wtorek, 24 czerwca 2014

Stara dobra klasyka.


Otóż byliśmy w Sali Kongresowej, na koncercie Charlesa Aznavoura.

Ostatni raz śpiewał w Polsce ponad trzydzieści lat temu. Znam go dzięki moim rodzicom, oczywiście i radiu. Mój tata go ogromnie lubił, więc czasem jakieś jego piosenki nastawiał na gramofonie zwanym wówczas adapterem, czasem radio nadawało francuskie i włoskiepiosenki i ja się z nimi osłuchałam, z Montandem, Piaf, Modugno, Milvą, Dalidą, Brelem, i niemieckim Udo Jurgensem, choć jako panienka wolałam mocniejsze uderzenie.Od kiedy jestem dorosła, ten rodzaj muzyki, romantyzmu, klasyki trafia do mnie z coraz większą mocą.Starzeję się, czy to szczepionka z dzieciństwa?

Pamiętam z tamtych lat drażniąca mnie Edith Piaf. Drażniącą, bo moja duszyczka dziecięca mimo (a może dlatego?) że cała była utkana z romantyzmu, a nawet egzaltacji, nie znosiła tej dawki dramatyzmu w jej głosie, bo może ów dramatyzm był nie na moją głowę?Jak wielu, którzy dzisiaj  nie dają rady słuchać wibrującego głosu Michała Bajora. Za wiele emocji?

Wracam do Sali Kongresowej.Najpierw taka uwaga natury obyczajowej. Gdyby ten koncert odbywał się 35 lat temu - zobaczyłam sporo pięknych kreacji - małych czarnych, eleganckich garsonek, spódnic z tafty i bluzek z połyskiem a panowie założyliby oczywiście garnitury, w najgorszym razie marynarki dokoszul. I tylko młodzi kontestujący przyszliby wyzywająco w dżinsach i swetrach w serek.Takie były czasy, że Kongresowa i nazwisko artysty zobowiązywało.Obowiązywała też punktualność, a dzisiaj... 

Dzisiaj o czasie to odlatują tylko samoloty i pociągi.  Mamy dzisiaj czas płynny - na bilecie jest wyraźnie napisane, że początek koncertu, uroczystości, przedstawienia czy eventu jest o 20.00 a o tej porze dopiero schodzą się nonszalanccy spóźnialscy i jeszcze uważają, że to na nich się czeka, więc wchodzą 20.15 na ludzie, rozbawieni bez cienia zażenowania jeszcze pogdają to tu, to tam.

Nie lubię tego, jestem inaczej wychowana. No, ale jesteśmy w Sali Kongresowej o czasie, więc rozglądam się i czekam na tę Wielką Chwilę. Nareszcie wchodzą muzycy i zaraz natychmiast skromnie za nimi - ON. Burza oklasków i z mety wstajemy, żeby powitać dawno oczekiwanego gościa. Taki to był spontaniczny odruch! Czyli kochamy go.

Ten drobny i niepiekny już żurnalową urodą pan porusza tym, że jest wielkim profesjonalistą, że sam prowadzi konferansjerkę, nie używa półplaybacku i ma ...dziewięćdziesiąt lat!

Zanim doczekałam się tego koncertu kilkakrotnie znajdowałam sobie w Internecie różne jego występy z zeszłego roku, a to we francuskim studiu, a to na koncercie. Miałam wrażenie (bo tak się chyba nastawiłam) że głos mu już leciutko drży, ale dajmy spokój - mówiłam sobie: pan ma dziewiąty krzyżyk!

Podczas koncertu Siwy nachylił się:

 - ...cokolwiek mu drży, to z pewnością nie głos, Złotko.- powiedział z wielką satysfakcją. 

