poniedziałek, 19 maja 2014

Szklanka do połowy, czyli żyrafa

Czytam wywiad z Kasią Grocholą i mam „powracającą melodyjkę”.
Pani dziennikarka generalnie jest za, ale  (musi być ALE) wtrąca:
Irytuje mnie, że serwuje mi pani bajki o rycerzu na białym koniu.

- A dlaczego nie?
Bo takie historie się nie dzieją.
I tu opada mi szczęka, bo jest więcej takich zarzutów, do Kasi i innych piszących. Że jeśli piszemy o czymś fajnym, to jest irytujące bo „przecież tak w życiu nie ma!” (pominę grafomańskie dziełka typu Harlequiny – także rodzime). Chodzi o zwyczajne opowieści o pogodnym życiu.
„Bo takie historie się nie dzieją” – upiera się pani i szlus!
Co za biedni ludzie… Co za ubóstwo w postrz
eganiu świata!
Ale może to jest tak, że dzisiaj mamy naprawdę dużo – gadżetów, wolności, radości, nie umieramy z głodu, przetrwaliśmy kryzys, wieś się buduje, ogródki pięknieją, w Biedronkach tłok, w kościołach śluby w pięknych koronkach, w kawiarniach zniżki 50% dla mam z dziećmi, a mimo to  … „Dobre historie się nie dzieją!
Panuje jakaś moda retro na dostojewszczyznę. Z całym szacunkiem dla Dostojewskiego ale on był i jest niepowtarzalny. I był dobrze osadzony w swoim postrzeganiu świata. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko mrocznym widzeniom, tematom, ale żeby był TYLKO rewers. A awers? Nie ma! – grzmią dziennikarko – krytyczki.
Tak się składa że obie , ja i Kasia Grochola cenimy świetny amerykański film „Magnolia”. Co za amerykańska dostojewszczyzna  w świetnym wydaniu! Ale i dobry obyczaj jest miły oku i komedia...
Wiele osób sięga po mrok, nędzę i krew to zazwyczaj po to, żeby wstrząsnąć czytelnikiem. OK., tak też można, ale trzeba być Larssonem, żeby zrobić to wielce udatnie. A dziś to jest częsta recepta na oklaski krytyków.
Wracam do pani dziennikarki, bo i ja się spotkałam z podobnymi zarzutami: „Tak ludzie nie żyją, nie rozwiązują swoich problemów tak  zgrabnie!” czyli panie z gruntu uważają, że problemy muszą być nierozwiązywalne, latami człowieka motać i niszczyć,  w rodzinie miłości nie ma, a jak jest to podszyta zdradą, że wszystko jest oślizgłe i podstępne, kobiety wredne albo upadłe, (ale heroiczne) a faceci to drewniane kukły bez mózgu wypełnione stereotypową sieczką.
Ale gdy posiedzieć z panią dziennikarką przy kawie i wejść w prywatne sprawy, okaże się, że wychowała się w fajnej rodzinie, że tatuś był świetny, a prababunia to z pradziadkiem poznali się w kolei transsyberyjskiej i to ci była historia! Zupełnie jak ona i jej luby w samolocie do Hiszpanii!

Spotykam się z czytelnikami, znam ludzi, historie i ich rodzin, i zazwyczaj to są normalne przypadki pełne nudnego dobrego życia, miłości i zwyczajności.
Mają krytycy rację - z tego się dobrej powieści nie ukręci!  A zwykłą powieść bez zadęć, oni z mety i tak zglanują, bo „tak nie ma w życiu”.
W moim życiu też nikt nikogo nie gnoił, nie gwałcił, nie niszczył nadto pełno tego w koło – to wszystko jest ostatnio tak eksploatowane, że już nie robi wrażenia.   
Opisywanie świata to kwestia optyki. Pół szklanki pustej, pół pełnej.
Można oczywiście rozwód roztrząsać latami, rozorywać poczucie krzywdy (albo winy), można latami w sobie hodować urazę do mamusi, że kazała nam sprzątać pokój, albo nie puszczała na randki, i do taty który był srogi i nieprzystępny. Można się wściec na jakieś życiowe niehalo, zbić w złości ślubną zastawę, ale potem już żyć na tyle fajnie, na ile się da! Skoro miliony umieją …
Nie ważne jak upadasz, ważne jak się podnosisz.
Ba! Ale gdy szybko i zdrowo podniesiesz swojego bohatera/bohaterkę, to ci tego wyniosłe dziennikarki nie wybaczą! „Tak w życiu nie ma!” – orzekną krótko.

Znam młode stare i młode małżeństwa u których miłości i dobroci, czułości i niemodnego liryzmu mnóstwo! Domy w których świeże kwiaty, domowe nalewki, przytulanie i serdeczność, kulawy pies z przytułka jest codziennym obyczajem. Historie miłosne ludzi w średnim i dojrzałym wieku jak z bajek, aż korci żeby o tym pisać! Ale … zawsze się znajdzie pani dziennikarka, która wie, że „tak dobrze to nie ma!”. Biedna.
To jak z Anglikiem, który po raz pierwszy poszedł do ZOO i stanął przed klatką z żyrafą. Wielce zniesmaczony powiedział: „Coś takiego! Nie róbcie z nas idiotów! TAKICH zwierząt po prostu nie ma!”.
 

8 komentarzy:

  1. Pani Małgorzato, czytałam wywiad z p. Katarzyną Grocholą i to co mi sie bardzo niepodobało, to właśnie pytania dziennikarki podważające powstawanie literautry jaką Pani i Pani Grochola tworzycie. Jednak ksiązki Pań się świetnie sprzedają, są czytane "od deski do deski" - najdobitniej świadczy to o tym, że jest zapotrzebowanie na taką własnie literaturę. Nie mieszkam obecnie w Polsce, ale śledzę rynek wydawniczy, "zamawiam" u moich córek interesujące mnie pozycje i całe walizy książek wywożę na drugi koniec świata, i doczekać się nie moge kiedy Pani, Pani Grochola i kilku innych pisarzy napisze nowe książki :-) Pozdrawiam serdecznie :-) Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie lubię Pani książki za to, że jest w nich tyle normalności. Mam 25 lat i dostałam nie raz po łapach i zapewne jeszcze dostane ale myślę, że kiedyś spotka mnie taka miłość i takie życie, wspaniali przyjaciele jak choćby na rozlewiskiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Małgosiu, nie czytałam wywiadu, ale klimat rozumiem. Mnie nasuwa się jedno zdanie: lepiej narzekać, niż poszukać pozytywów! Stąd właśnie biorą się zdania: tak się w życiu nie dzieje. Ubolewam nad biedą emocjonalną tej dziennikarki, jak i jej nie podobnych. Życie jest piękne, niezwykłe, problemy są po to, by docenić czas gdy ich nie oraz chwilę po ich rozwiązaniu i każdy może znaleźć swój "dom nad rozlewiskiem", albo "swój kawałek podłogi" czy też "swoje zielone wzgórze", trzeba tylko chcieć!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Małgosiu, niedawno moja przyjaciółka (a dodam, że mogłaby być moją Mamą, bo kobieta pod 50-tkę) zostawiła etatową pracę, mieszkanie i psa. Bez znajomości języka wyjechała do Anglii. I co? Po 6 miesiącach cieszy się legalną pracą (żadne fanaberie), uznaniem ludzi i nowo poznaną miłością (Anglik, który świata poza nią nie widzi). Język przestaje być barierą. A w niej odrodziła się radość życia i spełnienie. Da się? Da!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko moze istniec. Wystarczy tylko chciec :) To tak jak z wiara w Mikolaja czy Wrozke Zebuszke :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Katarzyno! Proszę pisać dla nas kobiet, nie dla krytyków i dziennikarzy. Mam 33 lata, dom i pracę na glowie, pośpiech i zwyczajne problemy. W chwilach kryzysu sięgam po wszytkie serie Rozlewiska i wyłączam się. Uwielbiam te chwile relaksu. Proszę pisać, byle nie do szuflady!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ja napisalam - Pani Katarzyno? - Nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło. Przepraszam Pani Małgorzato;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polacy panicznie boją się usmiechac i cieszyc z niczego.Gdy jest się dla nich milym,uwazają ,ze czegos się od nich chce;.komentują to i przedrzezniają.Jest to potworne i przykre.Tacy nachmurzeni i nieufni ludzie usilują sciągac innych na tzw.ziemię,nic dziwnego, ze zostają w koncu sami.Pozdrowienia.Magda.

    OdpowiedzUsuń