poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozczarowania...


Tak sobie z rana pomyślałam, i powiedziałam Mu:

- Wiesz, ona mnie strasznie rozczarowała. Miałam ją za silną, sensowną i mądrą, a okazała się tylko tupeciarą.
- Serio? Mnie nigdy nie zachwyciła - i zamilkł.
Zamyśliłam się.
To moja wina, nie jej.
Jeśli ktoś nas rozczarowuje, to nie jest jego/jej wina.
To nasza projekcja jest niespójna z osobą.
Nie obwinia się innych za to, że MY jesteśmy rozczarowani, bo widzieliśmy w kimś to co chcieliśmy, a nie to, co jest "naprawdę".
Zresztą i tu jest haczyk - widzimy cechy które chcemy zobaczyć i czasem musimy naginać nasze pragnienia, żeby czuć spokój. Naginać się nie da w nieskończoność. Nawet leszczyny.
Drobne odstępstwa kumulują się i pewnego dnia: "Ta-dam!" spada zasłona, pęka witka i czujemy rozczarowanie.
To my sami SIĘ rozczarowaliśmy.
Oni byli i są jacy ...są i jacy BYLI.
To nasze oczekiwania wyrosły ponad miarę.
To działa też w odwrotną stronę.

My też rozczarowujemy. C'est la vie.

1 komentarz:

  1. Chyba wlasnie to przechodze....nie 1 nie ostatni raz zapewne...ale tak jestem Gleboko Rozczarowana...poniewaz ksiazki Pani polykalam z wielka namietnoscia(obecnie lukam sobie bloga)-faktycznie akuratnie dzis ten wpis tak doslownie we mnie trafil...calkowicie psuje do sytuacji w ktorej sie obecnie znajduje i taka wlasnie ROZCZAROWANA sie czuje ..i co znajduje ??!! ze to nie Jego wina...to Moje Wyobrazenie o Nim tak gleboko zawiodlo mnie sama...ale chyba nadal ciut powalcze :) Pozdrawiam Goraco!!

    OdpowiedzUsuń