Przedwiośnie, to takie dość polskie spécialité de la maison.
Ziąb, plucha, mokre zaspy topniejącego śniegu, dalej błoto i lodowaty wiatr. Psa
byś nie wygnała w takie popołudnie ani nawet wrednego męża. Może najwyżej żeby
skoczył do sklepu po czerwone wino i czekoladę?
A my w taką pogodę, pojechaliśmy hen daleko do MGOK (Miejsko-Gminny
Ośrodek Kultury – są takie) na przedstawienie Teatru Jednego Aktora i kilku
przyjaciół w tle, na sztukę „Gruziński toast albo szkielet śledzia”.
Jednoaktówka mała, którą na podstawie wspomnień i myśli
Stanisława Górki spisał był prozaik Rafał Wojasiński. Moja znajomość teatru Pod
Górkę datuje się od niedawna, ale to bardzo miła znajomość, serdeczna i
zwyczajna jak… rodzinna więź. (To Staś przeczytał audiobook mojego "Zwyczajnego
Faceta")
W sali estradowo – koncertowej MGOK w Karczewie mrowie
ludzi! Ciepło, ludzi nabite! Krzesła są stale dostawiane. Staś tu znany jest,
wiadomo, że wieczór będzie udany.
I był
Monodram to był o dziadku Olesiu. Każdy z nas miał dziadka,
a każde zdanie, piosenka, kazała nam szperać w głowach i wywoływać naszych
własnych dziadków, babcie, ciocie i ich dzieje. Historia jakich wiele, ale
podana szalenie prosto, bez zadęć na teatr poszukujący, podano nam w
czyściutkiej postaci świetne aktorstwo. Jak najlepszy na świeci rodzinny obiad.
Stanisław Górka jest profesorem Akademii Teatralnej i jest specjalistą (jednym
z niewielu) od impostacji. Co to? Proszę! Też musiałam poszukać! Impostacja
głosu (l'impostazione della voce) – ustawienie głosu – prawidłowe ustawienie
aparatu głosowego w nauce i praktyce śpiewu. Impostacja głosu polega na właściwej
koordynacji czynności krtani (a dokładniej więzadeł głosowych), rezonatorów
głosowych i układu oddechowego.
Staś Górka tworzy niezwykle przyjazną atmosferę takich intymnych
spotkań. Nie sam! Do pomocy ma przyjaciół niezastąpionego menadżera i konferansjera Piotra Siłę, który sam żartobliwie
przedstawia się jako służący Pana Górki, wspaniałego muzyka Jerzego Derfla, który jest serdecznym druhem Stasia a także kierownikiem muzycznym Teatru pod Górkę i jeszcze kilka osób do mniejszych i
większych przedstawień. Zazwyczaj kameralnych. Na widowni żona, czasem córka, mama
i teściowa, zawsze uważne i urocze, i ciocia Hela, o której wspomina monodram.
Na dworze zimny wieczór, a my obcowaliśmy z najbardziej
zwyczajną, pierwotną i bardzo profesjonalną sztuką aktorską. Było wzruszenie i
zamyślenie.
Potem brawa, gratulacje i uściski, a w holu ciocia Hela
częstowała nas swoimi ciastami, koreczkami z sera i winem. I jeszcze tam
staliśmy sobie i gadając mile, adorując Stasia i autora, i w ogóle wymieniając
uwagi.
Usłyszałam męski głos: "No, gdybym tak w każdym teatrze był
podejmowany! Dobre przedstawienie dajmy na to, w Narodowym, a potem serwują mi
kolacyjkę!". Ba! Koreczki ze schabu cioci, z Jej ogóreczków i żółtego sera
tylko tu, w Karczewie!
Na kolację pojechaliśmy w tę przedwiosenną zimną noc, do
Piotra, jeszcze pogadać, pobyć ze sobą, zjeść gorącej pomidorówki i wypić ciut
wina.
Warto było założyć ciepłe ubranie i ruszyć się z domu.
Niekoniecznie do Narodowego, po dobry kawałek teatru, poobcować ze sztuką w
Domu Kultury, w Karczewie.
A już niedługo, wiosenne otwarcie sezonu w Kopkach! Znów
Staś i ekipa coś nam zaserwują, na scenie z desek, koło Zielonego Mostku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz