czwartek, 7 listopada 2013

Może czas na spodnie zamiast spodenek, Panie Varga?

Po raz n-ty powtarzanie, wciskanie mi, że dyszę żądzą otrzymania nagrody jest bzdurą i nadużyciem. To pana projekcja, nie moja i formułowanie dalszych wniosków w oparciu o ten straw man argument jest dziecinadą, jak ciąganie za warkocz. Tekst „Kalicińska, która od szarej literatury woli zdecydowanie bardziej tę różową i zakamarki zboczeń niestety jej nie pociągają (szkoda, szkoda)” jest niezrozumiały – czemu muszą mnie pociągać zakamarki zboczeń, panie Varga? I czemu różowe? Zdecydowanie wolę zieleń.
Z czytania rozległych opisów i streszczeń doskonale można sobie wyrobić zdanie o kolorze nagradzanej literatury, to tak jak z wejściem do sklepu – nie muszę zjadać całego asortymentu, by wiedzieć, że nie mam ochoty na kwaśne, czy słodkie. Nie muszę zaraz zaczytywać się literaturą, na którą nie mam ochoty, żeby wiedzieć o czym ona traktuje. Pan przy zakupie nie korzysta z opisu?! Nie wierzę.
„(…) czyż arogancka nie jest Kalicińska, która swoją wyższość deklaruje, wyższość pisania o Dobru nad pisaniem o Złu?”. Panie Varga – myli pan arogancka, ze szczera. Arogancka? Co złego jest w książkach, w których nie ma beznadziei, bicia, gwałtów, krwi i łez? Naprawdę nigdy pan nie czytał Lema, Wańkowicza, Galsworthy’ego, Munro, Clarke’a, smutnawego ale cudownego Czechowa, Tołstoja, nie mówiąc już o np. „Panu Tadeuszu” Mickiewicza – kwintesencji polskiego piękna z romansem i bijatyką w tle? Nie ma tu schizofrenii, transgresji, zboczeń. Są słodkie opisy zachodu słońca, są i kulinaria… Jak na przykład w „Zapachach Miast” Dawida Rosenbauma - polecam. Da się? Co złego w takiej literaturze, która daje wytchnienie i radość, porusza estetycznie smakowitymi opisami, daje zachwyt opisami miejsc? Do hasioka?
W czym arogancja, gdy chcę ciut więcej uwagi dla literatury z dobrem, pięknem i szlachetnością w rolach głównych? I tu, jadąc po mnie, popełnia pan taki sam błąd, jak rzesze ludzików o bardzo małych rozumkach, które nawet nie są Kubusiami Puchatkami – utożsamia pan dobro i piękno z „watą cukrową”, z GLAMOUR – czymś, co dzisiaj przykryło szlachetność prawdziwego piękna. Czy to nie prostactwo?
Tu pasuje powiedzenie – „Próżno szukać piękna, jeśli się go samemu nie ma w sobie”. A Norwid ze swoim „Cóż wiesz o pięknem, kształtem jest miłości” jest tym, za kim i ja się dopraszam piękna w szerszym, niż durne GLAMOUR, pojęciu.
Ma pan etat w GW, więc trzeba co tydzień coś wysmażyć. Tylko się dziwię, ile troski i energii w pańskim pisarzeniu zajmuje zjeżdżanie ludzi, bo zazwyczaj – niestety – pańska krytyka jest krytyką ad personam, a nie ad rem. Uszczypliwości wcale nie lepsze od prostackich uwag pana Karpowicza. Chce pan udowodnić, że złośliwy, znaczy inteligentny? No cóż, skoro musi pan sobie to udowadniać… pisz pan! I tylko nadal dziwię się, po co komuś, kogo pan nie szanuje i nie lubi, czyją pracą pan poniewiera, robić taki cotygodniowy PR?! Wiecznie jęczeć, że polski czytelnik to analfabeta? Ludzi pan obraża.
„(…) zainteresowanie świata nagrodami literackimi opada jak poziom Wisły w lecie”. I… jaki jest powód? Może jakaś refleksja? Może mam jakiś cień racji?
Nie lepiej (i tego bym od pana oczekiwała) reklamować rzeczy wybitne, ciekawe i świetne, piękne? Może dowiedziałbym się o książkach wartych przeczytania? Może znalazłabym jakieś dla siebie – osoby nie mającej już ochoty czytać o „szambie naszego życia” – książki dające mi kontakt ze świetnym warsztatem, z treściami interesującymi, pięknymi a niekoniecznie o życiowym syfie? Wg pana i kolegi Karpowicza dającego mi z półobrotu – nie ma takich?! Są nieinteresujące, nie warte uwagi?!
Proponuję, na początek, Umberto Eco „Historia piękna”. Eco pisze o pięknie w sztukach, może napisać podobną rzecz o pięknie w literaturze?
Piękno, dobro, humor w literaturze znajduję wielu książkach, że wspomnę choćby Joannę Chmielewską, która miała świetny warsztat i wielką umiejętność wywoływania u czytelnika uśmiechu albo śmiechu wręcz. Ale ani pan, ani pan Karpowicz tego nie umiecie. Za trudne!
I jeszcze jedno – dotkliwie was, panowie kłuje czyjeś powodzenie.
W Stanach szanuje się tych, którzy odnieśli sukces i nie ważne, że to Steel, Gilbert, czy Sparks. Kąsać mnie, wkładać w usta coś, czego nie powiedziałam ani nawet nie pomyślałam, to niskie, panie Varga. Może zamiast liczyć cudzych czytelników i cudze pieniądze i zamiast kopać po kostkach koleżankę po piórze, bo jakiś sukcesik odniosła i ma odwagę zamieszać w bajorku literackim swoją szczerością i odwagą, ciut szacunku? Obaj zachowujecie się tak, jakbyście nie wyrośli z krótkich spodenek, gdy sens życia dawało wam wymachiwanie patykiem na podwórku, zwłaszcza w stronę dziewczynek. Dzisiaj ani ja dziewczynka, ani wy smarkacze, więc może zacząć rozmawiać, zamiast kąsać?


Nie jestem zresztą osamotniona w poglądach na ten temat.

http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20131027/kalicinska-ma-racje

http://annagraswita.blogspot.com/2013/10/nagrody-i-mity.html

30 komentarzy:

  1. kporowski@wp.pl7 listopada 2013 18:47

    No, nareszcie jakieś boje o literaturę. Za wcześnie, Panie Krzysztofie, odtrąbił Pan wsiadanego, debata trwa.
    Miałem pisać do Pana, ale że się z Panem zgadzam, to byłoby jakoś niezręcznie i tym razem
    lepiej było zajrzeć na ten blog. (To ja, ten od ,,buca Hemingwaya’’)
    A tu taka niespodzianka. Gospodyni rozdaje ciosy na lewo i prawo, pola nie ustępuje, a ja tak
    jak Pan, spragniony debaty.
    Czytam i czytam, a gęby do kogo nie ma otworzyć. Przeczytałbym nawet o 51 twarzy Greya, żeby tylko ktoś zechciał o tym pogadać. Nie ma nikogo.
    Zgadzam z Vargą, a nie zgadzam się z autorką. Różowa literatura jest do bani.
    Romantyczne uniesienia były trawione przez dziadków w XIX wieku, teraz co najwyżej wywołają biegunkę u ich wnuków. Czytam wciąż jeszcze zaległości z XX wieku i pełno tam gwałtów i ofiar, a co drugi autor to noblista, lub inny Faulkner.
    Nie o to chodzi żeby pisać wspomnienia po rozlewisku. Chodzi o to by pisać dobrze. Świat się zmienił. Nie ma powrotu do XIX wieku, ale na dobrą literaturę jest czas zawsze. Nieważne gdzie zabierze autor czytelnika . Nieważne czy do speluny, do teatru, w kosmos, w krainę Orków czy nad rozlewisko, ale na miły Bóg, niech to zrobi dobrze, wtedy z nim pójdę. Reymont napisał jak się budzą Lipce. Redliński o Kaziuku i Taplarach. Byli i inni wspaniali, zasłużyli na nagrodę i ją otrzymali w swoim czasie.
    Bo nie można nagrodzić w naszych czasach Norwida, Wyspiańskiego czy Witkacego. Nawet Mrożka
    już nie możemy nagrodzić. Varga ma rację. Ma być tak jak jest, a nie ładnie. Skoro jest gwałt, to ma być o gwałcie. To siedzi w głowach autorów. To im się ,,wylewa’’. Szaro i smutno, o kobiecie z
    tatuażem, ale jak! Złej literatury w różowych okładkach jest pełno. To nawet nie literatura. Tylko
    chipsy o smaku literatury.
    Nasz świat jest taki. Nagradzamy, bo wyczuwamy, że dobre bardziej niż mniej. To ten język,
    to myślenie i co najważniejsze, to wiedza wieku XXI. Jeśli ktoś chce pisać jakby nie miał świadomości czasu obecnego, to będzie pisał bardzo złą literaturę.
    Chyba nie całkiem dobrze przedstawiłem swój pogląd. Trudno, winić należy brak debat
    o literaturze i nie tylko. Bo nie dość , że jestem amatorem, to jeszcze osobliwie niedoświadczonym.
    kporowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wg pana istneieje już tylko gwałt i horror a w opozycji - różowa wata, cukier i miód?! I nic poza tym? Ejże!
      Nie doczytał pan, że nie o róż i zapach fiołkow idzie, ani o śliczne happy endy, a o lietarturę, która MOŻE nie zawierać potoku krwi i łez, a być dobrą i ciekawą! Ot sztuka! A my Polacy smędziarze straszni jesteśmy. Polecam weselszą literaturę światową. Tam nikt na nią nie ujada. Clarke, Greenside, Meyes, Bukowsky mają się świetnie i żaden redaktor im nie poszczekuje niegrzecznie. Romasów nie cierpię, ale wypruwania flaków mam dość a jeśli już to wykonaniu Larssona. Lubię się pośmiać, zamyśleć, to coś złego? Każdemu wg potrzeb!

      Usuń
    2. kporowski@wp.pl8 listopada 2013 07:52

      Chyba nie dość uważnie Pan/Pani nie przeczytał/a. Napisałem :
      '' Nieważne gdzie zabierze autor czytelnika. Nieważne czy do speluny, do teatru, w kosmos, w krainę Orków czy nad rozlewisko, ale na miły Bóg, niech to zrobi dobrze'' W literaturze najważniejszy jest język i opowieść,
      reszta jest szczegółem pozwalajacym ją klasyfikować. Pani Kalicińska przeczytała streszczenia. Można po tak poznać szczegół, a co z jazykiem? Parandowskiego ,,Alchemia słowa'' z streszczenia może
      wyglądać na zwykłą ,,cegłę'', może. Na szczeście, ten co przeczyta przekona się, że nią nie jest. Zabrać Conradowi język, to go unicestwić.
      Co do Larssona, to nie język jest najsilniejszy. Zgoda co do potrzeb każdego. Niestety temat dotyczy nagród, a tych każdemu nie można dać.

      Usuń
    3. Panie Kporowski - nie mowimy o tym jaki ma być język, bo dobry ma być! O tematyce mówię. I o tym, że gwałcenie zabijanie, krew i katowanie, psychodeliczne ludziki mnie już męczą, bo stały się dominantą, a książki w których bywa piękno w pojęciu metafizycznym (do licha, prawdziwe piękno, nie RÓŻ i cukierki!) są niedostrzegane przez kapituły. Przecież ja nie walczę o szmirę i kicz!
      Pozdrawiam Pana i dziękuję za głos bez wycieczek osobistych - to rzadkie i cenne. :-) Autorka.

      Usuń
    4. A skąd u diabła mają czerpać twórcy wenę o tym pięknie w pojęciu
      metafizycznym? Z obrad sejmu? Czym jesteśmy bombardowani w
      wersji 24News? Myśli Pani, że nie tęsknię za wrażeniami jakie miałem
      podczas lektury Winetou? Tęsknię, ale jestem stary i tego drugi raz
      tak nie przeżyję. Potrzebuję ,,mocnej literatury'', nie w sensie gwałtu. Mocnej bo trzyma, bo rozpycha się, bo zmusza do widzenia poza stereotypem.
      Pani chce nagrodzić spokój, łagodność umiar. To jest z góry skazane
      na klęskę. Kawa musi być mrożona albo gorąca. Letnia to lura. Piękno
      jest nudne, ile można zjeść kremówek, choćby papieskich? Nic na to
      nieporadzimy róż, to róż a życie jest kolorowe z przewagą czerni.
      Czytałem Vargę, on tak zawsze pisze. Musiał wspomnieć o milionowym
      nakładzie, bo jest faktem i pasował do tezy felietonu. Nie należy takich
      opinii brać osobiście.Należy sobie zdawać sprawę, że wśród ludzi sztuki
      są artyści, ale są też rzemieślnicy. Najważniejsze to to, że są
      rękodzielnikami.

      Usuń
    5. W rzyci mam newsy i media. Gdyby ludzie w szpitalach albo tacy jak ja - mający POTĄD trupów i krwi w mediach czytali TĘ literaturę wstrząsu, mordu i pełną psychodelicznych bohaterów - poszliby do łazienki otworzyć sobie nadgarstki albo wykupili sznur w GS.
      Pozostaje przy swoim - chcę wzruszenia, oczarowania, uśmiechu albo śmiechu (jak w Paragrafie 22, jak u Chmielewskiej) zmieszanego z zamyśleniem, dreszczem emicji. I niech Pan tego nie miesza z harlekinami, czy tam czymś różowym.

      Usuń
    6. kporowski.
      Sorry wyciął mi się pana wpis.
      Czytam Lizbona muzyka moich ulic Kydryńskiego. Świetne i piękne. Niebanalne, niezwykłe. Ale może racja, że plugawe tematy nam wciskają się mediami to i opisujemy taki właśnie świat, a wystarczy wyjść, wyjechać, zobaczyć i dorosnąć do tego, że piekno jest w nas jeśli się kiedyś zagnieździło. I nie jest obciachem o nim pisać. ŻADNYM. Warsztatu trzeba, bo faktycznie najtrudniej pisać o pięknie, ale wielu potrafi nadal. Filmy - Północ w Paryżu, Co się wydarzyło w Madison County (książeczka taka sobie ale film....), i mnóstwo innych (de gustibus) bez morza łez, krwi niewinnych dzieciątek i mordobicia z mózgiem chlustającym po ścianach. No takie mam zachcianki i za to obrywam potężnie - przyznaj panie kporowski.
      Ma rację Iwasiów: "(...) mężczyźni sięgają po łatwe sposoby ośmieszania nas. (...) Sposoby dyskusji z kobietami, a właściwie wobec kobiet, które wychodzą ze społecznej roli osoby podporządkowanej, stosowane w życiu intelektualnym sprowadzają się do jednego - ośmieszania i zinfantylizowania drugiej stron.
      Mam stronę na Fb - tam gadajmy. Tu jakby nie uchodzi.

      Usuń
    7. nie mam Fb, ale mail jest aktualny. Trudno mi też odnosić się do
      konkretnych pozycji. Jak nadmieniłem wciąż tkwię XX wieku. Telewizora
      też nie mam i wiele mnie omija. Niektórzy zbyt dosłownie biorą zalecenia
      z Erystyki, zresztą chodzi im o atawistyczne danie głosu, treść jest czymś
      wtórnym dla nich. Szkada tamtego głosu, a co z konkursem?

      Usuń
  2. Panie Kporowski,
    1.To nie jest dyskusja o wyższości szarej literatury nad różową.
    Ale skoro Pan zaczął, to proponuję:
    2. Proszę założyć wątek o różowej literaturze na swoim blogu to ja chętnie przyłącze się do dyskusji.
    Dlaczego? Dlatego:
    3. Proszę przeglądnąć najnowsza oferte największych wydawców - sam Pan zobaczy jaki kolor dominuje.
    4. Kiepski stan różowej literatury to głównie wina redaktorek. Proszę w ramach prowokacji artystyczno-literacko-dziennikarskiej porozmawiać z jakimś redaktorem od tego typu literatury, zapytac o oczekiwania. Zwłaszcza z jakiegoś szacownego wydawnictwa. Nie wiem czy Pan wie, ze polskim rynkiem wydawniczym trzęsą 30 letnie redaktorki po marketingu, które analizę literacką dzieła zakończyły w klasie maturalnej. Praca nad tekstem wg nich to powtarzanie autorowi "to nie pasuje" , "brakuje narracji epickiej"- co chyba oznacza powtarzający się regularnie w powieści opis ubioru głównej bohaterki.
    Zamykam dyskusje.
    Pozdrawiam
    Rozalia
    P.S.
    Mój rózowy maszynopis lezy od roku w redakcji pewnego nobliwego wydawnictwa, bo redaktorka sie na mnie obraziła za "brak narracji epickiej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kporowski@wp.pl8 listopada 2013 08:03

      Jest gorzej szanowna Pani. Bronią magistra na politologii i idą na doktorata.
      A wracając do tematu, nie pastwiłem się nad różową literaturą. Komentowałem, to co napisał Varga w Dużym Formacie. Zamieściłem tu,
      bo tekst dotyczył Pani Kalicińskiej i nagród Nike. O różowej literaturze nic
      nie wiem. Mój znajomy murarz, którego Kruszynka zaczytywała się tymi
      pozycjami'' mawiał , że wszystkie kobiety mają długie nogi, rude włosy i
      niebieskie oczy. Jeśli tak jest w istocie, to może redaktorka ma rację i trzeba się dostosować.

      Usuń
    2. Napisał Pan wczoraj tak:
      "Złej literatury w różowych okładkach jest pełno. To nawet nie literatura. Tylko chipsy o smaku literatury"

      A dziś napisał Pan tak:

      "O różowej literaturze nic nie wiem."

      Czyli zna Pan te literaturę. Najwyraźniej nawet ją Pan smakował. Ktos tu jest bardzo zmienny. Jak kobieta?

      Usuń
    3. Spokojnie Szanowna Pani. Nic nie wiem o chińskich samochodach,
      ale one są kiepskie. Opieram się na opinii obiegowej. Czy trzeba
      było wypić każde wino marki wino, żeby nabrać przekonania, że daleko
      im do francuskich? Zdaję sobie sprawę jak wielu jest czytelników tego
      gatunku, tak samo jak wielu rozwiązywaczy krzyżówek. Widać to po
      witrynach kiosków/salonów prasowych. Ale noszę w sobie przekonanie
      o sporej różnicy pomiędzy tym czym jest, a tym za co chciała by uchodzić. Zmienny raczej nie jestem, ale przekonany bywam.

      Usuń
  3. No niestety, niestety, ale ciągle słabo, ciągle mam wrażenie, jakby "ślepy gadał o kolorach". Pani nie ma absolutnie wyczucia do literatury i dlatego te wszystkie buńczuczne wynurzenia brzmią śmiesznie i jakoś tak pensjonarsko-niedojrzale.
    Np. ja nie potępiam ani nie wyśmiewam ludzi słuchających disco polo, ale zawsze będę się oburzać i odpowiadać atakiem, jeśli on zaczną krytykować mojego Dylana. Ale oczywiście jedno i drugie może spokojnie istnieć, obok siebie.
    Nie mieszajmy porządków, proszę. Niech już Pani sobie zostanie w tej swojej niszy, gdzie jest ciepło, przytulnie, pachnie herbatką malinową, a z okna widać piękny zachód słońca. Gratuluję maniakalnie dobrego samopoczucia i rzesz oddanych wielbicielek. Tylko proszę nie próbować wypowiadać się na temat wartości literatury pięknej. Bo robi się śmiesznie.
    Próbowałam się zastanowić nad tym, co dla mnie jest wyznacznikiem naprawdę dobrej, wybitnej literatury. I chyba byłaby to PRAWDA. Choć nie tylko, bo trudno tu mówić o jakichś kryteriach, to się po prostu czuje, to się wie, czasem już po przeczytaniu kilku zdań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w pełni. Maniakalnie dobrego samopoczucia można tylko pozazdrościć, zważywszy na żenującą nieudolność warsztatową

      Usuń
  4. Ciągle to samo. Gadał ślepy o kolorach, mówiąc dosadnie. Nie darzę pogardą i nie wyśmiewam zwolenników disco polo, ale gdyby któryś zaczął krytykować mojego Dylana - nie ręczę za siebie! Ale te dwa bieguny muzyczne spokojnie mogą egzystować obok siebie, byle ich nie porównywać i nie przeciwstawiać sobie.
    I tak jasne jest, że nikt chyba nie ma nic przeciwko pani Kalicińskiej, dopóki nie próbuje swoich wybitnie dyletanckich opinii na temat literatury przedstawiać jako... bo ja wiem? Głos ludu? Rzeczową krytykę? Opinię wrażliwej i cierpiącej duszyczki bezlitośnie bombardowanej złem tego świata? Tak czy inaczej, pisze bzdury, bo "piękna i dobra" w nagradzanych i fetowanych książkach naprawdę nie brakuje, trzeba tylko umieć je zauważyć. Ale i tak najważniejsza jest PRAWDA.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może czas wyrwać te kwiatki z kapelusika, pani Kalicińska? Z korzeniami. A najlepiej z całym kapelusikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowa Agresorko! Anonimowy Agresorze!

      Hola, hola! Mamy wolność słowa i u siebie, na swoim blogu, mogę pisać co mi się podoba! Pani agresja jest żałosna, choć to ona jest początkiem agresji w realu – czyli obić mu ryja, bo ma inne poglądy.

      Zerwie mi pani kapelusz i wyrwie kwiatki z korzeniami? Złości panią moje dobre samopoczucie do tego stopnia, że wre krew, żeby mi ten mój bezczelny uśmiech zetrzeć z twarzy? A kim pani jest? Bo ja tu z imienia i nazwiska, z otwartą przyłbicą! Nadto PIERWSZY raz w życiu będę butna (i to pani zasługa!) – tak, osiągnęłam sukces, za którym stoją rzesze czytelników w Polsce i zagranicą. W bibliotekach bibliotekarki pokazują mi zeszyty, w których są zapisy na Rozlewisko czy Lilkę, a pani… kim jest?

      Mogę nie lubić baranich podrobów, disco polo i książek ociekająca łzami i krwią – mam prawo! Ale NIKOGO z autorów onych nie szarpię za nogawki po nazwisku! Nie poniżam ani nie obrażam.

      De gustibus non disputandum est – uczono panią tego? Bo jak przeczyta pani teksty Anny Gras i Jaśka Kapeli – może skuma pani, że to dokładnie to! Nie ma racji najmojszej. Gusta są. Wolę Lema, Sapkowskiego, Munro, Sparksa, Myśliwskiego, Mikołejkę (właśnie czytam wraz z wywiadem rzeką z Joanną Chmielewską, której panowie K. i V. mogliby rano po bułki biegać), Kydryńskiego, Stachniak czy Kowalewską i Le Guin. I co? Mogę? Czy za mój gust, za moje zdanie pani, Karpowicz i Varga skopiecie mi tyłek, zerwiecie kapelusz i złamiecie nogę w ramach demokracji i dyskusji o literaturze?

      Gdyby pan Varga okazał jakąś klasę w dyskusji, faktyczną chęć pogadania a nie tylko zrywania kapelusza, może wtedy zatrzymałby się i pogadał z nim przysłowiowy pies z kulawą nogą, a tak tylko sobie mną gębusię wytarł i czeka bidny na frajera, który chciałby się kopać z koniem.

      Na złość i agresję joga dobra jest. Tzw. 14 oddechów spokoju - polecam.

      Usuń
    2. Nie, zero agresji, naprawdę, uwaga o kapelusiku była tylko nieco szyderczym, przyznaję ze wstydem, nawiązaniem do Pani uwagi o krótkich spodenkach Vargi. Bo dużo ostatnio widziałam w prasie Pani ukapeluszonych i ukwieconych zdjęć, więc pomyślałam, że jak się samemu siedzi w szklanym domu, to może lepiej może nie rzucać kamieniami?
      A dyskusja na temat kanonu literackiego owszem byłaby ciekawa, ale to nie działa, kiedy każda strona posługuje się innymi kryteriami. Przy czym kryterium tematyczne jest tu wybitnie, że się tak wyrażę, przeciwskuteczne. Bo co wtedy zrobić z powieścią, w której młody człowiek morduje siekierą starą lichiwarkę? Co za koszmar, jak można pisać takie rzeczy, prawda?

      Usuń
    3. Przeczytałam właśnie ten nowy, zmieniony wpis. Naprawdę to ja mam być ta agresywna? Zabawne. Chyba te oddechy spokoju zawiodły ;)

      I jeszcze muszę sprostować, bo widzę, że mój wpis został zupełnie źle zinterpretowany. Sugerowałam, żeby pani sobie SAMA te kwiatki wyskubała (albo najlepiej cały kapelusik cisnęła do kontenera), czyli przenośnie chodziło mi o wyzbycie się infantylizmu, który pani zarzuca Vardze. Nie zamierzam się na nikogo rzucać, niczego zrywać ani tym bardziej łamać kończyn, broń Boże.
      Dla jasności: nie mam nic przeciwko kapeluszom, ale takie foty jednak mają swoją wymowę i należy sobie z tego zdawać sprawę.

      Usuń
    4. Gdyby jakieś choć imię... Z Anonimem gadać nie lubię.
      Przecież nic nie mam przeciwko Dostojewskiemu, Bator, Krzysztoniowi czy Karpowiczowi. Ja w ogóle nikomu nie dokopałam personalnie.
      Mówię, że za dużo JAK DLA MNIE, owej czerni, mroku, krwi, smutku, bo mam 57 lat i już potąd Panie Janeczku tego właśnie klimaciku bagna i niby polskiego syfu, więc wzdycham i tęsknię za jakimś współczesnym Czechowem, Mickiwiczem ( jakiś New „Mr Tadeusz” może być prozą), choć oczywiście znajduję sobie to tu, to tam, coś naprawdę interesującego - bez potoków krwi spermy i łez, bez Fritzlów i innych dewiantów. Może dlatego zaczytywałam się kiedyś fantastyką?
      Czytam właśnie (uszami audiobook, bo wtedy mam wolne ręce) Sapka, Mistrza Sapka. Z niemym zachwytem sądzę, że GDYBY tak uczono w szkole historii miałabym może piątkę? Owszem targają się w Narrenturm po szczękach, ale nie jest to główny temat, nie jest smutno i mroczno, i zmarłe trupy z Getta nie straszą w galeriach. Chmielwska (autobiografia) też świetna!
      I jakoś też nie wierzę, że gdy kupuje pani dajmy na to spożywkę, nie czyta pani etykiet omijając półki z towarami których pani nie lubi, prawda?
      Jasiek Kapela nie ubierając mnie w laury (nie znam gościa ale i on mnie nie zna) dobrze stonował tę dyskusję. Podobnie pani Gras. To wyłącznie pole DE GUSTIBUS, ja wyraziłam swój punkt widzenia, że nagradzane są smęty (które potem nie mają przełożenia na sympatie czytelnicze, ale to może inny temat).
      A gdzie współcześni pisarze u których słońce, przygody, albo nuda w wiśniowym sadzie, w winnicy (?) jakaś niebanalna historia, z napięciem albo nie, nowe lądy albo baaaaaardzo stare? Jakiś nowy Robert Graves? Nie ma ich, bo się takiej literatury nie dostrzega, czy nie dostrzega się, bo ich nie ma?
      Bo garstka nagradzanych wie co pisać, żeby zdobyć laury?
      W przeciwieństwie do Czechów i Amerykanow jesteśmy smędziarzami! I jeszcze jedno – nie znosimy gdy się komuś powiedzie, szarpie Polakami wqurw (przepraszam za kolokwializm) że ktoś coś osiągnął i zaraz mu w nos, (albo w kapelusz!) a Amerykanie takich szanują! Ma sukces, znaczy niegłupia jest! U nas budzi to raczej odruch wymiotny – jak śmiała!
      Czemu boli moje dobre samopoczucie? To chyba dobrze że się nie kulę i nie przepraszam, że żyję?
      A zdjęcie Wyborcza złośliwie wyjęła z jakiejś sesji do innego kolorowego, na całkiem inny temat – to był tekst o optymizmie. Też fuj?
      Pozdrawiam. Dziękuję że "ze wstydem" - też mi głupio że się dałam sprowokować, ale zrobiłam to nareszcie z rozmysłem i chciałam być naprawdę buńczuczna!

      Usuń
    5. To znowu ja, AA, czyli Anonimowy Agresor. Zbyt sobię cenię anonimowość internetu, żebym się miała ujawniać :)
      Zresztą czy to coś zmieni? Jeśli się okaże, że jestem znanym wydawcą/krytykiem/pisarzem (może samą Joanną Bator? – nie, nie, żartowałam), to moje uwagi nabiorą innego znaczenia? Chyba tak być nie powinno. W ogóle uważam, że u nas do wszystkiego podchodzi się zbyt personalnie, od polityki poczynając na debatach literackich kończąc (choćby ten spór jest pełen ataków ad personam).
      Zdradzę tylko, że zajmuję się zawodowo literaturą i książki z moim nazwiskiem w środku też można znaleźć na listach bestsellerów (co do bibliotek – nie wiem, nie interesowałam się tym).
      Jako lewaczka z przekonania regularnie czytam KP i bardzo lubię felietony Jasia Kapeli, ale tym razem się nie popisał. Mętne te wywody, mam wrażenie, że bardziej zależało mu na tym, żeby uszczypnąć Karpowicza, a „obrona Kalicińskiej” to tylko pretekst, słaby zresztą.
      Trudno oczywiście polemizować z twierdzeniem, że różnimy się gustami i każdy ma prawo mieć swój i go wyrażać. Ale jest to broń obosieczna, czyli Karpowicz też ma prawo nie lubić rozlewisk czy innych cieków wodnych, prawda? I miał prawo poczuć się sprowokowany tamtym pani wpisem, którego treść można zawrzeć mniej więcej w pytaniu: dlaczego innym podoba się to, co mnie się nie podoba? Na które zaraz pani sobie zresztą sama odpowiedziała: bo są popaprani, zwichrowani psychicznie i w ogóle niehalo, i jak oni mogą narażać MNIE, „normalną, zdrową i pozytywną” na dyskomforty czytania o trupach Żydów czy cuchnących hasiokach. No i czy to nie było obraźliwe, hę?
      Sorry, ale jeśli z takich czy innych powodów nie mogę doczytać do końca na przykład Ulissesa, to nie znaczy, że James Joyce czy ludzie go wielbiący są popaprańcami, idiotami czy snobami, nie znaczy to też, że ja jestem idiotką. To znaczy tylko, że ta książka nie jest napisana dla mnie. To wszystko. Ja jestem w porządku, książka jest w porządku, ale kombinacja nie działa. Trudno, zdarza się. Na tyle często, że nie warto o tym pisać, nawet na blogu. Ale jest dużo innych książek do wyboru, które mogę czytać z tym większą przyjemnością.
      Naprawdę w głębi swego lewackiego serca szczerze jestem przekonana, że wszyscy ludzie są równi, tak samo godni szacunku i każdy ma prawo do własnej opinii, ale w kwestiach sztuki, niestety, demokracja nie działa. Są książki lepsze i gorsze, są też ludzie, którzy lepiej się znają na literaturze od innych, też czytających, a często i od samych piszących. I jeśli chcę się czuć częścią elity, to muszę się przemóc, dokształcić i tego nieszczęsnego Ulissesa jednak przeczytać, a nie pisać, że Joyce był kiepskim pisarzem, że powinien założyć różowe okulary, żądać, żeby opublikowano wersję uproszczoną czy w ogóle wykreślono go z kanonu*.
      Wracając do meritum, już od starożytności wiadomo, że tak naprawdę szukamy w sztuce nie „piękna i dobra”, ale „lęku i trwogi”, zresztą trudno tak naprawdę oddzielić jedno od drugiego. Ja w nowszej polskiej literaturze, nawet tej nominowanej i nagradzanej, znajduję wszystko, wystarczy sięgnąć po Tokarczuk, Pilcha, Stasiuka, Klimko-Dobrzanieckiego, Annę Janko. Sapkowski, jak najbardziej, jest klasą samą w sobie, ale on gra na zupełnie innym boisku. Natomiast zachwytu Chmielewską nie podzielam, zdecydowanie brakuje jej dyscypliny. Zresztą jest to powszechna bolączka wśród autorek popularnej literatury kobiecej...
      Pozdrawiam.
      *Ulisses służy mi tu wyłącznie jako przykład książki uznawanej za elitarną, trudną i kontrowersyjną.

      Usuń
  6. A to już całkiem bez sensu. Czy trener musi być dobrym piłkarze? Niby dlaczego
    Kalicinskiej nie wolno się wypowiadać na temat literatury? Ona przynajmniej
    napisała kilka książek, a ile wy anonimy ich napisaliście, że stawiacie się wyżej?
    Ps. Szanowna Gospodyni tego tygielka, czy nie można wyłączyć tego systemu alarmowego. Oczy słabe, a muszę wgapiac się w literki pokrzywione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że wolno jej się wypowiadać, na każdy temat, ale byłoby o wiele lepiej, gdyby publiczne wypowiedzi osób publicznych były bardziej przemyślane i dopracowane, a tym bardziej wypowiedzi osób parających się piórem na temat literatury. Zwłaszcza kiedy krytykuje się innych pisarzy. To wszystko.

      Usuń
    2. kporowski. No nie mam jak z tymi małymi literkami! Pretensje moje i Pana, do tych co wyżej, conajwyżej ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ejże, chyba tego nie widać w tych komentarzach. Nie zgodziłem się
      z Panią Małgorzatą i podałem jakiś marny, ale jednak powód. Natomiast
      wiekszość tutaj chce ją pozbawić głosu bo nie akceptują jej książek/stylu.
      A co to ma do rzeczy? Tuwim też musiał zarabiać po kabaretach, a wielki
      sir Oliwer grał w reklamach. Skupicie się na argumentach i niech się
      gotuje, ale rzeczowo i na temat, to To może Varga tu zajrzy. Choć watpię,
      bo czwartek blisko i trzeba coś ukropić do gazety, jak pisał nieszczęsny
      Lechoń(?). Jeśli jak uważacie p. Małgorzata pisze to czego nie przemyślała, to jeszcze lepiej, bo można jej przyłożyć bezkarnie, ale z
      powodu zapisu myśli, a nie piórek na kapeluszu.

      Ps. Szanowna Pani Małgorzato, tego literowo-cyfrowego cerbera, to jednak
      Pani trzyma na smyczy. Trzeba tam pomańdrować przy łańcuchu i nie sobie poleci gdzie indziej.

      Usuń
  7. A jednak to pierwsze się wysłało, myślałam, że nie. Nie chciałam się powtarzać, sorry.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli można na słowko...
    Jako osoba wciąż jeszcze czytająca, bardzo się cieszę, że w Polsce toczą się jeszcze boje o literaturę. I całym sercem jest po stronie pani Kalicińskiej, która słusznie protestuje przeciwko temu modnemu ostatnio smęceniu w literaturze i nagradzaniu tego smęcenia. A także jego promowaniu - na siłę.
    Sądzę, że twórczość Pani Kalicińskiej ma jednak pewną, znaczną, przewagę nad tymi smęcącymi. Mianowicie, na Jej książki może nie głosowali szanowni jurorzy Nike (czy innej nagrody dla ynetlygentów), ale zwykli czytelnicy. Ludzie głosowali za Panią Kalicińską, kupując Jej książki. Sama kupiłam sobie "Rozlewisko", w Biedronce, w promocji. Kupiłam w chwili smutku i zakrętu życiowego, na pokrzepienie zbolałej duszy. I czytałam sobie z przyjemnością. Nie sądzę, by jakaś pani Bator czy Tabor miałaby powodzenie w Biedronce. Wątpię też, by jej książki dawały komuś chwilę radości i ukojenia.
    Nie sądzę też, by komukolwiek zrobiło się lepiej po przeczytaniu kolejnego klona Kuczoka czy posępnego kryminału w stylu skandynawskiego Millenium (brrrr).
    Pozdrawiam!
    I niech Pani walczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo, ale nie bardzo rozumiem, po co ta wojenna retoryka - jaka walka? z kim i po co? Naprawdę nie umiemy już o niczym NORMALNIE rozmawiać i akceptować różnorodności? O co chce pani walczyć? Czyżby te książki były zakazane, palone na stosach? Nie, wręcz przeciwnie, są wydawane, pojawiają się na listach bestsellerów, a nawet w Biedronce, obok chleba i sera. Czy to naprawdę nie wystarcza? Czego chcieć więcej? Chodzi o to, żeby wszyscy pisali tak jak Kalicińska? Niech te wszystkie Tabory i Batory złożą publiczną samokrytykę, że nam zakłóciły nasz dobry humor, tak? Ręce opadają...

      Usuń
    2. Nie lubię rozmawiać z anonimem, bo nie wiem, do kogo się zwracam.
      Ale odpowiem: użyłam wojennej retoryki, bo jestem po stronie Pani Kalicińskiej w tym sporze między Światłością a Ciemnością.
      Oczywiście, literacką Światłością i Ciemnością:)

      Usuń