wtorek, 10 września 2013

Znajomy, nieznajomy? Kolega, niekolega ?

…no i tak sobie rozmawiamy, i ja mówię, że „mój kolega z sieci…”, a ona na to:
– Jaki kolega? Przecież się nie znacie!
– No, osobiście to nie, bo on mieszka w Seattle (Mszanie, Pusan, Cieszynie, Sydney, Milanówku – dowolne wstawić), ale się znamy!
– E, tam! No, coś ty! Takie znanie! pfff...
No, właśnie. Czy to jest znanie czy nie znanie, jeśli poznaliśmy się w sieci, i gadamy sobie od roku, dwóch dziesięciu, szczerze ględząc o wszystkim? Ja znam już jej/jego poglądy, rodzinę, lektury, zapatrywania etc jak własne, wymieniamy uwagi i rozmawiamy częściej i szczerzej, obszerniej niż z kolegami z „reala”, dla których mamy mało czasu w ciągu dnia (dojazd, kawa, nawet obiad, i odjazd, bo życie wzywa). Dla znajomych z sieci mamy czas specjalnie wyłuskany i niewymagający makijażu, a nawet założenia butów, odpalenia samochodu czy kupienia biletu na tramwaj czy pociąg.
Siedzę sobie wieczorem w domu, wykąpana i z maseczką na włosach, w szlafroku i klikam do znajomej w Moskwie, znajomego w Krakowie, czy córki w Sydney, synowej w Legionowie albo koleżanki po piórze z Mrągowa, znajomego poety z Lidzbarka. Czasu mam ile chcę, jest wieczór, pralka robi pranie, a mi się zebrało na opisanie mu/jej dzisiejszych przemyśleń z kolejki w sklepie (urzędzie, z jazdy samochodem – cokolwiek tam…) I sobie klikamy – leniwie, nieśpiesznie, szczerze. „Wklikujemy” dokumenty, zdjęcia, linki do piosenek, filmów, slideshow...
Taka korespondencja jest bogatsza, głębsza, a taka znajomość przez to też nabiera wielowymiarowości, wielu poziomów - od ploteczek, po duszne zwierzenia. I, czy ktoś taki, jest znajomym czy nieznajomym? Czy mogę nazwać go/ją koleżanką? Kolegą? Czy nie, bo nie ściskałam mu/jej ręki, nie objęłam nigdy, nie siedziałam blisko.
Czy to bezpośrednie spotkanie, uścisk ręki daje nam prawo nazwania kogoś znajomym? Kolega, to ktoś bliższy, to rozumiem, ale czy konieczna jest cielesność? Bezpośredniość? Poznanie mimiki, gestykulacji, bodylunguage? Czy dzisiaj „wirtual” może być tym jedynym łączem i sprawcą znajomości, koleżeństwa, przyjaźni i miłości? Wszak Ewelina Hańska i Honore, kochali się listownie, („real” tylko popsuł tę relację). Wszak Heloiza i Abelard poznali się w „realu”, a właśnie „wirtual” podtrzymał ich (nazwę to delikatnie) znajomość (przyjaźń, miłość?) zdecydowanie bardziej.
Czy tkwić w dawnych formach – znajomy, kolega to ktoś, kogo znam z „reala”?
Czy iść naprzód, i z lekka jednak przedefiniować pojęcie znajomy, kolega, i zgoda na wirtualne poznanie? W czym gorsze jest rozmawianie przez skyp’a od rozmawiania przy stoliku kawiarnianym? Czy koniecznie muszę uścisnąć, przytulić, siedzieć obok? W czym wielostronicowy mail ,który po kliknięciu w mig jawi się komuś za oceanem, albo w odległym mieście i odpowiedź na niego, jest gorsza od nocnej Polaków rozmowy?
No…? 


9 komentarzy:

  1. Hej:)Ja tez sie nad tym czasem zastanawialam i rozmowy przez neta tez prowadze ,ale tylko z tymi ktorych poznalam na żywca .Mysle ze jednak bardziej wartosciowe jest spotkanie realne ,bo dzieki temu czlowiek jest bardziej odkryty ,bo tu dzialaja zmysly wzroku ,sluchu i nawet jak rozmowca moze pieknie wodę lać ,to jest to bardziej wyczuwalne dla odbiorcy .Ciekawy temat w ogole jest ,sama czasem mysle jak to sie wszystko rozwinie jak to bedzie wygladac za np 30 lat?:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielu znajomych poznałam "w sieci", powoli przenosząc te znajomości do "reala". Jedne relacje się psuły, drugie się pogłębiały. Jeśli ktoś mieszka 500km ode mnie to trudno iść na kawę, ale "magii" nabiera chwila, gdy siadam z tą kawą przed monitorem i wiem, że gdzieś tam po drugiej stronie Ona/On wyczuje ten zapach i otworzy pocztę, czy odbierze połączenie na Skype!
    Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach spokojnie można przenieść pojęcia "znajomy", "kolega", a czasem nawet i "przyjaciel" do świata wirtualnego, czasem nasze "wirtualne relacje" są głębsze niż te "realne", jest zdecydowanie mniej barier, a zwłaszcza bariery wstydu. Choć to już wiążę się z tym, że pisanie zawsze było i jest bardziej intymne niż rozmowa.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że Pani się jeszcze waha, ja już nie, choć rozumiem, uwielbiam swoich znajomych FB i uważam, że ten kto to wymyślił jest geniuszem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybaczcie proszę, ale ta nieuchronność czasów i skracanie odległości dzięki technologi i szybkosci komunikacji nie jest zastępowaniem dobrego przez lepsze. Internet i komunikacja wirtualna tak, ale relacje tylko przy poznaniach osobistych, dopiero wtedy odpalamy kolejne zmysły, jak zapach, dotyk, ciepło.....etc .... mogę wymieniać. To co jest w sieci nadal pomimo skoku cywilizacyjnego jest płydsze, mnie pełne, niedoskonałe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście,że tak.Genialnie jest móc poznać ludzi, których (gdyby nie internet)nie mielibyśmy okazji poznać nigdy.Jednak jeśli to możliwe dobrze jest zweryfikować z czasem nasze wyobrażenie o kimś z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie waham się :-) jestem za tym, żeby rozszerzać pole skoro technologia pozwala kumplować się z kimś z kim spotkanie bywa niespełnione (np prosta rzecz - pieniądze i ceny biletów na antypody), a przytoczony przykład Eweliny i Honoriusza wskazuje że właśnie real popsuł te piękne, listowne relacje...
    Reasumując - moim zdaniem spotkanie owszem - świetnie jeśli można, ale jeśli wystarcza nam wymiana myśli, nawet wypowiadanych na skype - nie degradowałbym tych znajomości, przyjaźni, kumplostwa do gorszych tylko innych. Pozdrawiam i dziękuje za wpisy :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z takich wirtualnych znajomości często wyciągamy więcej, jesteśmy bardziej szczerzy, otwarci. Tak potrafią się rodzić prawdziwe przyjaźnie. Nie zaszkodzi, jeśli za lat kilka będzie można się potkać w realu, ale sama świadomość, że po drugiej stronie monitora siedzi ktoś z kim możemy porozmawiać szczerze i bez ogródek potrafi zdziałać cuda. w ten sposób poznałam moją przyjaciółkę, która choć Z drugiego końca polski, rozumie mnie jak nikt inny - a ja rozumiem ją. Znamy nasze problemy, marzenia, wspieramy się ... i żadna odległość nie jest w stanie tego zmienić!

    Można przyjażnić się wirtualnie i jest to przyjaźń równie cenna. Można mieć wirtualnych kolegów - i nie są oni mniej warci tylko dlatego że nie możemy w tej chwili ich dotknąć.
    A często, są oni więcej warci niż ci, którzy otwarcie klepią nas po plecach ... by za rogiem obgadać nas z innymi ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie znajomości wirtualne,to namiastka wolności.
    Wolności której nie mogę osiągnąć w realnym życiu .Co ja piszę-realne jest to co mogę popisać .Reszta to wegetacja

    OdpowiedzUsuń
  9. hej;) a gdzie nastepny wpis czekam i czekam:)))

    OdpowiedzUsuń