niedziela, 13 października 2013

Chochoł, czyli rozmówki w Necie.

Używam czasem angielskiego zwrotu: straw – man argument, czyli „chocholi argument”. W tłumaczeniu niebezpośrednim, to zwyczajne nasze „wciskanie dziecka do brzucha” (taki idiom). Częste bardzo w komentarzach w Necie, czyli niedoczytanie tekstu prawidłowo, czytanie już z (zazwyczaj) negatywnym nastawieniem, żeby jak najprędzej walnąć swoje, które ma w zamiarze powalenie autora tekstu jednym kopem.
Bardzo częstym zabiegiem jest budowanie komentarza z nieistniejących w tekście tez, (straw – man agument odnoszenie się do własnych projekcji) albo tez wykoślawionych przez komentującego – tylko po, to żeby móc walnąć swój ostry i depczący autora komentarz. Do tego jeszcze ulubiona broń niektórych komentatorów – wycieczki ad personam, jakieś sugestie w stylu a „ty jesteś gruba, brzydka, i nie masz męża”. W zamiarze – cios w podbrzusze i powalenie na glebę.
Żałosnym i częstym zabiegiem jest też skakanie po skrajnościach. Dość typowe u nastolatków, żenujące u dorosłych a zdawałoby się myślących ludzi. Np. Na mój żal, że współczesne media zalewają nam dramatami, łzami i smutkiem, komentator (specjalista od wywalania wszystkiego w kosmos) pisze z jawną agresją: „no, to się przełącz na Disney Channel!” „Jedz watę cukrową” itp. Nie ma na to odpowiedzi, bo z rozemocjonowanymi agresorami nie ma dyskusji.
Także udawanie troski, czyli argumenty w stylu „a w Ameryce biją Murzynów”, „domagasz się piękna w literaturze, a Syryjczycy (Żydzi, Palestyńczycy, etc, etc) cierpią z powodu wojny” zwala z nóg jak nieświeże powietrze. To też jest rodzaj straw man argument czyli demagogia i walenie na oślep argumentami nie z tej bajki
Hejterstwo to nic innego jak pogłębiona o totalne chamstwo metoda opisana przez Schopenhauera:
– Wyprowadzić przeciwnika dyskusji z równowagi (przez bezczelne zachowanie względem niego), gdyż zdenerwowany nie będzie w stanie wszystkiego przemyśleć i dopilnować. Przykład: „ swoim minimóżdzkiem nie jesteś w stanie ogarnąć…”. Czy też zgrabne: „Pani twórczość nadaje się co najwyżej do zamkowej toalety, by umilać damom defekację.” – merytoryczne i eleganckie, doprawdy! Albo pod zdjęciem faktycznie pięknej aktorki: „Ta baba ma być ładna? Ma wykręcone giczoły i pryszcze i jeszcze włosy jak mietła, a sukienka – tylko do pasania krów!”. Znamy? Znaaaamy!
Czasami faktycznie autor uprasza o przeczytanie tekstu źródłowego raz jeszcze – gdy komentator ewidentnie błądzi, ale to też bywa tani chwyt niby grzecznych respondentów: „czytaj ze zrozumieniem!”. To bywa obraźliwie, zwłaszcza wtedy, gdy faktycznie trzymamy się tematu ale mamy inne zdanie. Ale bywa że nie… Wtedy owa porada ma swoje uzasadnienie, bo sami czasem na własne potrzeby tworzymy owego chochoła nieświadomie, dywagujemy odchodząc od tematu czując, że tu, na nowym gruncie będzie lepiej. (czyli dywersja – odskakiwane na zupełnie innych teren tematyczny i wprowadzanie nowego wątku, z którym poradzimy sobie lepiej).
Grzechem też jest kompletna niechęć do podpisania „protokołu rozbieżności” – gdy ma się różne zdania na jakiś temat. Zarzucanie autorowi tekstu, że nie powinien się wypowiadać, zwłaszcza gdy atakujący ma inne zdanie.
Typowy przykład to jakieś teksty o prezydencie miasta, o szóstoklasistach, o czymkolwiek, co akurat dzisiaj budzi fale kontrowersji. Nawet wśród bliskich znajomych, jak się ma inne zdanie – jest się narażonym na takie właśnie zabiegi w dyskusji, jak jechanie ad personam, demagogia, czy skakanie po ekstremach dla skontrowania rozmówcy za wszelką cenę o nie przyznania mu prawa do własnego zdania.
O, tak... A jak jeszcze komentatorzy nie znają prawdy (nie zadali sobie trudu i nie sprawdzili u źródeł) i szermują domysłami jako faktami to już się robi nieśmiesznie. Jak wtedy, gdy ludziska utożsamiają np. moją książkę z serialem i zarzucają mi jego płytkość i „mydełko”. Trzeba się było pofatygować i poczytać – z serialem wzięłam swego czasu rozwód i wycofałam nazwisko, skoro była to „radosna twórczość osób”(którym PR – u robić nie zamierzam). Cóż TVP – kolos i monopolista ma wielka siłę, a ja z wiatrakami walczyć nie umiałam, nie chciałam. W końcu film się wielu podobał, więc o, co drzeć szaty?
I tylko jedna osoba, znana i poważana, przeprosiła mnie za tę niezręczność – gdy skrytykowała serial i przypisała mi tę krytykę jako autorce… scenariusza. Można!
Kłania się Schopenhauer jako żywo!
W swojej pracy o erystyce, przytacza swoje znane pesymistyczne argumenty co do ludzkiej natury – ludzie są z natury źli, nieuczciwi, próżni i gadatliwi. 
Hmmm, smutne ale nie pozbawione prawdy!
Dużo się nauczyłam na Fb. Tak dużo, że śmiem twierdzić, iż w szkole na języku polskim powinna być jakaś część o prowadzeniu rozmów w sieci ze szczególnym uwzględnieniem zasad normalnej dyskusji. A termin: trollowanie, dywagacja (czyli odbieganie od tematu, nie mylić z dygresją, czyli celowym odskoczeniem od tematu żeby zilustrować sam temat) i stworzenie chochoła (straw man argument), i nade wszystko praca samego Schopenhauera (powiedzmy w liceum) – powinny być tematem klasówek.
Może byłoby sensowniej w sieci, mniej napaści, chamstwa a więcej dyskusji na temat?


6 komentarzy:

  1. Pani Małgosiu, utożsamiam się z Pani poglądami na temat poziomu językowego i "straw – man argument" użytkowników portali społecznościowych. Wstyd mi za niektóre pseudo dyskusje i jako nauczycielowi, i jako zwykłemu człowiekowi. Takich pokładów niskiej kultury osobistej i językowej nie spotka się nigdzie, zapewniam, Z wyrazami sympatii- Halka S. Halloes

    OdpowiedzUsuń
  2. No mnie sie tez przeczytalo po polsku: straw - maM argument :D, dobrze, ze mi z tym chocholim argumentem sie nie zgodzilo i wrocilam do poczatku. Mnie jakos to wszystko nie przekonywuje tak jak uwaga o czytaniu ze zrozumieniem - to nie szkola aby zwracac uwage (to niegrzecznosc taka sama jak inne zdania niegrzeczne) ale jakas tam rozmowa, bo i nie dyskusja nawet. Mam jednak ciagle wrazenie, ze w takich rozmowach zwraca sie uwage na nick rozmowcy (autorytet) a nie na sama tresc tego co pisze nieznany, anonim, uczestnik bez wczesniejszego udzialu w wymianie zdan. Ot i problem po obu stronach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że te trolle internetowe na co dzień nie potrafią wydobyć z siebie ani słowa, a na portalach czują się lepsi by ukryć przed sobą swoje kompleksy. Ta droga nigdzie nie prowadzi, więc nie warto się przejmować takimi bzdurami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Małgorzato,
    Nieźle się Pani po nas, autorach komentarzy, przejechała. Najwyraźniej bardzo zabolały ...
    Do siebie wzięłam przede wszystkim słowa: "Trzeba się było pofatygować i poczytać – z serialem wzięłam swego czasu rozwód i wycofałam nazwisko". Nie odpowiadam za Pani spory z TV i za "a ja z wiatrakami walczyć nie umiałam, nie chciałam." Przykro mi, że nie zabezpieczyła i nie wyegzekwowała Pani swoich praw.
    Pozwoliłam sobie wyrazić moją osobistą opinię w sposób wydaje mi się merytoryczny i kulturalny (choć gorzki). Teraz czuję się ... jak uczennica pouczona przez zezłoszczonego na jej głupotę nauczyciela. Cóż ... żal... i jeszcze ten "Schopenhauer jako żywo! W swojej pracy o erystyce, przytacza swoje znane pesymistyczne argumenty co do ludzkiej natury – ludzie są z natury źli, nieuczciwi, próżni i gadatliwi.
    Hmmm, smutne ale nie pozbawione prawdy!". A optymizm z poprzedniego wpisu?
    Margola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margola.

      Nie przejechałam się po NIKIM! To tekst o komentarzach.
      I Pani znów coś mi dokleja czego nie ma. Nie, Pani Margolo, nie zabolało. Moja myśl - "jeszcze jedna niedoinformowana".
      Cały tekst napisałam już dawniej, bo komentarze w Necie aż się proszą o taką klasyfikację. Teraz uzupełniłam z lekka.
      Żeby coś komuś wytykać, trzeba sprawdzać. Nie wytyka się Andrzejowi Sapkowskiemu klęski serialu, bo głośno dał odpór i wyraził swoje zdanie. Odciął się. Ja też dałam w Polityce swego czasu głos w sprawie serialu, no i nie ma mojego nazwiska wśród realizatorów filmu - trzeba sprawdzać, żeby mieć czym wojować. "Nie odpowiadam za Pani spory z TV i za "a ja z wiatrakami walczyć nie umiałam, nie chciałam." Przykro mi, że nie zabezpieczyła i nie wyegzekwowała Pani swoich praw."
      Oczywiście że Pani nie odpowiada, cóż to za sugestia i do czego ją doczepić? Nie da się prawnie zabezpieczyć tego żeby realizator nie schrzanił sprawy. Czy A. Spakowski, czy K. Grochola odpowiadają za filmy oparte na ich prozie? Nie. Chyba że pisali scenariusz. Ale nie pisali. I ja nie pisałam i nawet konsultantem nie byłam. Z telewizją nie ma dialogu!
      Tak wygląda w Polsce (i na świecie) prawo autorskie - realizator ma wszelkie prawa, może kupiony tekst przerobić nawet na film porno. Tyle że nikt z nas, zawiedzionych tego nie wiedział do czasu realizacji naszych filmów. Stąd złość Joanny Chmielewskiej, Jana Grzegorczyka, A. Mularczyka i innych wkurzonych realizacjami, albo próbami realizacji. Besztając mnie za serial, należało się dowiedzieć, czy ja w ogóle w tym przedsięwzięciu brałam udział? To się nazywa research i broni przed napisaniem czegoś, co może nosić znamiona zwykłego pomówienia.
      Ktoś bardzo znany i ceniony popełnił ten sam grzech, ale potem przeprosił, nazywając swoje zachowanie niegodnym i głupim. Można? Można!

      W tekście wyraziłam swoje zdani, nikomu konkretnie nie przypinając łatki, nie lecąc po nazwiskach. Tekst jest o wieloletnim trendzie, który mnie akurat nie odpowiada, a nie np. o pani X czy panu Y. W ogóle się nie posługiwałam nazwiskami żeby nikogo nie urazić. (Z poprzednich edycji książki niektórych pisarzy, fakt, nie wszystkich, przeczytałam, smętnie jest - nadal tak uważam). Ale sama, personalnie oberwałam potężnie z łatkami i niewybrednymi tekstami włącznie tylko za to, że mam to, a nie inne zdanie i tego nie rozumiem, bo Pani, czy kto inny może mieć inne wrażenie, i o tym napisać w tonie polemiki, z obroną swego zdania etc., a nie napaści osobistej. Prawda? Pozdrawiam Panią. :-)

      Usuń
  5. Anonimowo często piszę z lenistwa i nie wiedzy: nie chce mi się rejestrować, szkoda mi czasu i myśli uciekają, albo porostu czasem tego nie umiem. Pewnie, ze obraźliwych komentarzy jest wiele, ale i autorzy, a i Pani, często nie szanują zdania innych i merytorycznej krytyki. Mnie samej Pani napisała, na grzeczną uwagę, że nie do końca się zgadzam z Pani językiem, żebym po prostu nie czytała, jeśli mi się nie podoba. A nie o to chodziło: lubię Pani książki w przewadze, ale czasem są do lekkiej korekty, bo i fakty poplątane. Chamska krytyka i nie merytoryczna jest nie fajna, ale jeśli możemy coś zmienić, to czemu nie możemy często się wypowiedzieć, bo jesteśmy obrażani? Lubię Pani blog również, ale tez nie z każdym tekstem się utożsamiam i czy mam być pouczana przez Panią: to nie czytaj? To też niegrzeczne.

    OdpowiedzUsuń