Nareszcie jest z nami. Dał się namówić i Siwy przywiózł go.
I jestem z nimi.
Tatko Siwego ma 90 lat. Odejście (nigdy nie mówi śmierć) żony załamała
Go ale nie zabiła, On nadal żyje bo ma fantastycznie opiekujące się nim wnuki i
córkę w swojej miejscowości. Siwy daleko, więc ze starszym widywali się
sporadycznie. Nie było sprzyjających okoliczności, nieważne.
Teraz nareszcie są ze sobą niespiesznie, serdecznie, blisko.
Chodzą na spacery, robią razem zakupy, wspominają gadają, gadają…
Ja jestem potrzebna jako kucharka i „otoczka cieplna” i staram się być
za kulisami. To jest ich bycie razem – moje występy niepotrzebne.
Z radością pitraszę, i gdzieś się tam pałętam, a oni wreszcie z pełną
świadomością i zapasem czasu – rozmawiają.
Wczoraj na przykład, Siwy z Tatą rysowali i spisywali najdokładniej jak
się da, drzewo genealogiczne. Jakie to ciekawe!
Tata opowiadał dużo – jaki ma jasny stan umysłu! Jakie wyraźne
wspomnienia, jaka pamięć do dat, i do tego też poczucie humoru!
Opowiada o rodzinie – licznej i poplątanej. Słucham. Z lekka
zazdrością, że ja jedynaczka, że w moim domu tylko dwójka dzieci, a ich –
sześcioro, niżej ośmioro i jak to było w domu, kto komu pomagał, jak się
rozkładały obowiązki, jaka była zabawa, koleje losu… Jakbym czytała i oglądała
obrazki w sepii.
Tatko jest bardzo zdyscyplinowany – wnuczka młoda pani doktor nauczyła
Go, że ciało i umysł, zwłaszcza stare, trzeba ćwiczyć, dlatego tatko spaceruje
kilka razy dziennie, a tu podoba Mu się rześkość powietrza, cisza łąk i spokój
lasów.
Umysł ćwiczy nawet sam – rozwiązuje z zapałem krzyżówki. Wzruszają mnie
koślawe litery stawiane drżąca ręką. Czasem rzuca pytanie:
- Małgosiu, dziecko, Kubasińska to jak miała na imię?
- Mira, tato.
„Dziecko” – pięknie to brzmi. Ja, pięćdziesięcioletnia plus kobieta –
babka, a tu „dziecko”. Nie mam już rodziców z żadnej strony a tu mój przyszywany
teść mówi do mnie „dziecko”. Rzadko, bo jest też galantem i unika
„dzieckowania” dorosłej kobiecie, ale zdarzyło się a mnie – radość! Galant w
zachowaniu, uprzejmość ma we krwi. Codziennie zakłada krawat. Nawet do ciepłych
koszul o domowym charakterze. Żadnych rozlazłych dresów!
- … a marka słodyczy, mam wszystkie litery oprócz pierwszej …azer.
- Fazer – odpowiadam wcale nie tak mądra, tylko szybko sprawdzająca w
Necie.
Choć i Net tatkowi nie obcy, chętnie na skype rozmawia z wnukiem
mieszkającym daleko. Układa wirtualne pasjanse…
Dla nas trzyma się życia. Dla nas, bo za żoną tęskni bardzo. „Zostawiła
mnie tu nie wiem czemu” – mówi z wyrzutem.
I nie wiem – wierzy, czy nie wierzy, że się spotkają?
Wiara w takie spotkanie daje siłę. Wiem, Tato.
Witam!!!Jestem pod wrażeniem Pani książek,bardzo chcę nawiązać kontakt z tego powodu,że mam ciekawy temat do napisania nast następnej książki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProszę napisać na stronie https://www.facebook.com/pages/Ma%C5%82gorzata-Kalici%C5%84ska/136232306476359
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem to " dziecko" wypowiedziane przez starsza osobe do nas, juz nie dzieci:)) Jest to takie wzruszajace. Pamietam jak obchodzilam piecdziesiate urodziny i zadzwonila do mnie moja tesciwa z zyczeniami, cytuje; " dziecko, ty jestes jeszcze taka mloda dziewczynka", jechalam samochdem i niewiel brakowalo a spowodowalabm wypadek, tak mnie zaskoczyly jej slowa.
OdpowiedzUsuńW jakis sposob rozbawily, niewatpliwie jednak wzruszyly.
Starosc niestety Panu Bogu sie nie udala, ale duzo zalezy od nas. Czytajac o Tatku Siwego mam przed oczami mojego dziadka, zawsze pod krawatem, ciagle ciekawy swiata w ostatnich latach swojego zycia najwieksza jego tragedia bylo to, ze tracil wzrok jednak nie poddawal sie i czytal uzywajac szkla powiekszajacego.
Pozostal wielkim autorytetm dla kilku pokolen, moich rodzicow, mnie,mojego syna.
Zycze Panstwu wszelkiej pomyslnosci, a Tatkowi Siwego duzo zdrowka i niech bedzie z Wami jak najdluzej w tak swietnej formie.
Lubię czytać o takich ludziach! Proszę serdecznie pozdrowić swojego teścia!
OdpowiedzUsuńŻe też mi się tacy teściowie nie trafili... 35 lat mieszkam pod jednym dachem z ludźmi, którzy są mi zupełnie obcy. Roszczeniowi, wrzeszczący, można ich pokazywać w muzeum miar i wag jako wzorzec nieprawdopodobnego wręcz egoizmu. Mam wrażenie że urodzili dziecko po to żeby mieć z tego korzyść. To żona była zawsze jednocześnie córką, matką i babcią
OdpowiedzUsuńpani Małgosiu ,to fajnie że ma pani taką osobę koło siebie,zazdroszczę.Zawsze miałam potrzebę mieć kogoś takiego przy sobie ,ale niestety nie mam takiego szczęścia, moi rodzice nigdy nie dawali mi takiego poczucia ciepła rodzinnego, chociaż nie byli złymi rodzicami ,ale brakowało tego ciepła. O teściach nie wspomnę ,bo tu to niema żadnej więzi ,nie tylko w stosunku do mnie ale również do mojego męża.Bardzo się boję o swoje relacje z moimi synami ,i robię naprawdę wszystko żeby było inaczej . Marzy mi się moja rodzina taka ciepła i kochana ,gdzie synowe będą chciały ze mną porozmawiać od serca ,a wnuki będą chciały posłuchać bajek i wspomnień.A NAWIASEM bardzo lubię pani powieści ,ostatnio przeczytałam Lilkę, bardzo polecam ją moim koleżankom,nie mogłam się oderwać POZDRAWIAM Katarzyna
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego, a co dalej?
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem.....serdecznie wszystkich pozdrawiam. Wiesława
OdpowiedzUsuńHej:) szkoda ze ja Nie mam takich tesciow :( Tatulek dawno zasnal snem wiecznym a tesciowa z tych co to nadmiernie kocha swojego synka ,nadopiekuncza wiec jak nie trudno sie domyslec tylko czeka na okazje i by wytknac mi rozne takie tam ;) niezmiernie cieszy mnie jednak fakt ze sa kobiety ,ktore maja cudownych przyszywanych ,,rodzicow'' ,chodz z czasem pewnie sa rownie bliscy jak ci prawdziwi..
OdpowiedzUsuńCudownie ,ze Pani o tym napisala .To okrutne jak ludzie stają sie bezduszni wygodniccy.Wzor czerpią ich dorosle dzieci do czego to prowadzi o zgrozo!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzień dobry Małgorzato! Zwracam sie po imieniu, ponieważ taka obowiązuje miedzy bloggerami konwencja. Jest to tez moim zdaniem miły sposób nawiazania jakiejs wspólnoty, zadzierżgnięcia bliższej znajomosci, bez stawiania sobie od razu sztucznych barier wynikajacych z konwenansów.
OdpowiedzUsuńJestem tutaj po raz pierwszy. Poczytałam sporo Twoich postów. Pisane są ciepłym, prostym a przy tym pełnym bezposredniosci i wrażliwosci stylem. Tak samo, jak ksiązki zresztą.
A powyższy post o dziewięćdziesięcioletnim Tacie przeczytałam ze wzruszeniem, zamysleniem, tęsknotą za czasami, gdy zyła jeszcze moja ukochana Babcia i też zawsze ze wszystkim chciała byc na bieżaco. Wciąż w duszy młoda i niekonwencjonalna. Brakuje mi jej...
Życzę Siwemu by czas, który został jeszcze jego Tatce był jeszcze bardzo długi i by mogli razem cieszyc sie tym bezcennym czasem. Taki Tato to skarb (przypomina mi sie od razu "Tato" Whartona - cudna lektura, do ktrej po wielekroc wracałam...)
Pozdrawiam Cię Małgosiu serdecznie i zapraszam bys kiedys w wolnej chwili wpadła do mnie na bloga ( wewanderers.blogspot.com). Może znalazłabys i u mnie cząstkę ciekawej do eksplorowania rzeczywistosci lub nieomal baśniowej nierealnosci, którą bardzo lubię?!:-))
A mnie dobry Bóg obdarzył ...teściową. Nie będę się rozwodzić nad okolicznościami typu/ 2 corki już na emeryturze,mieszkanie dla jednej z nich, ale matka u synowej/ale chcialam powiedzieć, że dzięki Jej obecności, wiem ile we mnie...brzydkich emocji, zachowań, myśli..i nie jest to ironia. Jestem wdzięczna za tę trudną lekcje, bo dzięki temu poznaję lepiej siebie. Pozdrawiam ciepło. Czarownica z Mazurskiego lasu:)))
OdpowiedzUsuń