środa, 18 grudnia 2013

Przedświątecznie, na słodko

Chłopaki misiaki.

Spotkanie po latach. Siwe włosy ukryte pod farbą, zmarszczki i może niekiedy lekka nadwaga ale to my – dziewczyny z liceum.
Pogodna rozmowa po latach i bez skrępowania, ze śmiechem, opowiastki o naszych randkach, miłostkach, pierwszych pocałunkach. Wchodzimy lekko w dość intymne wyznania o chłopakach. Jest już era po „naszej klasie”, po spotkaniach i odnalezieniu się tam albo na fejsbuku.
My, dzisiejsze, mamy wiedzę, doświadczenie, świadomość tego, co w życiu ważne, co było błędem, pomyłką, wtopą – jak mówią nasze dzieci. Rozmawiamy szczerze, serdecznie. I nagle nas olśniło, że każda z nas mówi podobnie – jakże często zakochiwałyśmy się całkiem bez sensu!

Chłopaków naszych ze szkoły możemy podzielić na trzy grupy. 
    Pierwsza to ci, którzy byli śliczni, przystojni, poruszali naszą wyobraźnię (głównie), czasem niezdobyci, czasem nonszalanccy, no… tacy książęta, bad boys, ładne niedorostki, łamacze serc, kochasie. To były czasy, kiedy przecież nie tworzyliśmy jeszcze trwałych związków, to dalszy ciąg rozpoznawania, kim jest facet, co to jest zakochanie, miłość, czym są pieszczoty i ten pierwszy raz.
    Druga grupa, to chłopaki – misiaki. Koledzy, kumple, prawie jak bracia, serdeczni, godni zaufania. Bywa, że obrońcy, przyjaciele, powiernicy. Kiedy się miało dwóję z matmy, z fizy – pomogli, siedzieli, uczyli i cieszyli się, że zdałyśmy. Czasem my odwdzięczałyśmy się biologią, historią albo polskim, albo odwrotnie. Z nimi biwaki, duszne rozmowy o Świecie i Kosmosie, czasem wspólne występy w szkolnym teatrze. Nosili tweedowe marynarki albo swetry dziergane przez mamy, w które czasem wypłakiwałyśmy nasze aktualne stany dusz. Byli tacy… bezpieczni! Kochane chłopaki!
    I ta trzecia grupa – ci, których prawie nie pamiętamy. Zapomniani koledzy z tła, prawie anonimowi, uciekli nam z pamięci, przemknęli …
My przeżyłyśmy te nasze różne love stories, ten i ów połamał nam serce na kawałki, przez innego nie mogłyśmy jeść, może i nie zdałyśmy z klasy do klasy, a jeszcze jakiś zakpił boleśnie i zranił na długo.

A z kim dzisiaj jesteśmy?
Przy stole kilka kobiet w związkach. Jedne ze starymi mężami, inne z nowymi partnerami. Jakich dzisiaj mężczyzn pragniemy, kochamy? Porządnego – pada pierwszy przymiotnik, a zanim następne, że ci nasi są rzetelni, uczciwi, inteligentni, weseli, sympatyczni, kochani, pewni, zaradni. I tak już sobie tych naszych panów siwowłosych i ze zmarszczkami przedstawiamy – która w jakim się zakochała, ile lat razem i czemu z nim akurat świat jest fajny i bezpieczny. Wyszło na to, że romansować to myśmy wolały z różnymi szopenfeldziarzami, ładni i fajnie ubrani z blond albo czarną grzywą byli na wagę złota, świetnie tańczyli, całowali bosko, mieli kasę na kawę i lody, zapraszali do kina, dyskotekę, czasem pożyczali od ojca samochód albo, z rzadka, mieli własny. I te grzywki, te oczy…
A z kim nam dzisiaj dobrze? Z chłopakami – misiakami. Niedoskonali, jak my niedoskonałe. Mają zakola albo wręcz łysiny. Grzywy, jeśli jeszcze są, to siwe, bywa brzuszek, bypassy…  Ale są NASI. Z nimi jest pewnie i bezpiecznie i może nie tańczą jak szaleni, nawet na kurs tanga nie chcą iść, ale znoszą nasze złe humory, twierdzą, że kochają nasze wałeczki, zmarszczki i nawet menopauzę, wspominają wspólne wakacje, bawią się z wnukami i mają najukochańsze oczy na świecie.
…I chyba maleńką zadrę w sercu za to, że nie kochałyśmy ich za młodu. Wypominają nam to, półżartem, żebyśmy ich przytuliły i zapewniły o naszej miłości. 

Do świątecznych życzeń dobrej, serdeczniej miłości dołączam linka. 
Ogladajcie razem! Dojrzałość potrafi być świetna!

3 komentarze:

  1. Link super. Reakcja Pani Liliany na słowa Pana Mariusza o wzroście namiętności sprawiła, że łzy stanęły mi w oczach i dzielnie trwały tam do samego końca filmiku.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jeszcze nie obejrzałam, a już się wzruszyłam. Pięknie Pani napisała, zwłaszcza o tych najukochańszych oczach na świecie. Dziękuję i ściskam świątecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny taniec i piękni ludzie. A i to co Pani napisała o misiaczkach, to szczera prawda.

    OdpowiedzUsuń