jesteś defetystą i cieniasem, więc ona sama sobie to szczęście da odchodząc od ciebie! Proste?

…lecz zanim wszystko się skończy, nim los nas rozłączy, tę jedną niedzielę daj mi.

Chyba cię pogięło…

To ostatnia niedziela dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas. To ostatnia niedziela, więc nie żałuj jej dla mnie, spojrzyj czule dziś na mnie ostatni raz.

Nie, ostatni raz był przedwczoraj. Daj spokój!

Będziesz jeszcze dość tych niedziel miała, a co ze mną będzie - któż to wie...
To ostatnia niedziela, moje sny wymarzone, szczęście tak upragnione
skończyło się.

TAK! …i weź to na klatę! 


Tekst ukazał się w listopadowym Papermincie.