poniedziałek, 9 maja 2016

Odrażający, brudni, źli....


Tomaszowi Motylińskiemi dedykuje i dziękuję. 

Przed Lidlem łazi chłopak. Na oko 16 - 17 latek. Bezzębny i śmierdzący, ale miły. Pyta ludzi czy może pomóc rozpakować wózek do bagażnika w zamian za pieniążek w wózku.
W sklepie robię zakupy. Staję w kolejce do kasy. Przede mną miły pan lat na oko 35+. Ma pełen wózek. Za mną staje pani w ciąży, z mężem. Mają w dłoniach jakieś drobiazgi, więc miły pan puszcza ich przed sobą.
Ja:
- Jakie to miłe. Dodaję uśmiech.
Pan się uśmiecha i kryguje:
- Ach doprawdy. To normalne!
- ...miłe. Rzadko spotykane.
- No, niech będzie coś miłego na koniec tygodnia, prawda? + uśmiech.
Wychodzę ze sklepu, a pan się jeszcze ślimaczy szukając pudeł.
Młodzian bez przednich zębów pyta nieśmiało czy może mi pomóc, ale ja mam w wózku żeton.
- Trudno - uśmiecha się i odchodzi.
- Może kupić ci coś do jedzenia? - pytam przechodząc obok niego.
Ożywiony mówi:
- Gdyby pani mogła....
Idę do samochodu. Wrzucam zakupy, wracam do sklepu. Nie biorę go ze sobą, tego chłopca. Kupowałam podobne wiktuały koledze, który chlał, aż się zachlał na śmierć. Wiem czego potrzebuje młody, poza tym co sobie uzbiera i nie wchodzę w to, NA CO ZBIERA. Bo nie wiem. Domysły odrzucam. Bywają złudne. Może na kompot? Może na piwo? Może na życie? NIE WIEM!
Biorę mu 4 gotowe hamuburgery, dwie wędzone ćwiartki kuraka, litr soku pomidorowego i litr pomarańczowego, dwa kilo jabłek, pastę do zębów, szczoteczkę i mydło grejpfrutowe, a przy kasie multiwitaminę rozpuszczalną. 49 PLN.
Wychodzę i widzę jak młody pyta owego miłego pana o możliwość odprowadzenia jego wózka. Miły pan macha ręką jakby się odganiał od muchy. Body lunguage mówi “Idź mi stąd! Idź!” Przykry widok. Można podziękować bez tego pogardliwego machania, chłopak nie jest namolny. Można odmówić bez poniżania. Grzecznie odchodzi. Idzie prosto na mnie i twarz mu się rozjaśnia. Nie wierzył, że mu kupię.
Podałam mu torbę z jedzeniem
- Ojejka (fajne to “ojejka”) to dla mnie? Dziękuję pani! Szeroki, bezzębny uśmiech.
Dodaję też folię z tymi dwoma kilogramami polskich jabłek
- ...i to też? Jejka!
- Trzymaj się, chłopaku!
Miły pan już nie wydaje mi się taki miły. Znaczy, jest miły wybiórczo. Jego decyzja.
Bezzębne chłopię będzie miało co zjeść. I już.
Czemu ja o tym publicznie, narażając się, gdy rok temu Tomasz Motyliński, na falę może nie hejtu, ale focha? Bo to właśnie on i cała ta sprawa zaświtała mi w głowie, gdy wyszłam z Lidla z zakupami i ponownie zobaczyłam tego chłopaka. Zrobiłam mu zakupy bo mogłam, bo miałam czas i pieniądze. I szlus!
Zrezygnowałam z ulubionej Metaxy (50 pln w Lidlu) na rzecz czterech hambuksów, kuraka i soków. Kosztowało mnie to 12 minut z mojego życia. I MAM TO W D****IE, że ktoś mi powie, iż napisałam o tym z taniej ochoty lansu. Jakiego lansu?! Napisałam to, bo BYĆ MOŻE ktoś jak ja za Tomaszem Motylińskim pójdzie i kupi komuś jedzenie. To takie proste. Tomasz Motyliński też napisał o tym, żeby ktoś (ja) zrobił to, co on zrobił, zamiast popchnąć wózek “niechaj se wyjmie te dwa złote” (choć to też jest jakaś tam forma pomocy). Jemu, temu bezdomnemu, zarówno owe dwa złote razy ilość wózków, jak i jedzenie jest potrzebne NAWET, gdy jest narkomanem.
Bo już nim jest. Jeśli jest. Bo jest głodny.
A mogłam jeszcze (i właściwie powinnam i głupio, że na to nie wpadłam) pogadać z nim, gdyby chciał. Miałam czas... Może coś by mi nakłamał? A może powiedział prawdę? Półprawdy? A może nic? Nie zagadnęłam go, bo nie chciałam uchodzić za wścibską, ale może fajnie byłoby okazać mu zainteresowanie choć na chwilę? Czemu stracił zęby? Co jest nie tak z jego życiem? Nie snuję domysłów, bo zapędzają w dziwne rejony stereotypów, uprzedzeń i właściwie to nie chcemy wiedzieć... Wiedza zmusiłaby do jakiegokolwiek zaangażowania się. A to trudne. Raz, że sam ten człowiek może nie chcieć pomocy dwa, że trzeba byłoby masę działań, żeby pomóc sensownie. Praca, lokum i jakiś rodzaj psychoterapii. To oznacza odpowiedzialność i wysiłek zakończony z rzadka pełnym powodzeniem szczególnie, gdy w grę MOŻE wchodzą narkotyki? Może alkohol? Może.
Już raz przez dziesięć lat kumplowałam się z alkoholikiem pomagając najpierw niemądrze, potem z pełną wiedzą o tym jak pomagać, widząc, że moje/nasze przyjaciół wysiłki idą na marne, bo on kochał tę naftę, te stany odlotu. Miły był. Kompletnie pozbawiony alkoholowej agresji. Po prostu szedł spać w lepszy świat. Na trzeźwo życie go bolało. A ten młody? Pije? Ćpa? A może nie? I myślę że to “może nie” - niepokoi nas tak, że wolimy nie wchodzić w to, kim ten młodziak jest i czemu jest taki brudny i śmierdzi, jak stracił zęby, dom i godność.
...o, szlag! Mogłam mu jeszcze kupić płyn do prania. Zapomniałam.

5 komentarzy:

  1. Nie ma już dzisiaj ludzi dobrych całodobowo. Są tylko tacy jak ten pan przy kasie, etatowi i na pokaz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Są... Są, tylko mało nas, ale są!
    https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1273910449304847&set=a.116756558353581.14224.100000577112682&type=3&hc_location=ufi

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Panią za podejście do ludzi słabych, biednych. Tak się chyba rozumie miłosierdzie?

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie miłosierdzie - skromnie pomagać i lubić ludzi.
    Też mam tak,jak ktoś mnie prosi o pieniądze- mówię nie ale mogę kupić jedzenie. W 2 przypadkach na 10 wybierają jedzenie. Pomagajmy sobie na miarę swoich możliwości - lepiej się potem śpi i patrzy w lustro :) Pani Małgosiu - już pisałam ,że Panią bardzo lubię :)
    Baśka O

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń