niedziela, 24 września 2017

A nie mówiłam?


Janusz Majewski do młodych reżyserów: „Panowie, a może warto jednak iść po słonecznej stronie ulicy?”
A to są słowa z pewnego forum dyskusyjnego.

Jakoś raźniej się poczułam…

"Dajcie siekierę, stodołę, konia i polska patola w pełnej krasie. Czy w tym kraju naprawdę nie można sensowniej wydawać pieniędzy przeznaczonych na kulturę? Czy polskie filmy naprawdę muszą pokazywać wyłącznie prowincjonalną brzydotę, gdzie bohaterowie chleją na umór i się mordują? Najlepiej walić się po mordach i rzucać kur*ami, w tym polscy twórcy są najlepsi"


"Ja nie potrafię znieść czego innego. Czy w dosłownie każdym ale to każdym współczesnym, polskim filmie musi być ujęcie z chlaniem wódy z gwinta? O co chodzi? Czy za każdą polską produkcją filmową stoi przemysł spirytusowy? Ostatecznie kasa państwowa to i trzeba wspierać państwowy przemysł. Cała reszta to typowa polska filmowa tandeta. Znowu polska prowincja, chwila wzajemnej dobroci a zaraz potem dawanie sobie nawzajem po ryju plus wykrzykiwane "kur..y", "chu..e" itp. Chryste, ile można? Ile, kur...a, można? Polskie współczesne kino w swojej formie przypomina chocholi taniec w której wciąż beznadziejnie powtarza się te same gesty, wypowiada te same słowa i towarzyszy temu jeszcze ogólny poklask."

"O przekleństwach napisałam trochę niżej, natomiast co do picia wódki z gwinta, wywołałam oburzenie pod zwiastunem, pisząc, że w moim rodzinnym domu nigdy nie było wódki na stole w Wigilię, jedynie wino. Napisano mi, że taka jest Polska, a ja się nie znam. Niestety ktoś chyba usunął, bo dzisiaj tego nie mogłam odszukać. Natomiast zmierzam do tego, że oglądając rodzimą kinematografię, można dojść do wniosku, że coś jest z nami szarakami nie tak. Bo mój dom rodzinny był czysty, zadbany, nikt nie chodził brudny, głodny, oboje rodzice pracowali, nie było awantur na całą okolicę. Natomiast w polskich filmach to same obrazki brudu, nędzy i rozpaczy, z lejącą się wódką, warczącymi ludźmi i trupami w szafach, bo przecież przeciętna polska rodzina to taka, w której brat zabił brata, sąsiad sąsiada, a przede wszystkim Polak Polaka. Ot polska mentalność. Moja rodzina chyba nie jest wystarczająco polska na standardy pollywoodu, bo pije się u nas co najwyżej domowe nalewki, nie mamy konia, ani stodoły, a siekiera jeśli jest w garażu to przykurzona i głęboko schowana, bo tata pali w piecu węglem, a gałęzie obcina sekatorem. I o ile mi wiadomo u znajomych jest podobnie. Ale zaraz mi ktoś napisze, jak to życia nie znam i polskiej wsi. Cóż, trochę tam znam, ale nie będę nikogo na siłę przekonywać, co widziałam i o czym słyszałam"

"Natomiast od jakiegoś czasu w polskim kinie obserwuję takie niebezpieczne uzasadnianie obecności przekleństw w scenariuszu. Ba, sami aktorzy tłumaczą się, że przekleństwa wyrażają emocje. Powiem tak, jeśli do wyrażenia emocji potrzebujesz rzucania ku*wami, to dupa wołowa z ciebie, a nie aktor, bo prawdziwi aktorzy wykorzystują w tym celu mimikę, gesty, spojrzenie, ruch, modulację głosu i artykulację. I takie środki przekazu są warte więcej niż dziesięć ku*ew. I piszę to jako artystyczny laik, ponieważ filmem i teatrem zajmuję się hobbystycznie."

"Wszystko jest walone grubą krechą, podane na maksymalnie szerokiej tacy z obfitą porcją soli i pieprzu. Ma być maksymalnie efektownie, wódczano plus obowiązkowe darcie ryja, im większe tym bardziej poruszająca kreacja. To jest taki gówniany warsztat, że nie tylko ręce opadają. Może nie tyle gówniany co po prostu zwyczajnie infantylny. Sprowadzanie rodzinnego konfliktu do najprostrzych emocji, gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek półtony. Żałosne jest to wszystko a zachwyty nad tym być może wynikają z braku konkurencji. Porównałeś to do kina moralnego niepokoju. Ale tamte filmy w porównaniu z tym rzygiem były wielkie. Wystarczy wspomnieć choćby "Barwy ochronne" Zanussiego. Świetny, inteligenty film. Tego dzisiaj nie ma. Albo debilne pseudo romantyczne komedyjki z nieszczęsnym Adamczykiem albo ponure, prymitywne dramaty z Kuleszą."

A coś fajnego, pięknego i miłego w oglądaniu?
Bez polskiej (?) schizy? Histerii, wulgaryzmów i szamba?
Poumierali starzy mistrzowie to i Brzeziny nie ma kto, kręcić, ani Tataraku, Ziemi obiecanej, Nocy i Dni, o nazwyklejszym Czterdzistolatku nie wspominając. Excentrycy przeszli bez echa... Nie umiemy już oglądać filmów "ze słonecznej strony ulicy"?
Naprawdę tylko bagno, syf z malarią "polskie trupy w szafach" - to jedyne tematy, a krzyk, chlanie i bluzgi to jedyne chwyty warsztatowe? 

2 komentarze:

  1. Wiem, że przypominają, żeby czytać wszystko co drobnym druczkiem napisane. Jednak ten wpis ma jak dla mnie zbyt mały druczek

    OdpowiedzUsuń
  2. W Komputerze jest opcja powiększenia obrazu na ekranie. Ja mam włączoną opcję 125%
    No i może okulista?
    :-)

    OdpowiedzUsuń