czwartek, 24 grudnia 2015

Przypowieść Wigilijna, czyli traktacik o mojej teściowej

To było dość dawno.
Komputery w powijakach, żadnych jeszcze sieciówek w Polsce, zatem i sms-ów nie było, było trochę ubogo ale chędogo.
Jesteśmy u teściów na Wigilii. Teść już nie żyje.
Teściowa moja, ukochana Jasia krząta się półślepa, ale we własnym domu zna każdy centymetr kubiczny. Jej dotyk sprawia że w „głowie” wszystko wodzi jak w 3D…

Z racji ciasnoty mieszkania ja siedzę w kątku żeby nie zawadzać, Mamie pomaga moja córka – najlepsza Jej pomocnica i przyjaciółka, mój mąż w sąsiednim pokoju dla zabicia czasu kontempluje tytuły książek pozostałe po Tacie, syn mu towarzyszy. Nie chcą zawadzać, dzień wcześniej byli poodkurzać i pomóc..
Czekamy na dalszą część rodziny, bo moja teścióweńka, stara i prawie niewidoma nie chce jeździć na Wigilię do nas: „- Oj ja nie lubię nowych miejsc, ja lubię swoje mieszkanie”. Od zawsze więc spotykamy się u Niej. Kiedy żył Tatko – czyli teść – też u nich zawsze ta główna Wigilia była.
Zawsze.
Mama, (czyli była moja druga Mama, taka Mama bis), wchodzi do pokoju i stawia na stole nieśmiertelną sałatkę jarzynową. Nagle, wyczuwając obecność syna, zwraca się do niego z dziwacznym (moim zdaniem) irracjonalnym pytaniem:
- Maciuś, wiesz, ja zamiast cebuli to wkroiłam szczypior, miałam tyle tego z wyrośniętej cebulki. To chyba lepiej, co, synuś?
Moja szybka myśl: po co ona pyta? Jaki facet będzie miał blade pojęcie o tym czy to lepiej, smaczniej z tym szczypiorem?! Normalni ludzie pewnie sarknęliby: „- A skąd ja mam wiedzieć?” a nadgorliwe żony już śpieszyłyby z pomocą mężowi mówiąc pouczająco ”- Mamo, a co to za różnica, daj mu spokój”.
Nie u nas. Nigdy tak nie traktowaliśmy naszej Jasi.
Mój mąż zwracał się do Mamy, do jej już prawie niewidzących oczu i mówił spokojnie, z miłością i pełnym zrozumieniem sprawy:
- Oczywiście, mamusiu!
W tym jego „oczywiście, Mamusiu” – jest wszystko. Akceptacja szczypioru, zrozumienie dla sprawy, jaką jest smak sałatki, ale nade wszystko komunikat, że słucha co mówi, że podchodzi do tego ze zrozumieniem, że ją kocha bezwarunkowo. Jak my wszyscy. Bo kochana jest i dobra. Od dawna, od czasów gdy Mama stała się nieporadna, półslepa, on mówił do Niej MAMUSIU. Czule.

Moja córka od lat, od czasów liceum, była wierną i serdeczną opiekunką Babci. Odbywała z Nią wspólne wypady na targowisko pod Halą Mirowską, wypełniała (ta ślepota Mamy …) wszelkie kwitki na pocztę. Bo Mama, całe życie księgowa, bardzo lubiła te zajęcia z kwitkami, opłatami i rozliczeniami i zawsze Jej się wszystko zgadzało, co do złotówki. Już niedowidząca nie radziła sobie z nimi, więc Basia była Jej oczami. Ona też robiła Babci pedicure z pełnym zrozumieniem faktu, że stary kręgosłup i ślepota nie dają szans na obcięcie paznokci u rąk i u nóg, na opiłowanie ich i natarcie starych rąk kremem.
Myślę, że troska i miłość mojego męża do Rodziców, potem do potrzebującej opieki Mamy, przelała się na nas wszystkich. Wszyscy kochaliśmy i skromnego, cichego Tatę i Mamę, Mamissimę, Moją Teściową.
Nie rozumiem sarknięć młodych kobiet na teściowe. A to foch, że przyjęte jest mówić „mamo” (dla mnie żaden problem, a moja mama też bardzo kochała i szanowała mojego męża, więc czasem sądziłam, że oni mają lepsza komitywę niż ja z nią J ), a one nie czują takiej potrzeby, bo to „obca osoba” (?) a to że teściowa (a w zasadzie świekra) w ogóle jest i trzeba się troszkę z nią liczyć, że ma własne zdanie, poglądy etc…  Że mąż nie porzuci nagle własnej matki na amen, stając się wiernym sługą żony. WYŁĄCZNIE. Zdziwione bywają, że on nadal kocha i troszczy się o starych rodziców.

Nie ubyło mi, nam, miłości w domu tylko dlatego, że Teściowie i moi Rodzice (Mama, Tatko, który zmarł zbyt wcześnie ) byli kochani i szanowani.
Myślę, że im więcej takich miłości tym lepiej. Bo ona – MIŁOŚĆ nie kurczy się, a rozrasta.
Dzisiaj to widzę tak wyraźnie i słowa księdza Twardowskiego:
Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” rozumiem bardzo głęboko.

Bardzo lubię słuchać o tym, jak mój syn czy moja córka wspominają dziadków. Obiady, opowiastki, wożenie na basen (domena Teścia), śmiesznostki, wszystkie wspomnienia dzisiaj otulane są czułością.
Czy i ja będę czule kochana gdy już stanę się trudna, niewygodna, nieporadna? 

Zaraz Wigilia. Zapalę świeczki pamięci na półce ze zdjęciami mojej Mamy, mojej drugiej Mamy, Ojców, ciotek, dziadków i babć. Za rodzinność i miłość. Za to, że moje dzieci mają ją w sobie i są czułe, spragnione rodzinności nawet wtedy gdy my Starszy stajemy się trudni, mniej zrozumiali, marudni.  

3 komentarze:

  1. Ja od początku szanowałam i szanuję Moją teściową. Nigdy nie było między nami nieporozumień. Każde sprzeczne poglądy staramy się zawsze "przegadać" Zawsze była i jest dla mnie drugą mamą
    I tak na świąteczny czas życzę:
    Bardzo dużo prezentów, mało w życiu zakrętów,dużo bąbelków w szampanie, kogoś kto zrobi śniadanie, a na każdym kroku szczęścia w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne rozważania o Teściowej takie ciepłe i serdeczne. Mojej Teściowej nigdy nie poznałam.Odeszła razem ze swoim mężem, a moim Teściem bardzo szybko. Pozdrawiam ciepło z Mazur😊

    OdpowiedzUsuń