Ja
jednak jestem romantyczką.
W
osobie księdza, którego trafiła strzała Amora, vel Piorun Sycylijski, widzę co
innego niż zastępy policzkujących go publicznie Polaków. Romantyczka…
I
nie coming-out tego pana mnie zaskakuje, ale bracia Polacy.
Oto
kilka lat temu przyszła pora na coming-out’y celebrytów i mieliśmy wysyp
wywiadów z osobami LGBT, które pięknymi słowami opowiadały, jak to cudownie
wreszcie wziąć głęboki oddech i wykrzyczeć światu, że jest się zakochanym,
kochającym i kochanym Człowiekiem. Hura!
Poszły
za tym w ślad konferencje, sesje w kolorowych czasopismach, wywiady a tabloidy
dorabiały różniste tła. Ach, jakie mamy poczucie uwolnienia, Prawdy i jak pięknie zrzuciliśmy kajdany fałszu i zakłamania! Tęcza
na placu Zbawiciela, kolorowe parasolki i cud z miodem!
Ze
zdumieniem obserwuję, jak wobec księdza, który naiwnie uczynił to samo (a
dlaczego by nie?) Polacy, nawet nie bardzo katoliccy i niekatoliccy, a i bracia
ze środowiska LGBT biegną z gwoździami i wołają gniewnie jak w musicalu Jesus
Christ Superstar:
-
Crucify him! Crucify him!
Nie
takiej reakcji środowiska spodziewał się ksiądz Charamza, choć wiedział, że
oberwie od swoich, zapewne sądził, że społeczność LGBT powie mu choć dobre
słowo.
Padają
słuszne skądinąd argumenty, że „widziały gały co brały”, gdy wstępował w
kapłaństwo. I później też wiedział… No, nie ukrywajmy – wiedział.
Ksiądz Charamsa wiedział i wierzył.
Ale od jakiegoś momentu przestał.
I oto przyszedł moment, w którym
otaczający go fałsz i obłuda a nawet podłość przekroczyły masę krytyczną i nasz
bohater zdecydował się wkroczyć na drogę Prawdy z okrzykiem – DOOOOOOOOŚĆ!
Co było punktem zapalnym?
Stara, wyświechtana miłość, w którą
dzisiaj nikt, kto policzkuje publicznie księdza Charamsę, nie wierzy. Księża,
ateiści, a nawet geje zarzucają mu cynizm i wyłącznie chęć zaistnienia w
przestrzeni publicznej, którą dotąd oni zajmowali – commingoutowcy i księża
opluwający LGBT, wszelkie ekstrema.
Inni jeszcze widzą w tym spiskową
teorię, że oto za chwilę mamy synod w sprawie rodziny i że zapewne jakieś
postępowe gremium podpuściło księdza, żeby wyskoczył jak przysłowiowy Filip i
zaszumiał, przytoczył piękne i okrągłe słowa papieża o homoseksualistach. O
tym, że kościół powinien być jak szpital…
Jeśli faktycznie byli tacy spiskowcy,
kierujący księdzem z tylnych rzędów to na co liczyli? Trudno przewidzieć, ale
jeśli tacy są, to są optymistami na granicy naiwności. Celibat pozostanie, a
niechęć do homoseksualistów jest wpisana w uczucia naszych biskupów niezależnie
od zaleceń papieża.
Prywatnie nie ma dla mnie znaczenia gest
księdza Charamsy. Gratuluję endorfin i odwagi, a też świadomości jak bardzo
oberwie. Żal mi księdza Charamsy, który ewidentnie odlatuje na skrzydłach
uczucia.
Niemniej aberracja celibatu i
najzwyklejsza miłość, a w tym miłość homoseksualna dotyka wielu, BARDZO wielu
księży, kleryków, zakonników.
Mnie też od zawsze uderza ten fałsz, ale nie o tym ja! Mnie dzisiaj zaskoczyła furia z jaką środowiska niekatolickie i LGBT rzuciły się na księdza.
Jedyna, która oficjalnie go wspiera (oprócz mnie romantyczki) jest Anna Dryjańska (feministka!), która słusznie zauważa:
Mnie też od zawsze uderza ten fałsz, ale nie o tym ja! Mnie dzisiaj zaskoczyła furia z jaką środowiska niekatolickie i LGBT rzuciły się na księdza.
Jedyna, która oficjalnie go wspiera (oprócz mnie romantyczki) jest Anna Dryjańska (feministka!), która słusznie zauważa:
- ksiądz kochający budzi
większe oburzenie niż ksiądz gwałcący
Prawda, jakie
to prawdziwe?
I jeszcze:
I jeszcze:
„Wbrew pozorom, prawda nie wyzwala rzymskokatolickich
przywódców, tylko przysparza im kłopotów, bowiem ideologia watykańska opiera
się na udawaniu.
Kobiety udają, że nie stosują antykoncepcji i nie przerywają
ciąży, mężczyźni udają, że się nie masturbują, młodzież udaje, że nie uprawia
seksu przed ślubem.
Rodzice dzieci z in vitro udają, że do zapłodnienia nie
doszło w klinice leczenia niepłodności, a duchowieństwo udaje, że skutecznie
stłumiło naturalne potrzeby seksualne. Księża (nie wszyscy) udają, że ich
partnerki to tylko gosposie, a księże dzieci udają, że ich ojciec jest wujkiem.
I jakby tego było mało, wszyscy udają, że są heteroseksualni.
Reguły są przecież jasne: ksiądz nie może być gejem, tak samo
jak działacz węgierskiej partii Jobbik nie może być Żydem. Przy takiej
potworności blednie wszystko inne, nic dziwnego więc, że ksiądz kochający budzi
większe oburzenie niż ksiądz gwałcący. Wartości religijne nie muszą mieć nic
wspólnego z etyką. W gorących komentarzach internetowych Charamsa już
porównywany jest do Judasza.
Rzesze hetero-Jezusów z
satysfakcją wymierzają wirtualne policzki.”
Obserwuję z jak dziką
frajdą ludzie wymierzają mu te policzki, jak bardzo Polacy to lubią. Czy
dlatego, że on tak egzaltowanie, szczerze mówi o swojej miłości? Czy dlatego,
że faktycznie oni tacy są praworządni, że ukartowany happening pt „spróbuję
kruszyć beton katolicki” tak ich razi? Nie rozgrzeszą księdza, który po latach
doznał iluminacji?! Który MOŻE da początek dyskusji o skostniałych doktrynach?
Szczerze mówiąc nie rozumiem TAKIEJ skali hejtu.
Szczerze mówiąc nie rozumiem TAKIEJ skali hejtu.
No, jestem romantyczką.
Sądzę, że GDYBY ksiądz nie zakochał się w swoim Eduardo, nadal żyłby uciśniony,
w kłamstwie i hipokryzji. Miłość, stan zakochania
to wiadro endorfin we krwi i wtedy świat wydaje nam się prosty, do zdobycia!
Zawojowania! A endorfiny dodają skrzydeł, spidu, wielkiej odwagi. Pamiętam
jeszcze jak wygląda taka miłość.
Mało kto widzi na filmach
z wyznaniem księdza Charamsy zakochanego chłopaka. Ja widzę. (Romantyczka!).
Większość widzi błazna i zaprzańca
zapominając, ilu zakochanych (znanych) mężczyzn wołało jeszcze niedawno ze
sceny, ekranu, z tabloidu:
– Jestem gejem! KOCHAM! Jestem kochany! Jakie to
wspaniałe uczucie wołać o tym! Jaka to WOLNOŚĆ! To mój publiczny comming out!
Piszcie o tym, mówcie! Fotografujcie nas!
Postawiono im tęczę na placu Zbawiciela i co….? Charamsa się na nią nie załapie? Niegodny?
Postawiono im tęczę na placu Zbawiciela i co….? Charamsa się na nią nie załapie? Niegodny?
Bo zrobił to wg jakiegoś
scenariusza, ukartował to? To źle?
Bo zmienił zdanie,
dojrzał, zrozumiał skalę hipokryzji, w której żył 12 lat?
Bo uwierzył, że choć
trochę zarysuje, nadłamie, katolicki beton?
Bo chciał coś jeszcze na
tym ugrać dla siebie? A czemu – nie?
I czemu budzi tak wielką
niechęć swoim oświeceniem?
Naiwny, zakochany mężczyzna - ksiądz oberwie. Popełnia publiczne seppuku po NIC.
Tylko po to, żeby oberwać od tych, na których liczył, bo polscy geje
spoliczkowali go tak, jak gorliwi katolicy.
PS.
Stefan Niesiołowski jawi się dzisiaj, jako osoba o wiele bardziej zabetonowana
niż papież Franciszek. „Ten pan napluł kościołowi w twarz!” (pomijam wstręt z jakim mówił o wzajemnych relacjach księdza który trochę chyba przesadził z czułymi gestami, ale cóż ENDORFINY robią swoje. Mnie czułe gesty nie brzydzą)
A jednak, nie napluł, panie profesorze. To kościół pluje w twarz swoją obłudą, ukrywaniem pedofilii, udawaniem, że nie ma pojęcia o skali seksualności wśród księży, o (de facto) rodzinach (ksiądz i „gosposia”) żyjących na plebanii (na księżowskie dzieci alimenty płaci kuria), o powszechnym homoseksualizmie wśród duchownych.
A jednak, nie napluł, panie profesorze. To kościół pluje w twarz swoją obłudą, ukrywaniem pedofilii, udawaniem, że nie ma pojęcia o skali seksualności wśród księży, o (de facto) rodzinach (ksiądz i „gosposia”) żyjących na plebanii (na księżowskie dzieci alimenty płaci kuria), o powszechnym homoseksualizmie wśród duchownych.
„Modli
się pod figurą a diabła ma za skórą” -
tak odbieramy tę hipokryzję i choć i Zakochany Ksiądz robił to przez
lata, na jego plus zapisałabym ocknięcie się i prośbę o reformowanie kościoła,
w imię zasad współczesnej wiedzy i humanizmu, z oczywistym kosztem publicznego wystawienia
się na hejt.
Jako puentę zacytuję piosenkę Jana Kaczmarka :
Oj, naiwny, naiwny, naiwny…
Jako puentę zacytuję piosenkę Jana Kaczmarka :
Oj, naiwny, naiwny, naiwny…
A rzeczywiście naiwny skoro uznał, że nie obowiązuje go (przez 18 lat!!!) celibat i nie obowiązuje go przykazanie "nie cudzołóż"... A może jednak nie był naiwny, tylko świadomie kłamał i oszukiwał wspólnotę?
OdpowiedzUsuńNie wiemy czy przez 18 lat oszukiwał.
OdpowiedzUsuńWiemy że hiporyzji powiedział DOŚĆ.
I ja nie o tym!
ja bardziej o dziwnej reakcji środowiska LGBT które oklaskiwało artystów i celebrytów w ich comming out'ach ale księdza policzkowali ile wlazło.
Pisałam dzisiaj o tym, w odołaniu do małżenskich ślubów. Ślubujemy wiernemu i dobremu małzonkowi (małzonce) a jeśli okazuje się że on/ona kłamliwa, obłudna i wredna, może przemocuwy/a, a może jeszcze co gorszego (pedofilia)?
Dojrzewamy do złamania przysięgi. CZasem nawet 20 lat
No ile rozwodów jest u wierzących?!
Tu podobnie.
Dojrzewał tkwiąc w hipokryzji i kłmswtwie az wreszci eprzyszła owa kropla która przeważyła.
Młodym klerykom wydaje się, że dadzą radę, a są zwykłymi ludźmi kórymi hormony rządzą jak chcą.
Mam nadzieję że na wokandę wróci celibat - w kościele protestanckim jest mądrzej - młżeństwo pastora jest jego siłą a nie słabością.
A papież ostatnio ładnie mówił o homoseksualiźmie.
Po takim odwaznym (Milosc wszystko zwycieza,jak widac) wystapieniu, innym ksiezom katolickim zyjacym"w grzechu ukrywanym"bedzie razniej na sercu i na duszy.Ja tez jestem Romantyczka,a ksiadz pralat Charamsy ma charysme ktora mi nie przeszkadza.Cala reszta to sprawa Kosciola Katolickiego niech sie i z tym zmierzy
OdpowiedzUsuńTo ja jednak wole ten katobeton, niż takie życie gdzie każdy może z każdym, jeśli tylko ma ochotę... Jeśli ktoś tu jest hipokryta to ks. Charamsa, wiedział co ślubuje i jaki sposób życia wybiera. Dla mnie to tak jakby po wielu latach małżeństwa ktoś sobie stwierdził, ze kocha inna i odchodzi. Uczucia są ważne, ale nie są wszystkim, jest jeszcze odpowiedzialność.
OdpowiedzUsuńMoże w takim razie poligamie wprowadzić, przecież z jednym człowiekiem przez cale życie tez ciężko wytrzymać... Może za jakiś czas to Eduardo dołączy jakiś Enrique albo inny Antonio. Przepraszam za to szydzenie ale jednej rzeczy nie znoszę, a mianowicie zdrady. Czy to w małżeństwie, czy w kapłaństwie. A tu ksiądz zdradził Boga. Rzecz mało oczywista dla tych, co w Boga nie wierzą... Ale w takim razie po co się wypowiadają.
Dla mnie ksiądz zakochany to najpiękniejszy gatunek księdza, pod warunkiem ze jest zakochany w Bogu. W końcu o to chodzi w byciu księdzem i nie ma co temu zaprzeczać...
W ogóle dziwie się skąd te rady, co Kościół ma robić, od osób które z nim i jego nauka nie maja już nic wspólnego... Może zaczną pouczać jeszcze Żydów i Muzułmanów, to dopiero będzie zabawa.
I według mnie celibat jest silą, a nie słabością. Ojciec rodziny po prostu na pewne rzeczy nie ma czasu... Juz widzę jak się wściekam na mojego męża, bo eucharystie idzie odprawić. Albo spowiadać. Oj byłby cyrk...
Pozdrawiam,
Natalia
Zawsze może się okazać, że cos co przysięgalismy za młodu (!) z głowina w chmurach przerasta nas.
OdpowiedzUsuńA w innych kościoąlch mąz i ojciec jako przywódca duchowy jest bardziej wiarygodny niż ci świątobliwi, w celibacie a potem wmieszani w paskudne afery, żyjący z gosposiami czy kolegami.
Po licho ta hipokryzja?
W czym niby ma tkwić siła celibatu?!
W umęczaniu się cielesnym albo duchowym?!
Niemoc bycia sobą jest gorsza niż śmierć.
OdpowiedzUsuńRodzi niewyobrażalne frustracje,prowadzące nas często
nad skraj przepaści, na dnie której mieszka całe zło świata.
Czy ludzie będą kiedyś mieli skrzydła ?