(cytaty w tekście z Wesela St. Wyspiańskiego)
Ja o podziałach.
Wszystko jest w „Weselu”.
Nie byliśmy i nie jesteśmy
spójnym narodem choćbyśmy nie wiem jak zaklinali rzeczywistość i pisali dumnie
i wersalikami, że jesteśmy jednością. Nie jesteśmy.
Polacy zawsze byli mocno
rozbici, różnice zawsze widoczne.
Wesele:
Radczyni:
Cóż ta, gosposiu, na roli?
Czyście sobie już posiali?
Klimina:
Tym ta casem sie nie siwo.
I dzisiaj
podobnie.
Co robią
Warszawiacy po marszu KOD? Idą do knajpek na piwo, niektórzy na obiad do food
truck’a inni do miejskich, wygodnych domów – też prawda.
Gospodyni
wiejska, z którą rozmawiam, w ogóle nie rozumie po co ten marsz. Czemu taki
szum wokół tego, no … trybunału. Nie, nie wie co to jest i po co. Tłumaczę.
Wzrusza ramionami „A co ja z tego mam?” I nigdy nie zrozumie. Miastowi mogą se
mieć fanaberie i jeździć na jakieś food truck’i (gospodyni nie wie co to jest,
gdy tłumaczę mówi, że ona też smacznie grilla robi i taniej). Ona mieszka 70
km od stolicy zaledwie. Ma ogromne problemy – brak pracy, zdrowie, komunia
chłopców. Skąd na to brać?
Mąż
pracuje niedaleko, u chama i prostaka na tartaku.
Tam nie
ma nawet pomieszczenia, w którym mogliby sobie herbaty nastawić. Nie mają
WC.
- Jak to?
Nie mają WC?!
- No.
Szczają i srają gdzieś za zakładem, w krzakach.
Nadto
cham – właściciel, traktuje ich gorzej od bydła. Bydło ma socjal i własny żłób.
Nie, mąż
nie odejdzie! Zarabia 1650 zeta i milczy, bo próbowali ale krzykaczy facet
pozwalniał. Wielu w okolicy przyjdzie, żeby milcząco harować za 1650 zł. Czyli
za 366 euro.
Napisałam
im pismo do NIK-u, powiedziałam jak zadziałać, żeby nie wyszło, że to od nich.
Bali się. On się wystraszył i zakazał jej wysyłania tego pisma. Jest jak jest.
Ona pracy
nie może znaleźć. Jeśli nawet by poszła na sprzedawczynię w sklepie 14 km od
miejsca zamieszkania to jak dojedzie (dwa autobusy dziennie) i kto zostanie z
chłopcami (6 i 8) Żłobek? Przedszkole? Pomarzyć. A starszego kto rano wyprawi?
Kto nakarmi po szkole? Teściowa nie chce.
Komunia
święta ją czeka.
Koszty
wielkie - ubranka, buty, przyjęcie dla rodziny (w domu, bo bieda).
- Jeszcze
musimy zapłacić kościołowi po 700 zł.
- ZA
CO?! – nie dowierzam
Milczy
chwilę a potem mówi:
- Za "koszty oprawy". Po 700 od rodziny. Ubranie kościoła,
wideofilmowanie, światło ksiądz będzie palił i sama posługa.
- Posługa?
A ksiądz was nie zwolnił boście biedne, przecież to sakrament! Powinien być
bezpłatny. Na światło zbiera sobie z tacy!
Smutny
śmiech pełen politowania.
- To
się nie zgódźcie! Nie przystąpcie.
- Ja
bym może się i nie zgodziła, ale wie pani, WIEŚ by nam żyć nie dała, wyklęli by
nas i dzieci naznaczyli, byłoby gorzej jak w piekle.
Jej się
też PiS nie podoba, ale pięćset weźmie, bo to dla niej jak manna z nieba.
Miastowych nie rozumie, znaczy rozumie z urodzenia mają lepiej, ale nie wierzy,
że i ona kiedyś się czegoś fajnego dorobi. JAK?
Chciałby
mieszkać w bloku, mieć czysto i zarabiać tyle, żeby móc czasem zjeść „w lokalu”,
do kina iść… Tymczasem musi nakarmić dzieci, drób i bydło – dwa byczki hodowane
na sprzedaż – to na ten kościół i komunię będzie.
CZEPIEC
Pon się boją we wsi ruchu
Pon nos obśmiwajom w duchu. –
A jak my, to my się rwiemy
ino do jakiej bijacki.
Z takich, jak my, był Głowacki
A, jak myślę, ze panowie
duza by juz mogli mieć
ino oni nie chcom chcieć!
Tak naprawdę
statystyczny mieszczuszek, pracownik korpo wykształcony i żonglujący pojęciami
z dziedziny informatyki, mediów, nowoczesnych technologii nie ma dzisiaj
zielonego pojęcia o życiu i problemach polskiej wsi. Polaków takich niby
samych, jak on.
Nadal aktualny jest Wyspiański.
Nadal aktualny jest Wyspiański.
Nadal
miastowi, kształceni na dobrych uczelniach i pracujący, żeby mieć na
mieszkanie, samochód i wczasy nie dogadają się z bohaterami filmu „Czekając na
sobotę” (jest na youtubie). ZERO możliwości. Bohaterowie owego strasznego
dokumentu nie głosują. W OGÓLE. Jak i kiedyś każda władza ich pomija. Jak
wówczas, gdy siłą włączała ziemie ich ojców do Spółdzielni Rolniczych i
powiedziała, że teraz wszystko jest wspólne. Skoro tak mówiła, to sobie brali
co potrzeba, nawet gdy brygadzista trochę groził, że nie wolno. Ale i on
podbierał.
A i potem, gdy
się władzy odwidziało i rozwiązała PGRy i spółdzielnie zostawiając ludzi samych
sobie. Mówiąc że „muszą wziąć sprawy w swoje ręce”.
Kilka filmów
oglądałam o tym wzięciu… Najgłośniejszy to „Arizona” Ewy Borzęckiej, ale
pamiętam też taki o dzieciach z byłego PGR dziczejących w odległym od wszelkiej
cywilizacji w popegeerowskim osiedlu. I chłopczyka, który lubi iść „na szosę”
popatrzeć na tiry, które jeżdżą skądś i dokądś. Na pewno do lepszego świata…
Znajomy
brutalnie: „TO pokolenie musi wymrzeć. To dzicz! Niczego nie umieją, nie
rozumieją i nie dają się edukować”.
Ich łatwo
złapać na 500 zł i nauczyć powtarzać, że ktoś im coś kradnie, że jacyś
wykształceni ludzie zabierają im sprzed nosa to, co im się należy i tylko nikt
nie powie, że to kłamstwo. Że trzeba się uczyć, starać, myśleć już w inny
sposób niż… się weźmie z PGRu, bo wszystko wspólne to i moje. Ktoś rzucił i
oni w to wierzą, że każdy który „ma” to nakradł. No bo jak ma mieć? Oni też
umieją harować i nic nie mają, to jak można mieć z samej pracy i aż tyle? Co
dziwniejsze tę śpiewkę powtarzają też dość inteligentni i wykształceni ludzie…
Miastowym się
chce pomaszerować i pokrzyczeć, ale więcej niewiele. „Pacyfistą jestem”.
Za to prości
chłopcy, którym narodowcy nakręcili w głowie, kibole i zwykła znudzona młódź
miast i wsi aż się rwie, żeby pobić policjantów albo kogokolwiek. Bo im się
chce chcieć. Pierwsi do awantur i ustawek. Wszak patriotami są! Tatuaż z falangą
mają.
- Chińczyki trzymają się mocno?
Widać w
telewizji kraje, które eksplodują rozwojem. Czemu gdzie indziej to możliwe a u
nas nie? Powraca to pytanie podczas podróży i czytania, obserwowania skoku
cywilizacyjnego takich krajów jak Chiny czy Korea, Wietnam czy Kambodża. Bohaterka
reportażu Martyny Wojciechowskiej, Wietnamka z niewielkiej osady na łodziach
wie, że tylko praca i wiedza da jej lepsze życie. Jej i rodzinie. Młoda powoli
rozwija swoją małą hodowlę ryb na sprzedaż. Uczy się jak hodować i haruje z
rodziną. Na razie nie ma willi z basenem, ale ma na jedzenie i nowe jeansy z
cyrkoniami, oprócz innych 16 par (!). I konto w banku.
Wypracowała sobie to.
Wypracowała sobie to.
Podobnie wdowa
koreańska, która po śmierci męża, nie mając pracy a w koło masę warsztatów
samochodowych założyła jadłodajnię „pod chmurką” z jedną jedyną potrawą –
kurczakiem w rosole. Po dwóch latach miała już jaki taki lokal i zaplecze
kuchenne. Nadal podaje to samo, ale poprawę życia odczuwa. Buduje przydrożną
restaurację. Dała radę, choć w Korei nikt nie dostaje z budżetu pieniędzy „na
dzieci”.
Inaczej żyją
mieszczanie w Korei, Chinach czy w Polsce, a inaczej mieszkańcy wsi na
głębokiej prowincji. Jak bardzo byśmy nie zaklinali rzeczywistości – podział na
tych ze wsi i z miasteczek, i tych „wielkomiejskich” jest faktem. Wyczuwalnym także
w Polsce. (A dzisiaj jeszcze doszedł nowy podział – MY miastowi i… słoiki. Nie
cierpię tego pogardliwego „słoiki” wredne to).
Polskie miasta
maszerują w słusznym gniewie, w obronie demokracji, informatycy pracują nad
nowym logo, dwubarwnym motylkiem nawiązującym do efektu motyla, i tylko jak wielu z nas wie co to jest? (Kto wie, o
czym mówią równania Lorenza, co to jest teoria chaosu?) Czy moja sąsiadka wie,
co to jest demokracja i co ma jej dać? Czy ona tej wiedzy potrzebuje czy
bardziej 500 złotych?
Rząd się nie
zajmuje takimi szczegółami jak teoria chaosu i piękne logo na marsz, a nawet
jest z dala. Wmówił wielu ludziom, że byli okradani i robieni w bambuko – bo
łatwo jest zwalić wszystko na jakiegoś złodzieja. A i ludziom uwierzyć łatwo i
wołać: „złodzieje”! Żeby zakrzyczeć mrowienie sumienia, że się samemu nie umie
zapracować na lepsze życie, albo samemu kradnie.
Czapka z piór
Czapka z piór
„Pani jak to
je, że one (miastowe) mają i na mieszkanie w bloku i na samochód i na wczasy
zagraniczne, a ja haruje w gospodarstwie i nic ni mam?! Muszom kraść!”
I nikt takiemu
/takiej nie wyjaśni, że WYKSZTAŁCENIE, wiedza, innowacyjność, wydajność,
technologie i inteligencja naprawdę popłacają!
Że on swoim
konikiem z pługiem niewiele zarobi, a ten który spiął kilka pługów razem i
zamiast konia wstawił maszynę, zaorze znacznie więcej i szybciej. A jak najmie
ludzi i dokupi pola… W wielu, nawet młodych głowach ktoś taki, to jednak
krwiopijca i złodziej!
Kułak!
Złodziej.
Rząd wyciągnął
rękę z pięcioma stówami do tych, którzy od lat dziwują się tym, którzy mają czas
na marsze, wczasy w Chorwacji, mają na drogi rower z koszyczkiem, kupują
„ekologiczne” mydełko za 15 PLN z kwiatkiem w środku, buty za 2000 złotych i nijak
nie rozumieją, jak można takiego rządu – co daje – nie lubić?
Miałeś chamie, Złoty Róg…