Igrzyska są dla ludu, a przynajmniej
były do niedawna, bo dzisiaj to sposób na robienie mega kasy, ale ja nie o tym.
DLA LUDU, dla ludzi, dla nas, dla
każdego, kto chce i lubi oglądać piłkę kopaną urządza się Igrzyska piłkarskie.
O innych jakoś mniej słychać.
Jak napisał pewien komentator, dzisiejsza
piłka nożna, jako mega interes zabija inne dziedziny sportu. Kto się aż tak
ekscytuje wioślarstwem, pływaniem, bieganiem szybkim etc?
OK, wróćmy do meritum, czyli terroru
empatii.
Mecz piłkarski to jest widowisko jak
każde inne i jako takie jest oceniane przez każdego - od trenera Nawałki, przez
dziennikarzy, panią piosenkarkę, pannę Krysię z turnusu trzeciego, pana Zdzicha
z warsztatu samochodowego na rogu i kibica, każdego kibica.
Mamy PRAWO o tym mówić, komentować i
rozmawiać.
Tak myślałam do wczoraj.
Czytałam w necie tak entuzjastyczne
wpisy po powrocie naszych do kraju, że aż sprawdziłam czy myśmy na pewno
przegrali?
Wsparcie i aplauz to jedno, a FAKTY to
drugie.
Tak mi się nasunęło, że faktycznie my
Polacy czcimy bez opamiętania rozmaite klęski. Kiepsko czcimy zwycięstwa
prawdziwe, bo na przykład 15 lipca nie czcimy w ogóle...
Wracając do zdziwienia z dnia
wczorajszego.
Komentarze rozentuzjazmowane (świetnie,
że jesteśmy zaangażowani w coś poza polityką) a zwłaszcza wpisy różnych pań na
FB skojarzyły mi się z mamami, które oklaskują swoje dzieci w przedszkolu i
choć synkowie nie przyłożyli się zanadto do przedstawienia (od 30 minuty
zwolnili, grali za dużo i bez zrywu na swojej połowie, po remisie już w ogóle
jakby nie wierzyli, że dadzą radę) mamy euforycznie ich wspierają i tłumaczą,
że choć przegrali to i tak …bohaterowie, vivaaaaaaat!!!
No fajnie, choć kiedy aktor na scenie
zagra niedbale, w filmie mówi tak, że nie da się zrozumieć, co mówi, gdy poeta
schrzani wiersz, pisarz napisze kiepską powieść, lekarz nie wyleczy albo
schrzani operację, występy pani artystki nie zachwyciły – walimy wprost, że
jest do d… i szlus.
Gorzej gdy zaszargamy narodową świętość
– piłkarzy.
Maryla Rodowicz znana z swojego
uwielbienia wręcz do futbolu podziela moje zdanie, znaczy mamy to samo wrażenie,
że mecz, owszem, był… średni. Panowie nie wykorzystali co najmniej trzech
doskonałych okazji, grali od 30 minuty asekurancko, głównie na swojej połowie
boiska i z rzadka tylko atakowali bramkę przeciwnika. Natomiast jest FAKTEM, że
Rui Patrizio obronił karnego w wykonaniu Błaszczykowskiego i nic na to nie
poradzimy!
To sport zero jedynkowy – nasi
przegrali.
Na głosy tych „co nie z nami w euforii”
– posypały się gromy. Dowiedziałam się z ust Znanego Dziennikarza rozjuszonego
brakiem empatii i zachwytów, że NIE MAM PRAWA OCENIAĆ, bo nie mam…
dostatecznego wykształcenia w tym kierunku.
???
Helou?
A miliony kibiców i osób komentujących w
necie mają?!
Co ciekawe pan Dziennikarz pojechał po
mnie, ale nie odważył się napisać podobnych rzeczy u facetów oceniających mecz
podobnie jak ja, czyli bez entuzjazmu. Babie można dowalić?
Reasumując – mamy stan terroru empatii – wolno pisać o
chłopakach WYŁĄCZNIE pochwały i mimo przegranej skakać do góry, ale wara już od
subiektywnych ocen. Można zjechać Marylę Rodowicz za to czy tamto, każdego
innego występującego publicznie, ale nie wolno skrytykować polskiej
reprezentacji!
To przykra konstatacja, że w Polsce, w
której tak nam zależy na wolności słowa i niezależności mediów nie szanuje się
odmiennego zdania, choćby tylko nieco odmiennego. I zaraz rusza atak na osobę,
która napisała, że wg niej mecz był średni. Nie wspaniały, ale i nie denny.
ŚREDNI.
NIGDZIE nie pisałam, ani ja ani
wspomniana Maryla Rodowicz czy inni mający podobne zdanie, że panowie zagrali
fatalnie, że do bani, etc. a mimo to obrońcy piłkarzy wytykają nam… hejt.
To już jest głębokie niehalo, bo hejt
jest bezinteresowną NIENAWIŚCIĄ, a w naszych słowach jej nie ma!
Jest nadal wielka sympatia do
Krychowiaka, Kapustki, Lewandowskiego, Błaszczykowskiego. Lubimy „naszych
chłopaków”. Doceniam sukcesy trenerskie Adama Nawałki,
ale to nie zmienia faktu, że mecz przegraliśmy. Ta sympatia nie spada ani na
jotę, gdy stwierdzamy, że mecz był średni. Terroryści empatii rzucają się na takich,
jak ja i nas szarpią. Czy panom i paniom –zwłaszcza dziennikarzom –
napastującym nas, ludzi o odmiennym zdaniu, coś się nie pokręciło? Konstytucja
(jak na razie) zapewnia mi wolność wypowiedzi i nie macie prawa wyklinać mnie,
że nie krzyczę w uniesieniu, iż było „cudownie, wspaniale i że „nic się nie
stało”.
KAŻDY ma prawo wypowiedzieć się, ma
prawo do własnej opinii.
Czy nie?