sobota, 20 stycznia 2018

Med kontra altmed

Trwa wojna medów z altmedami, a właściwie nie samych "medów" a zwolenników z przeciwnikami.
Skąd się to bierze? Przecież człowiek ma wolny wybór - może korzystać z takich usług jakie mu odpowiadają.
Częściowo przyczynę pokazuje Paweł Reszka w swojej bardzo dobrej i niedocenionej książce "Mali bogowie".
To niestety sposób kształcenia i dalsze losy młodych lekarzy którzy chcą leczyć, a de facto wpadają w jakieś mechanizmy które ich nie zadowalają. Także w system, który uniemożliwia właściwie młodzieńcze marzenia o niesieniu pomocy chorym, a wtłacza w takie schematy postępowań, że szlag młodego meda trafia ale... musi się przystosować.
Choroba to nie tylko dolegliwości ciała, ale też duszy. To lęk i podatność na wszystko - od histerii, przez zasłyszane plotki, nowości z Netu, po defetyzm i depresję.
Choruje cały człowiek. Ma prawo być przewrażliwony.
Niestety medycyna nazywana współczesną, widzi nas w kawałkach.
Nefrolog widzi nerki, ginekolog waginę, srom i przydatki, kardiolog serce i układ krążenia a pulmonolog oskrzela, płuca i pęcherzyki. (etc)
Bywa, że są w nas dwa trzy albo i więcej chorób. Dają sprzeczne sygnały, ciężko o diagnozę. Mało jest w przychodniach dr House'ów, raczej spotyka się lekarza który po kolei wysyła nas do tych specjalistów od fragmentów naszego ciała.
Badania też opisuje taki specjalista we własnym zakresie.
Całości nikt nie widzi. Ducha i wrażliwości, lęku i pytań - zwłaszcza.
Kiedy pacjent ma to nieszczęście, że jeśli uważał na biologii, ma w rodzinie lekarzy innych specjalności (którzy już zdążyli zabrać głos i wydali jakieś opinie) który umie czytać nie tylko po polsku - buszuje po Necie i w gabinecie zadaje więcej niż jedno pytanie. Wówczas spotyka się z jakąś jawną nerwowością lekarza.
- Oj naczytała się pani. (kręcenie głową i .....cisza)
- Pani mnie pyta? Na to pytanie to ja musiałbym tu jakiś wykład akademicki robić! (milczenie i jawne zdenerwowanie)
- Proszę pani, to nie jest takie proste. (milczenie)
- Czy pani nie przesadza?
- "ironiczny uśmieszek" i milczenie
To częste zachowania. Świetnym wyjściem dla takiego lekarza jest monitor komputera w który, po odpaleniu w naszą stronę jednej z tych formułek lekarz wbija wzrok i coś czyta, klika, całkowicie nas ignorując. Potem wyjmuje z drukarki recepty i zalecenia.
Tym razem tłumaczy co jak mamy łykać.
Koniec wizyty.
Wychodzimy zbici z pantałyku.
Ja, na pytanie (po wypisanych receptach) CO MI JEST? Usłyszałam diagnozę lekarskobrzmiącą znaczy słabo zrozumiałą. Na pytanie czy pani dr mogłaby mi objaśnić specyfikę tej choroby odpowiedziała skupiają wzrok na monitorze, nie na mnie:
- Musiałabym cały, akademicki wykład pani robić!
Czyli w domyśle "idź już bo mnie wkurzasz"
To już nie te czasy gdy się przed lekarzem czapkowało z lękiem, bo "un kształcony". Jesteśmy partnerami. Ja w swojej dziedzinie, ty w swojej. NIE LEKCEWAŻ MNIE tylko dlatego że znasz terminy medyczne i umiesz leczyć taką, a nie inną pigułą moją chorobę. Sam wiesz, lekarzu, że zdrowienie jest w mojej głowie i im bardziej będę współpracowała tym szybciej nam pójdzie wy-leczenie.
Skąd popularność altmedów?
To objaśni mój kuzyn ortopeda z Giżycka:
- Co ja na to, że rodzina na oddział przyprowadza bioenergoterapeutę? BARDZO miło. Ja jestem zawalony papierami i nie mam czasu na pogaduszki choć naprawdę lubię. Ja składam kości, zakładam gips. Bioenergoterapeuta/bioenergoterapeutka siada przy łóżku, patrzy i ROZMAWIA z chorym o nim samym. Za rękę potrzyma.. O chorobie i wszystkim, co temu towarzyszy. Nakłada ręce, chory jest szczęśliwy i z mety mi się lepiej zrasta! Bo ktoś poświęcił mu czas i wysłuchał wszystkiego tego od czego my się opędzamy "że babcia, że dwa lata temu to tutaj, o..., że lubi prace w ogródku, że jak rok temu...". Ja ich lubię, naprawdę pomagają.
Jednak NAJPIERW JA!
My nie mamy na te pogaduszki czasu, a młodych tego nie uczą. Młodzi widza PRZYPADEK medyczny. Człowiek z jego opowieściami jest nudny.
Ale ... nie dla altmeda!
OCZYWIŚCIE szlag by trafił oszustów którzy każą odstawić insulinę cukrzykowi i łykać małe rybki, albo leczą białaczkę morelowymi pestkami w ilościach zabójczych. Ja mam na myśli uzdrawiaczy rozmawiających i nie przeszkadzających.
- Zalecających prawoskrętne witaminy?
- A nawet! Wiara góry przenosi. Niechaj chory se kupi tę "prawoskrętną" z wiarą, że to cudowności i połyka! Nic to. Nadmiar wysika. Ważniejsza ta rozmowa, potrzymanie za rękę, skupienie uwagi UZDRAWIACZA na chorym! To czego medycyna nie oferuje.
Gdzieś tu jest prawda...

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Ja kobieta, czyli o szacunku. 

Rok 2018 ma być rokiem przełomu w tym, jak postrzegamy same siebie.
Zaczynem jest akcja #metoo, czyli #jatez czyli ostry i odważny głos kobiet które ulegały molestowaniu wychowane w kulturze „przestań, nic się nie stało, nie ty pierwsza nie ostatnia”.
To kultura ostatnich ….tysiącleci.
Od zawsze tak było, że mężczyznom wolno było więcej, że byli „nad” kobietami, bo dysponowali większą siłą i możliwościami.
Religie nie sprzyjały kobietom. One zwłaszcza nakazywały ślepe posłuszeństwo mężczyznom, mimo iluzorycznego bleblania o szacunku jakim NIBY są darzone bo Najświętsza Panienka, bo cośtam. De facto największe religie zagoniły kobiety do rodzenia dzieci (z czym nie polemizuję bo to biologia) do kuchni i do roboty i uległości.
Są takie religie, obyczaje i tradycje, które do dzisiaj tak bardzo obawiają się kobiecej siły, że nakazują okaleczać małe dziewczynki (obrzezanie zewnętrznych narządów kobiecych) w imię… „szacunku dla przyszłego męża”. Niewyobrażalny ból i okaleczenie na całe życie w imię czego?! „Szacunku dla przyszłego męża”? A przyszły mąż nie umiałby zapracować sobie na szacunek postawą życiową?!
Niepojęta skala tego masowego przestępstwa jest porażająca. Na świecie żyje 180 000 000 obrzezanych kobiet!  I co najbardziej zadziwiające robią to matki córkom, babki wnuczkom same pamiętające ów ból i upokorzenie, latami ciągnące się problemy z drogami moczopłciowymi a też dziwnymi praktykami podczas stosunku gdy pochwę należało „udrożnić”.
Te praktyki dzieją się tu i teraz w cywilizowanych krajach również! W Szwecji, Wielkiej Brytanii, Francji i w Niemczech mimo państwowego zakazu.
Nadal kobiety kobietom to robią!
A my? U nas też kobiety kobietom dyktują jak inne mają żyć wg jakiejś ideologii, która wywodzi się z religii, nie nauki. A mamy XXI wiek.
No i wracam do problemu molestowania który nadal przez wiele osób jest niezrozumiały – jak to? Poklepanie po tyłku ma być naganne? Szargnięcie za pierś? Wymruczenie „nadziałbym cię mała”, albo „chodź to ci wsadzę” jako samczy okrzyk rzucony na podwórku do dwunastolatki to coś złego? Tak, to złe. To okalecza psychicznie, rani i poniża. Kto wychowuje mężczyzn? Matka, ojciec, dziadkowie. To przecież rodzina od małego naucza jak mały chłopiec ma postrzegać kobiety – mamę, siostrę, babcię, koleżanki. Rodzina od małej powinna nauczać dziewczynkę jak żyć asertywnie, jak się szanować i jak wymagać szacunku.
SZACUNEK – to jest słowo na 2018 rok. Na całe życie – dla nas, dla naszych dzieci, żeby akcja #metoo #jatez odeszła w siną dal i nie wróciła.