czwartek, 23 listopada 2017

Czyli jednak można!
Maleńki i miły głos jeszcze a propos mojego tekstu i głosu o ciemnych okularach.

Czytam wywiad z Ignacym (Karpowiczem) i oczy przecieram.
Cytaty:
"W „Miłości” jednak – mam taką nadzieję – wzruszenie pojawia się mimochodem, między słowami, zgodnie z logiką opowiadania. Po co kłamać, skoro można nie?"

"– Z pewnym patosem powiedziałbym, że w życiu jest jakiś limit mułu. Po przekroczeniu tej wartości granicznej albo zostajesz automatonem, albo próbujesz wydostać się na ląd"

"Kiedy myślę o miłości, która, niespodziewana i nieoczekiwana, pojawiła się w moim życiu, przewartościowując absolutnie wszystko, uderza mnie jedno – mój świat uległ uproszczeniu i uporządkował się sam z siebie. Okazało się, że od prawdy się nie umiera ani nie dostaje pryszczy."

"Kształtem miłości piękno jest – to Norwid. Kto nie dostrzega piękna, ten nie zdoła być dobry – to Karpowicz."

"Bez miłości karleją Piękno, Prawda i Dobro. Stają się własnym przeciwieństwem”.

"I – banał – nawet jeśli jednej osobie jakoś ta książka coś ułatwi, to pomyślę, że było warto."

"Kolory raczej idą w tęczę."

Panie Ignacy kochany, jak ja się cieszę!
Proszę się nie dopatrywać zgryźliwej frajdy.

Czyli miłość...

Otóż to! Mimo, że dusza wyje czasem i skowyczy, szczeka i warczy z różnych powodów, to ciągnie do miłości, norwidowskiego piękna, dobroci i uczciwości, choć dla twórców ona nudna. I harmonia nudna, i serdeczność też, ale właśnie te NUDY utrzymują nas często w poczuciu sensu i bezpieczeństwa.
Jeszcze wiele przed Panem zaskoczeń, zamyśleń.
Odkryje Pan zapewne też to, że w pewnej chwili życia marnieje wzrok, ale wyostrza się świadomość, że mimo truizmu "przecież każdy umiera" zacznie ta świadomość dotykać jakoś prawdziwiej, bo zamajaczy Panu napis META. Bywa, że dotkliwie, zdumiewająco, gdy – na przykład - odbierze Pan któregoś dnia w przychodni wyniki badania krwi...
A mogą też one dotyczyć tej „miłości, która, niespodziewana i nieoczekiwana, pojawiła się w życiu”, w Pana życiu.
To wszystko, te poruszenia wzloty i upadki sprawiają, że się pisarzom ulewa na klawiaturę. I dobrze.
I ono, to życie, doprawdy (u Pana, u mnie) nie składa się z wódy lanej z gwinta, siekiery w plecach i kurew w gardle.
Bywa znośne, bywa też zwyczajne i piękne, choć piękna bywa maluśko, szczęścia też nie za wiele, ale jest!
Warto o tym pisać nawet, jeśli temu czy innemu sfochowanemu krytykowi będzie nie w smak.
Pozdrawiam serdecznie :-)



Wszystkiego dobrego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz