piątek, 21 sierpnia 2015

Stare rodzicielstwo – czyli bywam cyniczna


Szum jest i sprawa jest, więc poczytałam i zabiorę głos, bo sama jestem kobietą i mamą. Na dodatek starą.
Podstarzała (no, jejka, nie ma co się unosić!) Podstarzała –nie młódka – pani aktorka obudziła się nagle samotna i zdesperowana, bo zobaczyła na własne oczy, co się będzie działo, gdy będzie tak stara jak jej matka i na dodatek niedołężna. Musi mieć opiekuna! Przytulankę – pocieszajkę.
Obawiam się, że to niestety przeważyło na szali decyzji pani aktorki – galopująca samotność.
I cała rzecz idzie nie o to, że urodziła, korzystając z całej tej machiny invitrowej, ale o powody powziętej decyzji i brak kalkulacji, bo – niestety – dziecko dzisiaj, to TEŻ kalkulacja: czy mam mieszkanie i pieniądze żeby je odchować. To się nazywa: odpowiedzialność.
Na dziecko trzeba choć trochę pieniędzy. Nie głodową pensyjkę. Może być pomoc rodziny i przydałby się fajny tatuś. Najlepiej pracujący.
Inaczej jest, gdy młoda gąska „wpadnie”, gdy jest mama, babcia, ciocie (bywa że i ojciec dziecka sumienie ma i odpowiedzialny jest) i przyszłość przed nią, przed nimi. Bardzo młoda gąska ma dwa wyjścia – wychować, albo oddać do adopcji. Ale gdy stara pani decyduje się na dziecko z in vitro, to ja bym wypytała dokładnie o motyw postępowania. CZEMU akurat TERAZ? Co sprawiło, że nagle taka decyzja? W Polsce robi się in vitro od 25 lat (jeśli pani jest „obrzydliwa” na metody tradycyjne).
Pani nie mając zaplecza – ani rodziny, ani pieniędzy – a na głowie starą, schorowaną matkę decyduje się na kupienie sobie dzidziusia. Nie myśląc o tym, że po sześćdziesiątce dopadają nas znienacka różne choroby. Tak, oczywiście, za młodu to też możliwe, ale na starość dopadają nas częściej. Tak już jest. Pani to powinna wiedzieć, bo ma chorą mamę i (powinna mieć) wiedzę o naturze ludzkiego organizmu). Oczywiście życzmy sobie wszyscy zdrowia, ale życzenia bywają zawodne.
Dygresja taka – łatwiej (i taniej) byłoby wziąć pieska ze schroniska, choć to też odpowiedzialność. No, ale piesek się nami raczej nie zaopiekuje…
Pisze się też w komentarzach o późnym ojcostwie, z jakimś wyrzutem, którego nie rozumiem. Ono od wieków nie przeszkadzało, bo staremu ojcu towarzyszy zazwyczaj młoda żona, rodzina i wszystko jest w porządku.Co więcej, nigdy nie słyszałam, żeby stary, samotny facet szukał sobie dawczyni jajeczka, dał swoje nasienie, zapłodnił i tak (albo inaczej) kupił sobie w ten sposób przytulankę na stare lata. Panowie raczej (jeśli już) wolą kupowane na godziny – starsze niż bobo – przytulanki (taki żart okolicznościowy) a jak rzeczywiście samotność im doskwiera, a mają „po kokardę” estrogenów – pies ze schroniska załatwi sprawę, bo to wierny i miły przyjaciel merdający ogonem i nie zrzędzący.
Nie ma wśród nas, wątpiących w bajkę pani aktorki o cudownym poczęciu, hejtu. Hejt to nienawiść, a nienawiści nigdzie nie czytam. Sama jej nie mam. Ot, z lekka jestem cyniczna.
We mnie jest niezgoda na taki egoizm i troska o te dzieci, a nie o dobre samopoczucie pani. I jest pytanie o sensowność takiej decyzji, w której nie widać troski o dzietność kraju, a wyłącznie egoistyczną decyzję osoby, która na dodatek obarcza mnie, Ciebie, nas, odpowiedzialnością za swoją zachciankę rozkładając rączki i mówiąc publicznie: „Nie mam za co wychować, pani Kopacz! Pani mi da!”.
I jeszcze drobiazg taki – pani się zarzeka, że dziecko jest z cudu, a nie z próbówki, a jednocześnie całkowicie ochrania, skreśla ojca. Że to niby „zamknięta sprawa”, więc – w domyśle – to my mamy być tym zbiorowym ojcem, fundując pani kasę na dzieci. To mi nie odpowiada. Nie pasuje do bajeczki o „dobru dzieci”.
Nie bez przyczyny (natura mądra jest) nasze, kobiece jajeczkowanie kończy się koło 40 – 50. Późne (nie przeczę, że bardzo szczęśliwe) matki narzekają, zwłaszcza, gdy samotne, na to, że zwyczajnie brak im sił, że fizycznie już im ciężej, (niż gdy były młode).
TAK, matka musi mieć siły i środki żeby być dobrą matką. W domu nie musi być bogato, ale i nie głodno, a z powodu braku sił dziecko nie może być zaniedbane.
To takie trudne do zrozumienia?
Tak trudno pojąć, że dziecko nie może być zachcianką, zabawką, a jest wielką odpowiedzialnością? Że LUBI mieć mamę i tatę? Że młodzi i silni rodzice mają z dzieckiem lepszą więź? Natura, do której dzisiaj tak lubimy się odwoływać tak to zmajstrowała i tak jest dobrze. Nic na siłę. Zwłaszcza za nieswoje pieniądze.

4 komentarze:

  1. ABSOLUTNIE ŚWIETNY TEKST!!! Zgadzam się ze wszystkim:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst od początku do końca: wstrętny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Urodziłam , mając 34 lata . To JUŻ było za późno . Wiem , co mówię. Dziecię szczęśliwie wyrosło . Teraz mam 60 . Wpadłam , z rozpędu , w "drugie macierzyństwo" -opiekuję się niesprawną mamą .
    A kiedy JA będę miała czas na siebie ? Pewnie nie doczekam pogodnego starzenia się .
    Zawsze już będzie za późno.
    Pozdrawiam p. Małgorzatę ; zgadzam się , że natura ma swoje prawa i czas nie stoi w miejscu .
    Chociaż ... też zrobiłam sobie antystresowy prezent ;) Mam goldena - najlepsza inwestycja w moim życiu ! On mnie rozumie i również przytakuje powyższemu tekstowi ( zresztą : i mojemu i p. Małgosi :-)))) )

    OdpowiedzUsuń