http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019393,title,45-letnie-dziecko-znalezione-w-szalasie-na-Bemowie,wid,16743120,wiadomosc.html?ticaid=1131df
Prawda, jak wiemy, leży po środku, każdy z nas jest inny i moje
ulubione - co chatka, to zagadka.
Czas jakiś temu opinia publiczna a zwłaszcza
rodzice zostali podzieleni doniesieniem, że oto dzielny tatuś został postraszony
policją za to, że zabrał swego 4,5 rocznego syna na surwiwal.
Zamieszkali w szałasie i żyli jak dzikusy. Super, prawda?
Albo – oburzające, prawda?
Zamieszkali w szałasie i żyli jak dzikusy. Super, prawda?
Albo – oburzające, prawda?
Nie mam pojęcia, jako i policja nie miała, jaki jest tatuś, jakie jest dziecko i ludziska SŁUSZNIE zawiadomili ograna władzy.
A teraz mała dywagacja czyli odskok (pozorny) od tematu.
Kilka lat temu byłam z rodziną na wczasach w Sierakowie Wlkp na obozie półsportowym, rodzinnym. W obrębie owego obozu były inne też bazy dla harcerzy, kolonistów i sportowców.
Poznaliśmy pewnego opiekuna obozu kolonistów, nauczyciela, dziarskiego sportowca. Pewnego dnia przyszedł do mnie po śniadaniu z problemem. Ma w grupie dzieci młodszych dziewczynkę, córkę kolegi. Zachorowała, jakieś paskudne zaziębienie. Byli u lekarza, dostała lek ale nie zadziałał, mała ma 38 stopni gorączki a dzieciaki śpią w wojskowych namiotach. Co robić?
Z mety załatwiłam klucze do pustego domku niedaleko nas i kazałam przynieść tam dziecko.
Zobaczyłam ciemnooką Calineczke, drobinkę trzęsącą się w gorączce. Napoiłam
herbatą, skarmiłam jakimś śniadankiem i raz jeszcze oboje z mężem pojechaliśmy
pilnie do lekarza, a koledze kazaliśmy wezwać rodziców.
Okazało się że już dzwonił, ale powiedzieli że na razie przyjechać nie mogą, bo kończą zapłacone wczasy, zresztą małą jest pod opieką kolegi, więc bez paniki!
- to mój kolega, razem uczymy w szkole WF. On taki wie, pani…. surwiwalowiec, taki supermen!
- ...i wysyła taką kruszynkę na nielekkie sportowe zgrupowanie? Takie kolonie nie są dla ośmioletnich malutkich dziewczynek!
Tatuś panienki był innego zdania.
Okazało się że już dzwonił, ale powiedzieli że na razie przyjechać nie mogą, bo kończą zapłacone wczasy, zresztą małą jest pod opieką kolegi, więc bez paniki!
- to mój kolega, razem uczymy w szkole WF. On taki wie, pani…. surwiwalowiec, taki supermen!
- ...i wysyła taką kruszynkę na nielekkie sportowe zgrupowanie? Takie kolonie nie są dla ośmioletnich malutkich dziewczynek!
Tatuś panienki był innego zdania.
Od lekarza wróciliśmy z wykupionym
antybiotykiem. Zamieszkałam z małą, wysoką temperaturę której nie dał na razie
zbić antybiotyk, zbiłyśmy schładzającym prysznicem, karmiłam ją łyżeczką bo
opadła z sił. Po zbiciu temperatury z lekka się ożywiła i powiedziała mi, że ma
brata starszego o rok i on też chyba
jest chory.
Po półgodzinie miałam w tym domku dwójkę dzieci, bo tak, brat też leżał w wojskowym namiocie trzęsąc się w gorączce. Na pytanie czemu nic nie powiedział, spuścił oczy. Ponownie lekarz, leki, picie, i teraz głaskałam po łepetynkach dwójkę wystraszonych, chorych i smutnych dzieciaków.
Po półgodzinie miałam w tym domku dwójkę dzieci, bo tak, brat też leżał w wojskowym namiocie trzęsąc się w gorączce. Na pytanie czemu nic nie powiedział, spuścił oczy. Ponownie lekarz, leki, picie, i teraz głaskałam po łepetynkach dwójkę wystraszonych, chorych i smutnych dzieciaków.
Opiekun się domyślił:
- …wie, pani, to tresura ojca. On ich krótko trzyma, jego
szczególnie: „nie maż się! Bądź mężczyzną a nie beksą”. Pewnie się ojca boi ….
- to przynajmniej pan niechaj się, jako kolega nie boi i
wygarnie temu ….Rambo, że na wszystko jest czas! A jego dzieci są za młode, wątłego zdrowia i nie będą skakały po linach i ze spadochronem. I co? Przestanie je za to kochać? A może młody będzie muzykiem a dziewczynka…nauczycielką? Laborantką? pisarką, nie Spidermanem i Superwoman?
Pokręcił głową.
Pokręcił głową.
Rodzice przyjechali wreszcie. Mama (nauczycielka!) zalękniona
i wschłuchana w męża tokującego, że „nic się nie stało”, stała jakoś tak bezradnie zamiast (jak sądziłam) porwac dzieci w ramiona i obsypać przeprosinami, buziakami ....).
Rzadko mi się to zdarza, ale podniosłam głos i zjechałam go od najgorszych rodziców świata, a jej powiedziałam żeby się ocknęła, bo dzieci są wylęknione, smutne i co to dla nich za wakacje gdy cierpią i trzęsą się że zawiodły roszczeniowego tatusia?
Rzadko mi się to zdarza, ale podniosłam głos i zjechałam go od najgorszych rodziców świata, a jej powiedziałam żeby się ocknęła, bo dzieci są wylęknione, smutne i co to dla nich za wakacje gdy cierpią i trzęsą się że zawiodły roszczeniowego tatusia?
Ja nie wiem kim jest ów tatuś surwiwalowiec, ale 4,5 roczku zaraz będzie miała
moja wnuczka i wiem, że to jeszcze dzidziuś, mimo, że obsługuje iphone’a lepiej
ode mnie. W szałasie jest zimno, robaki gryzą boleśnie – to fakt, a niektóre roznoszą
boreliozę, i nie wiem czy padre smarował to dziecko maściami odstraszającymi,
czy uważał że „trza być twardym”?
Czterolatek nie odczuwa wielkiej frajdy z powodu wypoczynku na dzikim łonie natury – raczej wtedy, gdy mu wesoło, ciepło, syto i bawi się beztrosko z innymi dziećmi. To czas socjalizacji. Może odpowiedniejsza byłaby agroturystyka, z krówkami, gęśmi i jajkami od kur? Z jednak czystym łóżkiem, łazienką i kimś dorosłym, doroślejszym od tatusia – domorosłego Tarzana?
Gdybym coś takiego zobaczyła, to też zawołałbym policję. Przynajmniej żeby sprawdzili czy tatusia nie poniosła fantazja i czy dziecku nic nie jest.
Czterolatek nie odczuwa wielkiej frajdy z powodu wypoczynku na dzikim łonie natury – raczej wtedy, gdy mu wesoło, ciepło, syto i bawi się beztrosko z innymi dziećmi. To czas socjalizacji. Może odpowiedniejsza byłaby agroturystyka, z krówkami, gęśmi i jajkami od kur? Z jednak czystym łóżkiem, łazienką i kimś dorosłym, doroślejszym od tatusia – domorosłego Tarzana?
Gdybym coś takiego zobaczyła, to też zawołałbym policję. Przynajmniej żeby sprawdzili czy tatusia nie poniosła fantazja i czy dziecku nic nie jest.
Oj tam, oj tam ! Też się spało w wojskowych namiotach, lał deszcz, obierało się ziemniaki, ganiało w zimnicy po lesie, topiło w jezioro. Teraz z nas chłopy na schwał, nie to co obecne mięczaki co to ajfona co prawda obsłużyć potrafią, ale z pałatki i paru patyków zrobić namiot to już nie, albo ogień rozpalić trąc patyk o patyk :-D
OdpowiedzUsuńps. Choć tęsknota za rodzicami na koloniach była, ale krótkotrwała. Pamiętam pierwszy list wysłany ponad czterdzieści lat temu z pierwszych koloni. Opowiadał mi potem ojciec, jak usiadł z nim w fotelu, zapalił fajkę, z należną celebrą otworzył, a tam stało:
"Kochani Rodzice, tu jest gupio, zabieżcie mnie stąd"
To dziecko ma 4, 5 roczku i jeszcze pisać nie umie.
OdpowiedzUsuńNa koloniach mieliśmy ciuchy na zmianę a ten dzieciak nie miał NICZEGO ze sobą.
Niesamowite... jakies dziwne czasy nastały, bo ludzie sie dziwią że ja moich 6,5 latkow na zielona szkole poslac nie chcialam. I na kolonie zuchowe. Jak zapytalam, czy chca jechac, uslyszalam: tyle dni bez mamy? A kto nas bedzie przytulal?
OdpowiedzUsuńMyślę, ze nie macie Panie racji.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci jeździły, ale ze mną i moja zoną już od 3 roku życia pod namiot. Tylko, że wtedy czasy mieliśmy normalne. To były lata 70-te ubiegłego wieku. Czuły się na takich wyjazdach do lasu świetnie. Jakoś nie wywołało to w nich żadnego urazu psychicznego, ani tez nie pożarł ich wilk, a takie formy spędzania swoich urlopów preferują obecnie już jako dorośli ludzie. Ta dwójka akurat miała pecha i złapała jakiegoś wirusa, czy tez bakterię, oczywiście w warunkach namiotu trudno to leczyć jest, bez odpowiedniej opieki, i izolacji, ale i tak to nie jest powód aby tak rozdzierać szaty jak się to teraz tu robi. Pozdrawiam serdecznie.