Moja córka napisała to niedawno dla pisma Pragnienie Piękna. Tekst mnie urzekł, więc go tu wklejam. Mam... piękną
córkę!
KOBIETA IDEALNA
Mam jakieś 8 lat. Patrzę na naklejony na ścianie plakat z
gazety i marzę… Marzę z całą dziecięcą naiwnością, wiarą, determinacją i nadzieją,
że jak dorosnę, to będę… Murzynką! No, przynajmniej Mulatką. I że będę miała
proste, czarne włosy aż do pasa, długie smukłe nogi i wielkie usta. Muszę takie
mieć! Muszę koniecznie, bo takie ma ona – Bogini. Kobieta doskonała. Naomi
Campbell. Kilka lat trwała moja fascynacja Naomi, która uważałam za kobietę
absolutnie i nieskazitelnie piękną. Ideał, którego z moim słowiańskim pakietem
genów nigdy nie będę miała szansy doścignąć
15 lat. Hebanowoskóra bogini wędruje do szuflady, a na
ścianie zamiast niej pojawia się lustro. Zupełnie nie przypominam Naomi. Jestem
zwykła i zdecydowanie niepiękna. Tak mi mówi lustro. Na horyzoncie pojawiają
się pierwsi chłopcy. W telewizji pojawiają się pierwsze zauważalne prze ze mnie
komedie romantyczne, a w piórniku naklejki z ulubionymi aktorami. Christopher
Lambert – bezkonkurencyjny, „Nieśmiertelny” o tajemniczym spojrzeniu. Żeby tak
na mnie kiedyś spojrzał! Żeby ktokolwiek tak na mnie kiedyś spojrzał! Pojawia
się pierwsze romantyczne marzenie – chciałabym, nieśmiało, ze wstydem niemal,
żeby ktoś kiedyś powiedział mi: „jesteś piękna”. Najwspanialsze słowa na
świecie, prawda? Coś absolutnie magicznego. Spełnienie. Szczyt szczęścia. Żeby
tak patrzył i się zachwycał… Mną…
Mam 20 lat. Pierwszy mężczyzna mówi „jesteś piękna”. O JEZU!
Naprawdę to powiedział! Spłynęło na mnie długo wyczekiwane szczęście! Rozpływam
się, ściekam z kanapy na podłogę, jak roztopione masło. Z tego szczęścia. Te
chwile pamiętam do dziś i jestem mu za ten pierwszy raz wdzięczna.
Lat 27. – Czy mówił ci ktoś, kiedyś, jaka jesteś piękna? –
Taaa, jasne…
30 lat – już za miesiąc.
Spędziłam aktywny dzien. Momentami przyjemny, momentami
nerwowy. Na pewno bardzo pracowity! Nikt nie zaprzeczy, że zasłużyłam na chwilę
odpoczynku. Wiec leże. On leży obok mnie. Patrzy na mnie i mówi: „piękna
jesteś”.
Po co on tak mówi? Przecież nie po to, żeby mnie zaciągnąć
do łóżka – nie musi. Ładne parę miesięcy temu mnie zaciągnął i już się do tego
łóżka dość mocno przywiązałam. Przepraszać nie ma za co. Może coś chce ode
mnie? Nie. – Przestań – odpowiadam z łagodnym uśmiechem oraz dojrzałą – jak mi
się wydaje – świadomością swojego ciała i swojej wartości. – Jestem dość ładna,
ale piękna to na pewno nie. Nic nie odpowiedział. Nie mam pojęcia, o co mu
chodzi.
Czasem zapominam, że tu, w Australii, na drugim końcu
świata, mówi się innym językiem. Ten język niesie ze sobą inne znaczenia,
których czasem nie jesteśmy świadomi. Kiedy wsłuchasz się w rozmowy, skupisz na
przekazie, możesz wyłapać kwestie, które do tej pory całkiem ci umykały. Z
zakamarków pamięci, zasłyszanych rozmów, szumu dialogów i monologów po kawałku
wynurza się moje małe olśnienie: „Proszę przekazać kucharzowi, że przegrzebki
są absolutnie PIĘKNE”. „To mój przyjaciel – nieco narwany, ale jak się go
bliżej pozna, to naprawdę PIĘKNA osoba”. „O matko! To ty to sama wszystko
przygotowałaś?? Jaka ty jesteś PIĘKNA!”
Nie wiedziałam. Głupia i niedouczona, nie wiedziałam, co dla
niego i tej części świata znaczy „beautiful” i zgodnie ze swoimi
doświadczeniami sprowadzałam do wąskiego zakresu mojej przeciętnej,
słowiańskiej twarzy. Dobra, wspaniała, kochana, mądra, wartościowa, imponująca,
inspirująca, ulubiona, smakowita, niezwykła, nieprzeciętna, bajeczna… właśnie
tyle i pewnie milion jeszcze innych znaczeń niesie tu ze sobą słowo „piękna”,
stając się tym samym komplementem wyższym, pełniejszym, pojemniejszym i jakże,
w całym tym swoim znaczeniu, pięknym!
Niedługo mam urodziny. On uważa, że „piękna” jestem teraz. Zdmuchując
świeczkę, będę życzyła sobie jednej rzeczy – chcę być tak piękna na zawsze.
Basia Grabowska