środa, 4 czerwca 2014

Boombox i kury

Ciepły wieczór.
Moja sąsiadka, młoda kobieta, jest od kilku lat w nowym związku.
Przeżyła traumę, jej pierwszy mąż się powiesił. Jej obecny chyba mąż (nie wiem, formalny czy nie, ale żaden to temat do zastanawiania się), jest fajnym ojczymem jej syna, dobrym mężem.  Ona jest taka radosna! Gdy jedzie rowerem woła „dzień dobry!” głośno, donośnie, radośnie.
Kiedy idą razem, trzymają się za ręce. Ona idzie dziarsko, potrząsa blond lokami a on uśmiecha się. Rozmawiają o czymś, albo milczą rzucając na siebie okiem.
Czasem, gdy jest ładny, letni wieczór, on wystawia na parapet otwartego okna boombox i wrzuca ich ulubione kasety. Tak, to – niestety - disco polo.
Przez pola i łąki, zagłuszając ptaszki, pasikoniki i żaby grzmi muzyka wiejskich zabaw. Umpa umpa,  Biełyje Rozy i inne.
I wiem, że oni tam tańczą! Po podwórku łażą zdziwione kury, trzódka nakarmiona, dom zamieciony.
Najpierw leci kilka piosenek, podczas których ona wynosi na ławkę po piwku i paterę ciastek, jakieś cukierki, a potem, gdy wypiją, on ją porywa do tańca i wywijają na trawiastym, wiejskim podwórku! Tańczą we dwoje - on ją okręca i przytula i znów okręca. Syn śmieje się siedząc w oknie.
Czasem wpadnie matka albo siostra z mężem, wtedy bawią się we czwórkę.  Pod piosenki, których nigdy bym nie słuchała, od których wolę kumkające żaby i ptaszki, albo Adele, no a nade wszystko starego rocka.
I… nie drażni mnie to! Nic a nic. Ani że za głośno, ani że niesie się to po okolicznych łąkach, że zagłusza naturę, że wieczór taki piekny i bez tego, ani że to umpa umpa.  
Majtam nogami na mojej ławce i uśmiecham się.
Może zazdroszczę?

    

1 komentarz:

  1. Fakt, szczęśliwi ludzie nam nie przeszkadzają. Nawet z umpa, umpa. A złośliwiec raz w ściane stuknie, wystarczy do złości

    OdpowiedzUsuń