Że też w dyskusji o tym, muszę wspominać pani dr onkolog a właściwie robić wykład z psychologii pacjenta!
Mówimy o pewnych "cudach" które się dzieją w gabinetach altmedów, a potem są dowodem na siłę altmedycyny.
NAJWAŻNIEJSZE w tym wszystkim (lekarze powinni to wiedzieć) jest myślenie pacjenta, jego wiara w leczenie i optymizm. Bioenergoterapeuta dał pacjentowi wiarę i jakąś siłę po tym, gdy lekarze rozłożyli ręce i powiedzieli, że tu już nic nie mają do roboty. "Idź pan do domu".
I ja o tym!
O tym, że tym więcej ludzi będzie szukało CUDU, im więcej lekarzy będzie pacjentom okazywać znudzenie, brak możliwości leczenia czy nonszalancję. To też wina systemu, ale czy to ma obchodzić pacjenta?
Oboje się dzisiaj leczymy, ja i mąż.
I wiem, że z ową komunikacją nie jest najlepiej. Wiem dlaczego, stykam się z tym, no i czytałam Pawła Reszki "Małych bogów" wiem, że lekarze są uwikłani w system, który nie bardzo działa, ale trudno - skoro między pacjentem a lekarzem zieje dziura z powodu braku pełnego porozumienia, (brak czasu na idnywidualizowanie, pacjent bywa drażliwy, załamany nieoptymizujący, mało elokwentny, a lekarz nie ma czasu etc) tworzy się pole dla cudotwórców, którzy z oczyma pełnymi troski ROZMAWIAJĄ i mówią (czasem na wyrost, czasem nieporadnie) to, co pacjent jest w stanie pojąć, bez skomplikowanego, niezrozumiałego języka. (A czasem wręcz bajdurzą).
Nie wszyscy rozumieją lekarskie terminy i nie wszyscy lekarze umieją upraszczać w rozmowie. Stąd kolejki do cudotwórców.
Na każdy przykład "cudu" znaleźć można pełne wyjaśnienie medyczne, i ja je przyjmę! To jest nauka wiedza i racjonalność, ale to znaczy tylko tyle, że ci pacjenci którzy odeszli z kwitkiem od lekarza szukają alternatywy, ze strachu, jak to bywa najczęściej, i z wielką nadzieją, bo ona umiera ostatnia. A kiedy umrze wcześniej od pacjenta, to "po japkach" jak to się mówi, on traci chęć do życia gdy usłyszy: "medycyna proszę pana/pani nic już tu nie poradzi".
To pacjenci tworzą cudotwórców - bo za wszelką cenę chcą wierzyć w cud, którego być może nie otrzymają (z powodów postępu choroby) w szpitalu. Wówczas gdy umierają kilka miesięcy (tygodni) po wizycie u cudotwórcy są spokojniejsi, że skoro cud nie pomógł to pora umrzeć. Szlus.A gdy żyją długie lata?
To podstawowa psychologia. Altemdzi wiedzą o niej dużo.
A jeszcze oszustwa internetu...
Medycyna klasyczna liczy sobie ok 150 lat.
Chińska 5000 lat i wszak cały czas są i zgony i uzdrowienia. Zioła, akupunktura, bańki, minerały i te wszystkie chińskie (hinduskie) zabiegi jakoś działały... Tyle lat obserwacji dało dużo wiedzy. Tak, masa ludzi umierała, ale i dużo zdrowiało. Jakoś...
Medycyna klasyczna neguje prawie wszystko co nieklasyczne. Ledwie zgadza się na zioła. A przecież na wiele zjawisk nie ma dowodów, więc jak można z całym przekonaniem twierdzić, że skoro nie ogarnia tego "szkiełko i oko" że tego nie ma?!
I to jest właśnie strefa cudu, w który chory/rodzina chce wierzyć, że zanim on/ona umrze, sięgnęli po wszystko, nawet po niezbadane. Nawet po cud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz