To było dość dawno.
Komputery w powijakach, żadnych jeszcze sieciówek w Polsce,
zatem i sms-ów nie było, było trochę ubogo ale chędogo.
Jesteśmy u teściów na Wigilii. Teść już nie żyje.
Teściowa moja, ukochana Jasia krząta się półślepa, ale we własnym domu zna każdy centymetr kubiczny. Jej dotyk sprawia że w „głowie”
wszystko wodzi jak w 3D…
Z racji ciasnoty mieszkania ja siedzę w kątku żeby nie
zawadzać, Mamie pomaga moja córka – najlepsza Jej pomocnica i przyjaciółka, mój
mąż w sąsiednim pokoju dla zabicia czasu kontempluje tytuły książek pozostałe
po Tacie, syn mu towarzyszy. Nie chcą zawadzać, dzień wcześniej byli poodkurzać i pomóc..
Czekamy na dalszą część rodziny, bo moja teścióweńka, stara
i prawie niewidoma nie chce jeździć na Wigilię do nas: „- Oj ja nie lubię nowych
miejsc, ja lubię swoje mieszkanie”. Od zawsze więc spotykamy się u Niej. Kiedy żył Tatko – czyli teść – też u nich zawsze ta główna
Wigilia była.
Zawsze.
Mama, (czyli była moja druga Mama, taka Mama bis), wchodzi do pokoju i stawia
na stole nieśmiertelną sałatkę jarzynową. Nagle, wyczuwając obecność syna,
zwraca się do niego z dziwacznym (moim zdaniem) irracjonalnym pytaniem:
- Maciuś, wiesz, ja zamiast cebuli to wkroiłam szczypior,
miałam tyle tego z wyrośniętej cebulki. To chyba lepiej, co, synuś?
Moja szybka myśl: po co ona pyta? Jaki facet będzie miał
blade pojęcie o tym czy to lepiej, smaczniej z tym szczypiorem?! Normalni ludzie pewnie sarknęliby:
„- A skąd ja mam wiedzieć?” a nadgorliwe żony już śpieszyłyby z pomocą mężowi
mówiąc pouczająco ”- Mamo, a co to za różnica, daj mu spokój”.
Nie u nas. Nigdy tak nie traktowaliśmy naszej Jasi.
Mój mąż zwracał się do Mamy, do jej już prawie niewidzących
oczu i mówił spokojnie, z miłością i pełnym zrozumieniem sprawy:
- Oczywiście, mamusiu!
W tym jego „oczywiście, Mamusiu” – jest wszystko. Akceptacja
szczypioru, zrozumienie dla sprawy, jaką jest smak sałatki, ale nade wszystko
komunikat, że słucha co mówi, że podchodzi do tego ze zrozumieniem, że ją kocha
bezwarunkowo. Jak my wszyscy. Bo kochana jest i dobra. Od dawna, od czasów gdy Mama stała się nieporadna, półslepa, on mówił do Niej MAMUSIU. Czule.
Moja córka od lat, od czasów liceum, była wierną i serdeczną
opiekunką Babci. Odbywała z Nią wspólne wypady na targowisko pod Halą Mirowską,
wypełniała (ta ślepota Mamy …) wszelkie kwitki na pocztę. Bo Mama, całe życie
księgowa, bardzo lubiła te zajęcia z kwitkami, opłatami i rozliczeniami i
zawsze Jej się wszystko zgadzało, co do złotówki. Już niedowidząca nie
radziła sobie z nimi, więc Basia była Jej oczami. Ona też robiła Babci pedicure z pełnym zrozumieniem
faktu, że stary kręgosłup i ślepota nie dają szans na obcięcie paznokci u rąk i
u nóg, na opiłowanie ich i natarcie starych rąk kremem.
Myślę, że troska i miłość mojego męża do Rodziców, potem do potrzebującej
opieki Mamy, przelała się na nas wszystkich. Wszyscy kochaliśmy i skromnego,
cichego Tatę i Mamę, Mamissimę, Moją Teściową.
Nie rozumiem sarknięć młodych kobiet na teściowe. A to foch,
że przyjęte jest mówić „mamo” (dla mnie żaden problem, a moja mama też bardzo
kochała i szanowała mojego męża, więc czasem sądziłam, że oni mają lepsza
komitywę niż ja z nią J ), a one nie czują takiej potrzeby, bo to „obca
osoba” (?) a to że teściowa (a w zasadzie świekra) w ogóle jest i trzeba się
troszkę z nią liczyć, że ma własne zdanie, poglądy etc… Że mąż nie porzuci nagle własnej matki na
amen, stając się wiernym sługą żony. WYŁĄCZNIE. Zdziwione bywają, że on nadal
kocha i troszczy się o starych rodziców.
Nie ubyło mi, nam, miłości w domu tylko dlatego, że
Teściowie i moi Rodzice (Mama, Tatko, który zmarł zbyt wcześnie ) byli kochani i szanowani.
Myślę, że im więcej takich miłości tym lepiej. Bo ona –
MIŁOŚĆ nie kurczy się, a rozrasta.
Dzisiaj to widzę tak wyraźnie i słowa księdza Twardowskiego:
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” rozumiem
bardzo głęboko.
Bardzo lubię słuchać o tym, jak mój syn czy moja córka
wspominają dziadków. Obiady, opowiastki, wożenie na basen (domena Teścia),
śmiesznostki, wszystkie wspomnienia dzisiaj otulane są czułością.
Czy i ja będę czule kochana gdy już stanę się trudna, niewygodna, nieporadna?
Zaraz Wigilia. Zapalę świeczki pamięci na półce ze zdjęciami
mojej Mamy, mojej drugiej Mamy, Ojców, ciotek, dziadków i babć. Za rodzinność i
miłość. Za to, że moje dzieci mają ją w sobie i są czułe, spragnione
rodzinności nawet wtedy gdy my Starszy stajemy się trudni, mniej zrozumiali,
marudni.