Święty dla przeciętnego człowieka nie jest kimś ważnym codziennie, to zazwyczaj ...postać literacka, patron różnych budowli i oczywiście ktoś, do kogo się zwraca wierzący o wstawiennictwo, bo skoro święty to ponoć ma MOC. Święty niechętnie używa swej mocy, gdy dzieje się coś tragicznego – wojna, zagłada, dramaty i tragedie. Święci też niechętnie się wtrącają w życie doczesne, bo życiem jednak kieruje bardziej przypadek i średnia statystyczna niż cuda.
Myślę, że o wiele ważniejsze w historii ludzkości są osoby, które faktycznie swoim działaniem zrobiły coś spektakularnego, dobrego i żeby daleko nie szukać: Janusz Korczak, Maksymilian Kolbe, Irena Sendlerowa, czy nasi współcześni Maria Łopatkowa, Zbigniew Religa, siostra Małgorzat Chmielewska, Jurek Owsiak, Anna Dymna i wielu innych. To po prostu dobrzy ludzie, z krwi i kości. Godni szacunku i naśladowania.
***
Tymczasem trwają uroczystości, które tak samo jak i śmierć Jana Pawła – nie sprawią niczego spektakularnie dobrego poza tym, że osoby wierzące przez krótką chwilę poczują w sercach nabożne ciepło, wzruszenie i mglistą chęć bycia lepszym. I niestety, jak pokazuje wydmuszka po Pokoleniu JPII, nie stoi za tym nic, ludzie nie stali się lepsi a nawet powiem, po katastrofie smoleńskiej – gorsi. Żaden biskup, ksiądz czy inny urzędnik Pana B. nie huknął na nas o to, że stanęliśmy po dwóch stronach jakiejś idiotycznej barykady znów związanej z wiarą. Jedni wierzą w zamach, inni nie wierzą – oto Polak stoi naprzeciw Polaka podżegany przez polityków, kościół i kościelne radio. To jakaś miniwojna husycka, bo znów mamy tych niby właściwie wierzących i kacerzy… Co za idiotyzm! Po co nam to?
Myślę, że o wiele ważniejsze w historii ludzkości są osoby, które faktycznie swoim działaniem zrobiły coś spektakularnego, dobrego i żeby daleko nie szukać: Janusz Korczak, Maksymilian Kolbe, Irena Sendlerowa, czy nasi współcześni Maria Łopatkowa, Zbigniew Religa, siostra Małgorzat Chmielewska, Jurek Owsiak, Anna Dymna i wielu innych. To po prostu dobrzy ludzie, z krwi i kości. Godni szacunku i naśladowania.
***
Tymczasem trwają uroczystości, które tak samo jak i śmierć Jana Pawła – nie sprawią niczego spektakularnie dobrego poza tym, że osoby wierzące przez krótką chwilę poczują w sercach nabożne ciepło, wzruszenie i mglistą chęć bycia lepszym. I niestety, jak pokazuje wydmuszka po Pokoleniu JPII, nie stoi za tym nic, ludzie nie stali się lepsi a nawet powiem, po katastrofie smoleńskiej – gorsi. Żaden biskup, ksiądz czy inny urzędnik Pana B. nie huknął na nas o to, że stanęliśmy po dwóch stronach jakiejś idiotycznej barykady znów związanej z wiarą. Jedni wierzą w zamach, inni nie wierzą – oto Polak stoi naprzeciw Polaka podżegany przez polityków, kościół i kościelne radio. To jakaś miniwojna husycka, bo znów mamy tych niby właściwie wierzących i kacerzy… Co za idiotyzm! Po co nam to?
***
Jak dla mnie – Karol Wojtyła był człowiekiem o wysoce ujmującym i umiejętnym sposobie celebrowania własnej osoby. Ta celebracja polegała na pozornej prostocie, niemal nieśmiałym uśmiechu i takim niby ojcowskim stosunku do wielu spraw. Nawet wielu ludzi kościoła oceniało go jako osobę o skostniałych poglądach. Zadziwiało mnie, że tak kompletnie odpuścił księdzu Rydzykowi, czy proboszczowi Jankowskiemu i innym, którzy za pontyfikatu JPII rośli w pychę i obrastali w sadło (prywatne majątki).
Jak dla mnie, Papież Wojtyła był co prawda niezwykle sprawnym politykiem kościoła i oczywiście animatorem przewrotu w Polsce, ale wespół z legionem innych, z Lechem Wałęsą na czele. A świętość?!
Dzisiaj? W XXI wieku?! Komu to i na co potrzebne? Nie wiem, nie umiem wejść w uczucia osób, które żądają totalnych i stokrotnie potwierdzonych dowodów na istnienie X planety, nowego wirusa, szkodliwości czy nieszkodliwości marihuany, czy leku na raka, a w kwestii istnienia Istoty Wyższej wystarcza im dogmat i treści spisane przez kogoś, kiedyś.
No, ale wolno mi, na szczęście, głosić swoje poglądy (panuje wolność słowa i sumienia), bo to już nie czasy wojen husyckich i inkwizycji, gdy za każde zdanie odbiegające myślowo i pojęciowo od tych głoszonych przez biskupów katolickich skazywano na okrutne męki i śmierć na stosie.
I moja uwaga prywatna – jeśli Jan Paweł jest święty – czemu tylko dla jednej pani wygenerował ów cud? Nie można było więcej? Dlaczego? Czemu nie gromadnie, jak wielebny Boshobora? Tyle byłoby dobrego...
I jeśli już bawimy się w odczytywanie Znaków, to jak odczytać straszną śmierć dwudziestolatka zabitego przez papieski krzyż?
(Czy to nie znak, że kult jednostki jest jednak nieludzki?)
Jak dla mnie – Karol Wojtyła był człowiekiem o wysoce ujmującym i umiejętnym sposobie celebrowania własnej osoby. Ta celebracja polegała na pozornej prostocie, niemal nieśmiałym uśmiechu i takim niby ojcowskim stosunku do wielu spraw. Nawet wielu ludzi kościoła oceniało go jako osobę o skostniałych poglądach. Zadziwiało mnie, że tak kompletnie odpuścił księdzu Rydzykowi, czy proboszczowi Jankowskiemu i innym, którzy za pontyfikatu JPII rośli w pychę i obrastali w sadło (prywatne majątki).
Jak dla mnie, Papież Wojtyła był co prawda niezwykle sprawnym politykiem kościoła i oczywiście animatorem przewrotu w Polsce, ale wespół z legionem innych, z Lechem Wałęsą na czele. A świętość?!
Dzisiaj? W XXI wieku?! Komu to i na co potrzebne? Nie wiem, nie umiem wejść w uczucia osób, które żądają totalnych i stokrotnie potwierdzonych dowodów na istnienie X planety, nowego wirusa, szkodliwości czy nieszkodliwości marihuany, czy leku na raka, a w kwestii istnienia Istoty Wyższej wystarcza im dogmat i treści spisane przez kogoś, kiedyś.
No, ale wolno mi, na szczęście, głosić swoje poglądy (panuje wolność słowa i sumienia), bo to już nie czasy wojen husyckich i inkwizycji, gdy za każde zdanie odbiegające myślowo i pojęciowo od tych głoszonych przez biskupów katolickich skazywano na okrutne męki i śmierć na stosie.
I moja uwaga prywatna – jeśli Jan Paweł jest święty – czemu tylko dla jednej pani wygenerował ów cud? Nie można było więcej? Dlaczego? Czemu nie gromadnie, jak wielebny Boshobora? Tyle byłoby dobrego...
I jeśli już bawimy się w odczytywanie Znaków, to jak odczytać straszną śmierć dwudziestolatka zabitego przez papieski krzyż?
(Czy to nie znak, że kult jednostki jest jednak nieludzki?)