czwartek, 11 kwietnia 2013

Na straganie



Na straganie w dzień targowy…
I dalej mi już wiersz Brzechwy nie pasuje. Bo nie będę opisywała warzyw do zupy. Raczej skupiłabym się na targu warzywnym, który dzisiaj już nie jest tym samym targiem co 30 lat temu i dawniej.
Modest Amaro i Magda Gessler w rozmowie mówią, że warzyw, owoców i mięsa, wędlin szukają w Polsce daleko i głęboko. Modest jeszcze wierzy w czar i prawdę targów, w istniejące tam produkty eko, Magda już nie. Ona wie więcej, widocznie częściej bywa. To już nie to…
Kiedyś w miasteczkach organizowano targ raz, dwa razy w tygodniu. Na wielki plac zjeżdżały furmanki i handlowano tym, co kto miał, uprawiał, hodował, zrobił, bo i rzemiosło wiejskie kwitło. Kupowało się kosze wiklinowe, dzieże, maśnice czyli kierzonki do klepania masła, gliniane naczynia, drewniane łyżki, beczki, skórzaną uprząż, baty, żelazne elementy wyposażenia gospodarstwa rolnego – podkowy, hacele, haki, łańcuchy, wiadra, pługi, brony.
Drób, świnie krowy i konie sprzedawano jako żywiec, płody rolne – co, kto uprawiał, worki ziemniaków, warzywa i owoce i inne, a oprócz tego też drobiazg – jajka, śmietanę, sery.
Dla dzieci gliniane kogutki, okaryny, fujarki i inne zabawki wystrugane ręcznie. Dawne to czasy.
Wiadomo było, że to z własnych pól, ogrodów, sadów i stajenek, obór i kurników, a hodowcy znali się wzajem i wiadomo było co u kogo jest najlepsze.
Dzisiaj też są targi, ale hodowcy to rzadkość.
Zazwyczaj to tylko handlarze, którzy kupują warzywa i owoce w pobliskiej hurtowni. I jajka, i reszta nabiału to też wyroby z większych zakładów przetwórczych, bo pani Wiesi nie wolno jest sprzedawać jajek, śmietany i twarogu, jeśli nie ma atestu sanepidu. Sprzedają gospodynie, ale cicho i z boku. Nielegalnie.
Próżno szukać na pobliskim targu warzyw i owoców uprawianych przez rolników z okolicy. Ziemniaki młode są z Cypru, a inne to nieśmiertelna Irga – jakby jedyny ziemniak uprawiany w Polsce. A wg Instytutu Ziemniaka (jeszcze kilkanaście lat temu - pytałam) znanych jest ponad 250 odmian handlowych! Zaginęły gdzieś pyszne, białe Polany, żółte aromatyczne Wolfram.
I cała reszta warzyw i owoców to kupowane (np. w woj. Mazowieckim w Broniszach zazwyczaj) warzywa uprawiane wielkotowarowo, czyli żadne tam eko…
Mięso jak jest, to też z hurtowni, bo prywatnie pan Kazik, nie może sprzedawać nawet zbadanego mięsa na targu, ani wyrobów. Bywają takie brązowe, wędzone wędliny, nawet czasem nie ostrzyknięte fosforanami, ale też nielegalnie. Są za to szyneczki i kiełbasy ociekające słoną woda i różowe jak chińskie zabawki. Niesmaczne. Reszta to tani szmelc z Chin, zamiast drewnianych koników, malowanych motyli na kółkach i świszczących kogutków na wodę.
A i chemia z hurtowni o złotówkę tańsza nisz w markecie.
Mój Siwy kiedy pierwszy raz zaliczył ten targ powiedział
– to taka Biedrona na wolnym powietrzu…
I tylko handlarze gołębi są z innej bajki… Tamtej, z przeszłości.
Na targu w Szczytnie też już hodowców jak na lekarstwo. Jabłka, marchew i ziemniaki (Irga – oczywiście) są z hurtowni, z hodowli wielkopowierzchniowych, pomidory z Hiszpanii, truskawki i daktyle z Egiptu, cukinia i bakłażany zimą z Włoch, a jajka z Dębówka – wielkiej hodowli.
I tylko przy bramie jeszcze stają ludzie z jajkami od własnych kur, mają na deseczce kilka własnych pomidorów czy ogórków i pęczek natki…
Na moim targu i tego nie ma. W mojej wsi mało kto ma kury, prawie nikt ogrodu warzywnego a jeśli nawet, to babcia go uprawia dla zabicia czasu i z przyzwyczajenia, bo młode mają Biedronkę… Ani sadów, ani stawów z rybami.
Przed domem zamiast pomidorów na tyczce i sałaty – trawnik i trzy iglaki. Kto by się tam męczył z ogródkiem, jak w Biedronie jest taniej, albo na targu!
Eko przegrywa z ekonomią. Taki lajf.

 fot. artyzm.com

fot. wikimedia.com

10 komentarzy:

  1. I dlatego od paru lat jestem posiadaczką ;) ogródka i usilnie staram się uprawiać warzywa i owoce ze skutkiem różnym :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna prawda, nic dodać, nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  3. kupiłam wczoraj śliwki bez smaku... :(

    OdpowiedzUsuń
  4. weselnapiekarka11 kwietnia 2013 17:52

    Oj tak i puki żyję i mam trochę sił to nie pozwolę na likwidację ogrodu,zlikwidowanie kurnika czy nawet rozwalenie kuchni kaflowej z prawdziwym ogniem.Widzę ,że pomalutku przemija moda na Biedronkowe warzywa,jabłka itp.Dziewczyny,tym bardziej młode mamy wracają do uprawy własnych płodów ziemi,wiadomo,te które mogą i mają gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Małgosiu-co Pani tę Biedronkę tak reklamuje:):)
    U mnie na wsi ,to nawet dzieciaki twarogu z oważonego mleka nigdy nie jadły.Młoda nie umie zrobić a i krowy nie widać po zagrodach.A marchewka nawet własna taki szajs z ziemi i powietrza ciągnie że......-nie ma co patrzeć na eko.Trzeba będzie odkręcać rogalika jak w tej Seksmisji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie chyba targowiska przedstawione w wierszu znikły na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mieszkam w Irlandii , i niestety jedyne targowisko jest w miasteczku obok ,gdzie przewazaja jednak ryby i owoce morza ,bo tojednak wyspa :) Po wielu testach kupuje wiec warzywa w malym warzywniaku lub w Lidlu ,bo jednak tam sa najlepsze . Zdarzaja sie nawet polskie pomidory , ach jak one pachna ! Ojj ,odezwala sie tesknota za krajem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowna Pani Małgorzato - na Pani blogu chcę Pani gorąco podziekować za wszystkie książki jakie Pani dotychczas napisała, wszystkie stoją na mojej półce, czytam teraz "Zwyczajnego faceta" - jest Pani kochana, prosze pisać jak najwięcej, bo od Pani powieści nie można się oderwać, to takie nasze zwyczajne życie, a jakże pięknie i interesująco opisane. Ile w tym prawdy i rzeczywistości, to nie powieścidła, to mądre i pięknie napisane powieści - proszę nie ustawać w pisaniu, bo zapewne nie tylko ja, ale każda z osób, które choć raz zetknęły się z Pani powieściami z niecierpliwością czekają na nowe tytuły - serdecznie pozdrawiam - Bożena

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj zrobilam pierwsze sianie w ogrodku. Faktem jest, ze wszystko bedzie pozniej przez dlugasna zime, ale co mi tam ...
    Ja zyczylabym sobie takich kolorowych targowisk jak opisala Pani w "Domu nad Rozlewiskiem" :)Serdecznie pozdrawiam. Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne czasy,piękny opis dawnego targu,który nie tylko odbywał się w małych miasteczkach. Jestem (niestety)mieszczuchem z dziada- pradziada i też pamiętam wyprawy z moją kochaną babcią na targ,dwa razy w tygodniu,ta wspaniała kapusta kiszona prosto z beki(nie plastiku)ogórki twarde i wspaniały sok który brałyśmy do słoików(za darmo)I ten specyficzny targowy klimat.Ach....to se ne wrati.

    OdpowiedzUsuń