Tak, głos ma ten sam od lat - czasem mocny jak dzwon, czasem liryczny, łagodny, ciepły.
W chórku towarzysza mu dwie dyskretnie śpiewające panie, jedną z nich 
jest córka - Katia Aznavour z którą zaśpiewał w duecie słynne Je voyage.
Ogromnie nas wszystkich wzruszył tym, że jedną piosenkę zaśpiewał na dwa głosy - głosem własnym i w języku migowym, bo tym była liryka. Jest drobny, żeby nie powiedzieć mały, czasem siadał na wysokim krześle i śpiewał, śpiewał... Ma świetną, dyskretną mimikę i oszczędne ale czytelne gesty - jest Mistrzem, a ja bardzo cenię mistrzów.To było wielkie wzruszenie. I tak myślałam sobie, co w tym wszystkim jest takiego szlachetnego? To szacunek! Po pierwsze szacunek Azavoura i innych wielkich i prawdziwych artystów do nas - odbiorców.  To własna ciężka, praca, osiąganie mistrzostwa w tym co się robi, zaangażowanie  rzetelność zawodowa, i skromność. I to prowokuje reakcję zwrotną, bo to co czułam ja i zapewne znakomita większość widowni to był nasz wielki szacunek dla Aznavoura i towarzyszących mu artystów za to co, i jak robią.No i świadomość ile on ma lat...

 Żadnych fajerwerków, dżetów czy cekinów, falbanek i zawijasów, szokowania publiczności strojem, nagością czy trącaniem nas co chwila okrzykiem "halo, Warszawa (Sopot, Opole) jak się bawicie?" żadnego poklepywania nas po ramieniu czy wręcz szczypania w zadek. Jak bardzo głęboki Rów Mariański jest między takimi koncertami, a innymi które oglądałam z zażenowaniem ostatnio. Będę miłosierna i nie przytoczę nazwisk ludzi którzy wchodzą na scenę jak paniska do knajpy, z mety traktując nas jakby powiedziała moja dostojna babcia "...za pan brat, jak świnia z pastuchem" wołając "hejka, jak się bawicie?", ubrani tak jakby właśnie wrócili z wielogodzinnych zabaw intergracyjnych w lesie.
 Niekiedy mam wrażenie że są 
niedomyci i po sporej dawce piwska, w bejsbolówkach żeby ukryć łysinę, w adidasach i szortach na wielkim, transmitowanym koncercie a nie na plaży. 

Ten typ nonszalancji mi nie odpowiada, ale wszak to dla młodzieży, (dla Słupka) więc milknę. Skoro oni to kupują...

Wczorajszy wieczór - wspaniały i tak bardzo się cieszę, że dane mi było usłyszeć go na żywo, bo to było jakby róża przez otwarte wpadła okno.

Wasza M.

https://www.youtube.com/watch?v=5sOb1lRnMRA 


5 komentarzy:

  1. Pani Małgosiu, ale pozazdrościłam...
    Pozdrawiam z Pragi (czeskiej)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Małgorzato tak jak przeczytałam Pani książki z wielkim zainteresowaniem, tak i ten wpis. Brzmiący tak szlachetnie. tak brakuje tej elegancji, tego poszanowania innych na co dzień. Wszyscy powtarzają świat się zmienia, taka kolej rzeczy, tylko dlaczego w takim kierunku nonszalancji w zachowaniu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Popatrz w jakich fajnych czasach zyjemy, ile mamy radosci i wzruszen wspominajac stare czasy PRL-owskiej szarosci. Ile czlowiek mial wtedy pragnien, ile nadziei, ile snow, ktore mialy sie nie spelnic, a jednak... Powrot tych momentow z przeszlosci czyni nas ludzmi jeszcze bardziej szczesliwymi, powiedzialbym ludzmi nie do zdarcia. Aznavour zawsze wruszal, zawsze pozostal dla mnie taki cielesny i namacalny, ile razy On uczynil mnie przytulonego do czegos pieknego. Ups, rozczulam sie... Kostek

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam uwielbiam jak Pani pisze, juz slyszę ta muzyke....

    OdpowiedzUsuń