Zwyczajny facet
– nie rozumiem?
Bywam na spotkaniach z czytelnikami, rozmawiamy o wielu
rzeczach, jakie znajdują się w moich książkach a gdy schodzi na Zwyczajnego faceta wiem, że znów padnie
„on jest taki jakby za idealny”.
To mnie osłabia, bo znaczy, że z empatią i wiedzą u nas –
marnie.
Znalazłam sieci taki wywiad z terapeutką: Jasqui Marcon:
"Miałam
surową, krytyczną i bardzo porywczą matkę. Żeby uniknąć jej gniewu, nauczyłam
się schodzić jej z drogi, będąc uśmiechniętą i do rany przyłóż. Taka postawa
gwarantowała mi względny spokój.
Moje obserwacje w pracy z
ludźmi dotkniętymi "przekleństwem bycia miłym" pokazują, że to jeden
z motywów, które kryją się za ich sposobem funkcjonowania - lęk przed agresją
najbliższych. To może być rodzic, bliski opiekun, ale i nauczycielka, która
odgrywa ważną rolę w życiu - np. pani od baletu. Drugi motyw, który mu często
towarzyszy albo występuje niezależnie, to uzależnienie od cudzej akceptacji.
"Mili" łaszą się i podlizują, bo myślą, że tak zdobędą sympatię i
miłość.."
Bez problemu współczujemy kobietom tak wychowanym, wiemy,
że gdy trafią w związek z agresywnym mężczyzną też stają się miłe, idealne
wręcz, żeby niczym go nie rozdrażniać. Żyją „na paluszkach”. I to nie tylko w domu
– właściwie nie wychodzą na spotkania z koleżankami, mąż i dom to ich ołtarz i
wykształcają w sobie cechę „wczesnego ostrzegania” – każdym nerwem, żeby
przygotować się na ewentualny atak. Nie tylko fizyczny – ten werbalny również,
bo słowa też wywołują ból i lęk.
I nie rozumiem, dlaczego nagle dziwimy się czytając o
mężczyźnie, ofierze przemocy, że też stał się „idealny”: nie chodzi na wódkę z
kolegami, nie klnie jak szewc, robi zakupy i myje okna.
Dygresja: jakiś dziwaczny stereotyp ustawia tę cechę w rządku męskich cech charakterystycznych. „Męski” facet w mniemaniu wielu osób musi łazić na wódkę z kumplami, uwielbiać mecze żłopiąc piwo, czasem rzucić przekleństwem… Mój tatko NIGDY, dziadek i stryjowie – też. Mój obecny partner nigdy, a jeśli to w sytuacji jakiejś ekstremalnej albo cytuje.
Wracając do tematu: „idealny” stara się być wzorem cnót i robi, co może żeby agresywna, pobudliwa żona/mąż nie musiał o nic się wściec. Niektóre osoby znane mi skądinąd jako wykształcone i wrażliwe (?) nie akceptują faktu, że mężczyzna TEŻ może być ofiarą przemocy domowej.
Dygresja: jakiś dziwaczny stereotyp ustawia tę cechę w rządku męskich cech charakterystycznych. „Męski” facet w mniemaniu wielu osób musi łazić na wódkę z kumplami, uwielbiać mecze żłopiąc piwo, czasem rzucić przekleństwem… Mój tatko NIGDY, dziadek i stryjowie – też. Mój obecny partner nigdy, a jeśli to w sytuacji jakiejś ekstremalnej albo cytuje.
Wracając do tematu: „idealny” stara się być wzorem cnót i robi, co może żeby agresywna, pobudliwa żona/mąż nie musiał o nic się wściec. Niektóre osoby znane mi skądinąd jako wykształcone i wrażliwe (?) nie akceptują faktu, że mężczyzna TEŻ może być ofiarą przemocy domowej.
Dalej w wywiadzie:
„95
proc. moich pacjentów to kobiety, ale prywatnie znam kilku takich mężczyzn. Nie
dość, że się borykają ze swoją uległością, to w dodatku czują się niemęscy –
zbyt miękcy. Większość z nich wybiera na partnerki własne przeciwieństwa, a
raczej kopie swych matek – chłodne, pewne siebie kobiety, które nie wzbudzają
sympatii i które tych mężów krytykują i poniżają.”
To takie proste! Jesteśmy tacy sami w obliczu przemocy.
Ból i lęk, zniechęcenie i zawód, rozpacz i bezsilność tak
samo czują kobiety – ofiary przemocy jak i mężczyźni.
Wiesiek kocha i długo nie rozumie jak wobec takiej
miłości może obrywać za jakieś niezawinione winy?
Moja córka miała koleżankę, która umiała być miła i fajna
ale czasem zamieniała się w chlaszczącego złymi słowami potwora. Miała dość
traumatyczne życie, dziwne relacje z mamą. To pewnie stąd. Basia starała się
utrzymać to koleżeństwo, próbowała zrozumieć, ale nie dało rady. Pewnego dnia
powiedziała DOŚĆ. W samochodzie moja siedemnastolatka powiedziała mi coś
niezwykle ważnego: ”Mamo, to, że ja wiem skąd się u niej bierze ta frustracja
czy złość nie znaczy, że mam to znosić! To mnie boli.”
Partnerom dużo czasu zajmuje zrozumienie faktu, że agresja
to jest rodzaj choroby i równie długo dochodzą do wniosku, że NIE MUSZĄ z tym
żyć zwłaszcza, gdy agresywny partner leczyć się nie chce uważając, że z nim
jest wszystko w porządku. To świat jest zły!
Niestety, według doniesień, agresja kobiet wzrasta –
zarówno wobec siebie, w szkołach, na studiach, w pracy, jak i w związkach.
Cierpią na tym mężowie, rodzice, dzieci. Świat cierpi – mówiąc górnolotnie, ale
prawdziwie.
Przemoc nie ma płci ani wieku i statystyki mówiące o tym,
że znacznie więcej jest na świecie przemocy wobec kobiet nie umniejszają
dramatów mężczyzn, dzieciaków i starych ludzi – też podlegających przemocy.
Przemoc powinna być piętnowana na każdym etapie i każdej formie. Żeby to pojąć należy
mieć wiedzę o katach i ofiarach. I o tym, że jeśli z zewnątrz związek jest
„uroczy” nie znaczy, że nie może być w nim przemocy.
Zygmunt Miłoszewski pisze o tym w Gniewie. Dzieci z przemocowych rodzin szeptem rozmawiają z
pluszakami i mają burą wodę w słoiczku, bo malując
farbkami boją się ją wymienić na świeżą – ten fragment bardzo mnie poruszył.
„Idealne” dzieci, kobiety i „idealni” mężczyźni stają się
tacy, bo w ich życiu ktoś za bardzo naciska. Czasem to tylko takie ostre
wymagania a czasem mroczna, paskudna, niszcząca przemoc.
Nie osądzajmy po pozorach.
Zwyczajnego faceta odebrałam jako normalnego faceta. To jego żona nie jest normalna. Dużo znam takich kobiet, które zachłystują się swoim snobizmem i pychą. Uważam że świetnie Pani opisała obie osobowości. Pozdrawiam serdecznie. Wierna czytelniczka z Konina.
OdpowiedzUsuńJa skomentuję tym zdjęciem https://www.facebook.com/PrzemocNieMaPlci/photos/a.337117166387850.61267.334273423338891/714332651999631/?type=3&theater
OdpowiedzUsuń