wtorek, 21 stycznia 2014

Dywaniki i przydasie.

No i stało się. Przewrócił się we własnym domu, złamał kość szyjki biodrowej – senny koszmar starych ludzi. Tatko ma mnóstwo lat i z tego cieszymy się ogromnie.
Pisałam o Nim (http://kalicinska.blogspot.com/2013/09/kocham-cie-zycie.html) kilka postów wstecz. 
Uroczy starszy pan, mieszka sam, bo wdowiec ale córka i wnuki są u Niego właściwie codziennie.
No to co się stało?! Ano dywanik…

Pamiętam to z czasów, gdy mama była z nami a i z domu teściowej, że starsze panie mają skłonność do dywaników. Marzną im stopy, więc dywaniki są wszędzie, nawet w pokoju, w którym jest wykładzina dywanowa od ściany do ściany. Przy fotelu leży dywanik „bo tu się bardziej wyciera”, na fotelu kocyk, „bo się wysiedzi”, na oparciu lniana serwetka „żeby się nie brudziło od głowy”. W hallu dywanik, co się da zrolować do sprzątania ale za krótki, więc dosztukowany jakimś dywanikiem, i pod drzwiami jeszcze jeden, „żeby nie ciągnęło” i w łazience też dywanik, żeby wyjść z wanny „na ciepłe”, i drugi koło kibelka, żeby nie marznąć w stopy, jak się siedzi. I pośrodku też, żeby tak nie ciągnęło od podłogi.

Nasze mamy i ojcowie, starzy i niedołężniejący, już nie będą robić przetworów ale na wszelki wypadek na antresolce albo na werandzie, balkonie, w starej szafce kuchennej, mają skład słoików i butelek, na półkach w pokojach wszystko, co otrzymali w darze od życia, czyli miliard stoidełek, wazonów, porcelanowych filiżanek, z których nikt nie pije i zajączek jest, i święty Mikołaj, co został po świętach, kartki od przyjaciół i wnuków „Zobacz! Napisana długopisem! To od Tadzia!”, kryształy, „…ten, zobacz, dostałam, gdy szłam na emeryturę!”, i mnóstwo innych serwetek, ślicznych łabądków z papieru „Kasia zrobiła sama na pracach ręcznych!”, i popielniczka z papieżem czysta, bo tu nikt nie pali.
Wiem, wiem… sama się przywiązywałam do tych durnostojek i gromadziłam przydasie. Zdaje się że nadal to mam, choć właściwie córka lata temu uleczyła mnie z tego skutecznie a i kilka kradzieży, które mnie ogołociły z takich tam… rodzinnych duperelek.
Czemu ja o tym w kontekście szyjki biodrowej? Bo laska tatki oparła się o dywanik, a ten poszedł w ślizg, i … tatko walnął o podłogę.
To nam dało do myślenia.
Jesteśmy źli na siebie. Trzeba było MYŚLEĆ! Przewidzieć to, próbować wynegocjować owe słoiki i butelki, nadmiar zbieraczy kurzu i szmatek dywaników, które są dla starszych ludzi niebezpieczne. I niepotrzebne.

Tatko dałby się przekonać bo mądry jest i nieupierdliwy, ale uważaliśmy, że te dywaniki to pozostałość z dawnych lat, gdy mama je tu ułożyła (ale oboje byli jeszcze bardzo sprawni….) i może niezręcznie je z nagła wywalać? Tatko się do nich przywiązał - sądziliśmy. Trzeba było zauważyć, że to niebezpieczne, położyć w hallu wykładzinę i w łazience coś, żeby nie było lodowatej podłogi, i żeby tylko nie te dywaniki!
Teraz trzeba będzie tak czy siak, opróżnić pokój z miliona wspomnień i wstawić porządne ortopedyczne łóżko, bo tatko poleży długo, a przy takim zagraceniu – nie będzie jak Go obsłużyć.

Starzejemy się. Mam 55+… Wydaje się sobie sprawna i lekka, ale czas szybko biegnie. Czując się jeszcze na siłach myślę o tym, że i ja kiedyś muszę zadbać o nasze domowe BHP, bo wspominajki, przydasie, dywaniki, serwetki schody i progi, śliskie chodniki, wilgotna podłoga łazience czy kuchni mogą sprawić kłopot nie tylko starym, ale i młodszym, którzy muszą poświęcić sporo czasu albo pieniędzy, żeby zapewnić opiekę mamie, tacie cioci, dziadkowi, gdy ci fikną i złamią rękę, kość biodrową, cokolwiek. 

6 komentarzy:

  1. Ach te dywaniki. Mojej sąsiadki mama złamała rękę i rozczaskała głowę bo kapeć klapek zachaczył o dywanik przy łóżku w sypialni. Straszne! Gdzie to w nas taka zbieracza natura. Sama lubię te kurzołapki i dobrze, że nie mam za bardzo gdzie ich stawiać bo ciągle mam ochotę na kolejne.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieuchronnie przesuwamy się na taśmociągu życia. Ani się człowiek obejrzy i sam będzie stary i zniedołężniały. Teraz gdy dobiegam do 50, mam coraz większą świadomość, że życie jest cholernie krótkie.

    OdpowiedzUsuń
  3. weselnapiekarka28 stycznia 2014 14:48

    Oj tak,bardzo krótkie.Na dodatek niesprawiedliwe,gdy byłam młoda,gibka,szybka to niezbyt dużo umiałam,wiedziałam .Teraz,gdy tak dużo wiem.potrafię zrobić brakuje tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam jak u mojej Mamy w mieszkaniu było mnóstwo "przydasiów". Dywaniki, po kilku awanturach, wyrzuciłam, a i tak od czasu do czasu jakiś się pojawił. Na starość Mama gromadziła całe mnóstwo lekarstw. Po Jej śmierci, jak zobaczyłam zawartość szafek, to mnie powaliło. Wyniki badań lekarskich sprzed 20 lat, stare klisze rtg itp.
    Nigdy nie pozwoliła mi cokolwiek wyrzucić, a ja szanowałam Jej wolę. Pamiętając to Mamine chomikowanie, sama w domu wprowadziłam rygor - zero chomikowania, pełna eliminacja przydasiów.... no cóż, od czasu do czasu jakiś przydaś zadomowi się na dłużej... Walczę z tym i moi domownicy też. Pani Małgorzato, wszystkiego dobrego i zdrowia dla Taty !!! Pozdrawiam z Warszawy, Anita PS. Już dawno nie było nowej książki. Czy jest szansa na nową powieść ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo smutno mi sie robi, jak pomysle, ze i nas czeka taki los: opiekowanie sie rodzicami, ktorzy sa zbyt dumni, zbyt samodzielni zeby sie przyznac do slabosci...
    A o rzeczach gromadzonych bez celu (dla mnie) juz nie dyskutuje, tylko staram sie nie powielac bledow, i po roku czy dwoch, jak wspomnienia bledna to wyrzucam lub oddaje niepotrzebne pamiatki. Mam za to duzo zdjec, a z tych nie zrezugnuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń