Med kontra altmed
Trwa wojna medów z altmedami, a właściwie nie samych "medów" a zwolenników z przeciwnikami.
Skąd się to bierze? Przecież człowiek ma wolny wybór - może korzystać z takich usług jakie mu odpowiadają.
Częściowo przyczynę pokazuje Paweł Reszka w swojej bardzo dobrej i niedocenionej książce "Mali bogowie".
To niestety sposób kształcenia i dalsze losy młodych lekarzy którzy chcą leczyć, a de facto wpadają w jakieś mechanizmy które ich nie zadowalają. Także w system, który uniemożliwia właściwie młodzieńcze marzenia o niesieniu pomocy chorym, a wtłacza w takie schematy postępowań, że szlag młodego meda trafia ale... musi się przystosować.
Trwa wojna medów z altmedami, a właściwie nie samych "medów" a zwolenników z przeciwnikami.
Skąd się to bierze? Przecież człowiek ma wolny wybór - może korzystać z takich usług jakie mu odpowiadają.
Częściowo przyczynę pokazuje Paweł Reszka w swojej bardzo dobrej i niedocenionej książce "Mali bogowie".
To niestety sposób kształcenia i dalsze losy młodych lekarzy którzy chcą leczyć, a de facto wpadają w jakieś mechanizmy które ich nie zadowalają. Także w system, który uniemożliwia właściwie młodzieńcze marzenia o niesieniu pomocy chorym, a wtłacza w takie schematy postępowań, że szlag młodego meda trafia ale... musi się przystosować.
Choroba to nie tylko dolegliwości ciała, ale też duszy. To lęk i podatność na wszystko - od histerii, przez zasłyszane plotki, nowości z Netu, po defetyzm i depresję.
Choruje cały człowiek. Ma prawo być przewrażliwony.
Niestety medycyna nazywana współczesną, widzi nas w kawałkach.
Nefrolog widzi nerki, ginekolog waginę, srom i przydatki, kardiolog serce i układ krążenia a pulmonolog oskrzela, płuca i pęcherzyki. (etc)
Bywa, że są w nas dwa trzy albo i więcej chorób. Dają sprzeczne sygnały, ciężko o diagnozę. Mało jest w przychodniach dr House'ów, raczej spotyka się lekarza który po kolei wysyła nas do tych specjalistów od fragmentów naszego ciała.
Badania też opisuje taki specjalista we własnym zakresie.
Całości nikt nie widzi. Ducha i wrażliwości, lęku i pytań - zwłaszcza.
Choruje cały człowiek. Ma prawo być przewrażliwony.
Niestety medycyna nazywana współczesną, widzi nas w kawałkach.
Nefrolog widzi nerki, ginekolog waginę, srom i przydatki, kardiolog serce i układ krążenia a pulmonolog oskrzela, płuca i pęcherzyki. (etc)
Bywa, że są w nas dwa trzy albo i więcej chorób. Dają sprzeczne sygnały, ciężko o diagnozę. Mało jest w przychodniach dr House'ów, raczej spotyka się lekarza który po kolei wysyła nas do tych specjalistów od fragmentów naszego ciała.
Badania też opisuje taki specjalista we własnym zakresie.
Całości nikt nie widzi. Ducha i wrażliwości, lęku i pytań - zwłaszcza.
Kiedy pacjent ma to nieszczęście, że jeśli uważał na biologii, ma w rodzinie lekarzy innych specjalności (którzy już zdążyli zabrać głos i wydali jakieś opinie) który umie czytać nie tylko po polsku - buszuje po Necie i w gabinecie zadaje więcej niż jedno pytanie. Wówczas spotyka się z jakąś jawną nerwowością lekarza.
- Oj naczytała się pani. (kręcenie głową i .....cisza)
- Pani mnie pyta? Na to pytanie to ja musiałbym tu jakiś wykład akademicki robić! (milczenie i jawne zdenerwowanie)
- Proszę pani, to nie jest takie proste. (milczenie)
- Czy pani nie przesadza?
- "ironiczny uśmieszek" i milczenie
- Oj naczytała się pani. (kręcenie głową i .....cisza)
- Pani mnie pyta? Na to pytanie to ja musiałbym tu jakiś wykład akademicki robić! (milczenie i jawne zdenerwowanie)
- Proszę pani, to nie jest takie proste. (milczenie)
- Czy pani nie przesadza?
- "ironiczny uśmieszek" i milczenie
To częste zachowania. Świetnym wyjściem dla takiego lekarza jest monitor komputera w który, po odpaleniu w naszą stronę jednej z tych formułek lekarz wbija wzrok i coś czyta, klika, całkowicie nas ignorując. Potem wyjmuje z drukarki recepty i zalecenia.
Tym razem tłumaczy co jak mamy łykać.
Koniec wizyty.
Tym razem tłumaczy co jak mamy łykać.
Koniec wizyty.
Wychodzimy zbici z pantałyku.
Ja, na pytanie (po wypisanych receptach) CO MI JEST? Usłyszałam diagnozę lekarskobrzmiącą znaczy słabo zrozumiałą. Na pytanie czy pani dr mogłaby mi objaśnić specyfikę tej choroby odpowiedziała skupiają wzrok na monitorze, nie na mnie:
- Musiałabym cały, akademicki wykład pani robić!
Czyli w domyśle "idź już bo mnie wkurzasz"
Ja, na pytanie (po wypisanych receptach) CO MI JEST? Usłyszałam diagnozę lekarskobrzmiącą znaczy słabo zrozumiałą. Na pytanie czy pani dr mogłaby mi objaśnić specyfikę tej choroby odpowiedziała skupiają wzrok na monitorze, nie na mnie:
- Musiałabym cały, akademicki wykład pani robić!
Czyli w domyśle "idź już bo mnie wkurzasz"
To już nie te czasy gdy się przed lekarzem czapkowało z lękiem, bo "un kształcony". Jesteśmy partnerami. Ja w swojej dziedzinie, ty w swojej. NIE LEKCEWAŻ MNIE tylko dlatego że znasz terminy medyczne i umiesz leczyć taką, a nie inną pigułą moją chorobę. Sam wiesz, lekarzu, że zdrowienie jest w mojej głowie i im bardziej będę współpracowała tym szybciej nam pójdzie wy-leczenie.
Skąd popularność altmedów?
To objaśni mój kuzyn ortopeda z Giżycka:
- Co ja na to, że rodzina na oddział przyprowadza bioenergoterapeutę? BARDZO miło. Ja jestem zawalony papierami i nie mam czasu na pogaduszki choć naprawdę lubię. Ja składam kości, zakładam gips. Bioenergoterapeuta/bioenergoterapeutka siada przy łóżku, patrzy i ROZMAWIA z chorym o nim samym. Za rękę potrzyma.. O chorobie i wszystkim, co temu towarzyszy. Nakłada ręce, chory jest szczęśliwy i z mety mi się lepiej zrasta! Bo ktoś poświęcił mu czas i wysłuchał wszystkiego tego od czego my się opędzamy "że babcia, że dwa lata temu to tutaj, o..., że lubi prace w ogródku, że jak rok temu...". Ja ich lubię, naprawdę pomagają.
Jednak NAJPIERW JA!
To objaśni mój kuzyn ortopeda z Giżycka:
- Co ja na to, że rodzina na oddział przyprowadza bioenergoterapeutę? BARDZO miło. Ja jestem zawalony papierami i nie mam czasu na pogaduszki choć naprawdę lubię. Ja składam kości, zakładam gips. Bioenergoterapeuta/bioenergoterapeutka siada przy łóżku, patrzy i ROZMAWIA z chorym o nim samym. Za rękę potrzyma.. O chorobie i wszystkim, co temu towarzyszy. Nakłada ręce, chory jest szczęśliwy i z mety mi się lepiej zrasta! Bo ktoś poświęcił mu czas i wysłuchał wszystkiego tego od czego my się opędzamy "że babcia, że dwa lata temu to tutaj, o..., że lubi prace w ogródku, że jak rok temu...". Ja ich lubię, naprawdę pomagają.
Jednak NAJPIERW JA!
My nie mamy na te pogaduszki czasu, a młodych tego nie uczą. Młodzi widza PRZYPADEK medyczny. Człowiek z jego opowieściami jest nudny.
Ale ... nie dla altmeda!
OCZYWIŚCIE szlag by trafił oszustów którzy każą odstawić insulinę cukrzykowi i łykać małe rybki, albo leczą białaczkę morelowymi pestkami w ilościach zabójczych. Ja mam na myśli uzdrawiaczy rozmawiających i nie przeszkadzających.
- Zalecających prawoskrętne witaminy?
- A nawet! Wiara góry przenosi. Niechaj chory se kupi tę "prawoskrętną" z wiarą, że to cudowności i połyka! Nic to. Nadmiar wysika. Ważniejsza ta rozmowa, potrzymanie za rękę, skupienie uwagi UZDRAWIACZA na chorym! To czego medycyna nie oferuje.
Gdzieś tu jest prawda...
Ale ... nie dla altmeda!
OCZYWIŚCIE szlag by trafił oszustów którzy każą odstawić insulinę cukrzykowi i łykać małe rybki, albo leczą białaczkę morelowymi pestkami w ilościach zabójczych. Ja mam na myśli uzdrawiaczy rozmawiających i nie przeszkadzających.
- Zalecających prawoskrętne witaminy?
- A nawet! Wiara góry przenosi. Niechaj chory se kupi tę "prawoskrętną" z wiarą, że to cudowności i połyka! Nic to. Nadmiar wysika. Ważniejsza ta rozmowa, potrzymanie za rękę, skupienie uwagi UZDRAWIACZA na chorym! To czego medycyna nie oferuje.
Gdzieś tu jest prawda...