Gdy udzielam wywiadów
dotyczących moich wyjazdów i pobytów w Korei Południowej nikt nie chce się
pochylić nad tematem, który dla mnie jest wielki i ważny, a świadczy dobitnie o
tym, że to tam jest cywilizacja dla ludzi, a u nas hmmm… znacznie mniejsza.
O czym to ja? A o
fizjologii, Kochani moi!
Cokolwiek by się nie
działo, kimkolwiek byśmy nie byli, z pewnością jesteśmy organizmami żywymi
(kłania się lekcja biologii z LO) które charakteryzują się takimi oto cechami:
- Oddychają
- Odżywiają się.
- Wydalają
- Rozmnażają się
- Są zbudowane z komórek
- Poruszają się
- Reagują na bodźce
- Rosną
I nic tego nie zmieni, to
paradygmat.
A skoro tak, skoro jako
organizmy żywe poruszamy się po świecie, stwarzamy sobie ku temu znakomite
warunki. Coraz nowocześniejsze maszyny transportujące, sieć hoteli,
pensjonatów, i wielką sieć „karmidełek” czyli restauracji, barów, „punktów
gastronomicznych”, jak to się mówi językiem oficjalno – turystycznym. Większość
krajów na świecie uważa turystykę, a więc nasze pragnienie ciągłych zmian
lokacyjnych za przemysł, który przynosi wielkie dochody. I jedynie Korea
Południowa, która paradoksalnie nie jest krajem o najwyższym wskaźniku odpowiedzialności
stworzyła mi jako turystce pełen komfort! Tu zadbano o wszystkie cechy
organizmu żywego, który się przemieszcza. Mam na myśli też tę cechę, o której
włodarze miast i terenów turystycznie atrakcyjnych często nie chcą myśleć,
mówić, zauważać, bo jest … kłopotliwie wstydliwa. Mam na myśli wydalanie, czyli
przeciwny biegun odżywiania.
Dla mnie nie wstydliwa,
bo normalna, ale cóż, nasza pruderia jest wielka i… głupia.
Kora Południowa jak długa
i szeroka wyposażana jest (to proces ciągły) w wielką ilość toalet publicznych.
Są wszędzie! W wielkich i małych miastach, miasteczkach i w górach i dolinach,
koło świątyń i nad morzem, dosłownie co kilkaset metrów stoi sobie budyneczek
dla naszych potrzeb. Azja jak każdy turysta to potwierdzi, to jedna wielka
jadłodajnia typu Quot libet. Od wyjątkowo wykwintnych restauracji, jakie
widziałam w Singapurze, Hongkongu, do ulicznych straganów chętnie obleganych
przez wszystkich -najbiedniejszych i bardzo bogatych. Równość!
MUSZĄ więc być i toalety!
To jest związane z ową naturalną naszą cechą organizmu żywego, a jednak w
Europie pod tym względem komfortu nie ma. Każdy potrzebujący (KAŻDY bywa w tej
potrzebie, co jakiś czas) szuka toalety. Tym bardziej w naszych czasach, gdy wciąż
słyszymy – PIJ WODĘ! Dobrze, rozumiem, ale … Jak ją wydalać? Gdzie?
W kawiarniach wypada coś
zamówić żeby skorzystać, lub prosić o pozwolenie, co jest krępujące. Mac
Donaldy świadome, że się do nich szło „za potrzebą” też wprowadziły zamykanie
WC, aparaty wrzutowe lub „klucz jest w kasie”(to przykre i upokarzające –
prawda?). Niektóre stacje benzynowe bywają bezpłatne, ale w centrum miasta ich
nie ma! Zwiedzamy Paryż, Rzym, Warszawę czy inne miejsce w Europie i zaciskamy
zęby, szukamy po kieszeniach euro, żeby móc wydalić produkty przemiany materii,
bo to nasz najnormalniejszy odruch – jak oddychanie.
Ogłaszam więc, że
najbardziej cywilizowanym krajem na świecie pod tym względem jest Korea Pd, w
której TE SPRAWY załatwia się właściwie wszędzie w dobrych i higienicznych
warunkach, bezpłatnie – co podkreślam! I dodam jeszcze, że w coraz lepszych
warunkach – to są przedziały dla matek z malutkim dzieckiem (miejsce do
przewijania) z małym dzieckiem – obok „dorosłego” jest mały kibelek dla
dziecka, są kabiny dla pań w potrzebie ze specjalną deską, dzięki której można
się umyć i odświeżyć, oczywiście bieżąca woda i mydło, czasem (przy
autostradach) aparaty z chusteczkami, podpaskami tamponami pieluchami. Nie
wszędzie, ale już coraz częściej. Papier bywa czasem wyczerpany, ale nie powodu
kradzieży, a zużycia. Zazwyczaj jest dobra wentylacja i dla oszczędności
żarówek, sporo szkła w dachu, matowe okna. Bywa też muzyka w tle. Bardzo mi się
to podoba, bo to właśnie sprawia, że jako turystka czuje się doprawdy
komfortowo. Pobocza szos, dróg, lasy i zagajniki nie są urozmaicone
„papierzakami” i gównianymi minami piechotnymi. Jest czysto, a ludzie
zadowoleni.
Jak mówiło się kiedyś: mała
rzecz, a cieszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz