niedziela, 3 listopada 2019

Żelazna kurtyna, czyli Halloween


Tyle mód przejęliśmy z Zachodu, że połowa sfochowanych nawet sobie z tego sprawy nie zdaje.
Od mody w sensie ubioru, fryzur, makijażu, po kuchnię.
Przejmowaliśmy, bo to naturalny ludzki odruch, podoba mi się - biorę!
Dzisiejsze siwe głowy (wiele osób ze starszego i średniego pokolenia) strzelają focha na Halloween. Ostatnimi czasy nic im się "stamtąd" nie podoba. "Bo nie polskie"!
Serio? A pizzę lubisz? A nosiłeś spodnie dzwony? Nosiłaś mini? A nie marzyliśmy WSZYSCY o dżinsach?!
Kiedyś jako młodzi ludzie łapczywie chwytali przenikające przez Żelazną Kurtynę muzyczne nowości, jazz, big beat z ich zespołami i piosenkami, wściekli na rząd, który chciał nas zamknąć w muzyce Zespołu Śląsk, Mazowsze, w śpiewie li tylko Ireny Santor i Jerzego Połomskiego (z całą moja atencją  ) , choć rządowi jeszcze bardziej podobały się państwowotwórcze piosneczki Adama Zwierza czy Reginy Pisarek (z całym szacunkiem dla głosów obojga)
I co?
I podły naród wolał Bitelsów, Rollingstonsów, i wszystko, wszystko to co tam, na Zachodzie szalało.
Również modę, mini spódniczki - rozpowszechnione przez Mary Quant, (a jeszcze wcześniej, znaaaacznie wcześniej, kobiety poszły za Coco Chanel i pokochały spodnie i garsonki, krótkie fryzury).
Gdy z Ameryki powiało hippiserią, młodzi w Polsce łyknęli to jak swoje - rozszalały się maszyny do szycia, a prywaciarze zarabiali krocie na kolorowych okularach, łańcuszkach i koralikach, PEWEX zarabiał na dżinsach aż furczało! Każdy szanujący się młody człowiek i człowieczka (żeńska końcówka!) nucił "Aquariusa" czy inne kawałki z "Hair", działało się w organizacji wspierającej walkę z Apartheidem, opłakiwało morderstwo Martina Luthera Kinga, wiedziało się kim była Angela Davies.
I co się dzisiaj stało z Wami? Modobiorcy? Młodzi, wówczas gniewni? Dzisiaj Starszy Wkurwieni?!
Skąd te fochy na wesołe Halloween?!
Czemu stale macie zacięte miny i z całych sił chcecie znów Żelaznej Kurtyny?!
Zapomnieliście już, jak się fajnie przenikały nasze kultury, jak bardzo, jako młodzi byliśmy utłamszeni tym "Zabrania się!", "Nie wolno"?!
Nie podoba Wam się młodzieńcza i dziecięca radość, zabawa, kpina ze śmierci tak bardzo potrzebna jako antidotum na tę naszą wieczną martyrologię i pochód nieszcześć? Na przykrótkie życie?
Nie umiemy świętować na wesoło i fajnie właściwie żadnego święta! Mamy nasze smutne i zamyślone Zaduszki, ale czy poza nimi musi być na ulicach i w naszym życiu wieczny smut?!
Marsze Równości, Halloween - komu to szkodzi?
Za Żelazną Kurtyną mamy siedzieć i modlić się pod dyktat hierarchów? Czcić pamięć bandytów nazwanych bohaterami? Patrzeć jak Warszawą zawładnęła POLSKA faszyzująca młódź? Wszystkie święta mają być na kolanach i we łzach?! Odwaliło Wam drodzy Starzy Zawiedzeni?!
Dajcie żyć! Nie podoba się uliczna fiesta?
To siedźcie w domu!
Ja nie chcę tu Żelaznej Kurtyny, bo żadne mody ani na ciuchy ani na muzykę, ani na nic innego nas nie zamienią w kogoś kim nie jesteśmy, nie dajcie się zastraszyć. Od pizzy i sushi nie staliśmy się ani Włochami ani Japończykami. Od Halloween nie staniemy się .... no właśnie - kim? Bo to święto przyszło z Meksyku a dzisiaj jest zabawą w Amerykach (obu) Kanadzie, Anglii, Australii, w Europie też.
WESOŁE święto.
A Wy - obrażeni, zabraniający, sfochowani powoli zamieniacie w zombie. Smutnych i o zaciętych twarzach.
Zapomniał wół?!