środa, 14 marca 2012

O WuCetach, sraczykach kibelkach, toaletach – czyli o tym, czego nie ma!


Gdy udzielam wywiadów dotyczących moich wyjazdów i pobytów w Korei Południowej nikt nie chce się pochylić nad tematem, który dla mnie jest wielki i ważny, a świadczy dobitnie o tym, że to tam jest cywilizacja dla ludzi, a u nas hmmm… znacznie mniejsza.
O czym to ja? A o fizjologii, Kochani moi!
Cokolwiek by się nie działo, kimkolwiek byśmy nie byli, z pewnością jesteśmy organizmami żywymi (kłania się lekcja biologii z LO) które charakteryzują się takimi oto cechami:
- Oddychają
- Odżywiają się.
- Wydalają
- Rozmnażają się
- Są zbudowane z komórek
- Poruszają się
- Reagują na bodźce
- Rosną
I nic tego nie zmieni, to paradygmat.
A skoro tak, skoro jako organizmy żywe poruszamy się po świecie, stwarzamy sobie ku temu znakomite warunki. Coraz nowocześniejsze maszyny transportujące, sieć hoteli, pensjonatów, i wielką sieć „karmidełek” czyli restauracji, barów, „punktów gastronomicznych”, jak to się mówi językiem oficjalno – turystycznym. Większość krajów na świecie uważa turystykę, a więc nasze pragnienie ciągłych zmian lokacyjnych za przemysł, który przynosi wielkie dochody. I jedynie Korea Południowa, która paradoksalnie nie jest krajem o najwyższym wskaźniku odpowiedzialności stworzyła mi jako turystce pełen komfort! Tu zadbano o wszystkie cechy organizmu żywego, który się przemieszcza. Mam na myśli też tę cechę, o której włodarze miast i terenów turystycznie atrakcyjnych często nie chcą myśleć, mówić, zauważać, bo jest … kłopotliwie wstydliwa. Mam na myśli wydalanie, czyli przeciwny biegun odżywiania.
Dla mnie nie wstydliwa, bo normalna, ale cóż, nasza pruderia jest wielka i… głupia.
Kora Południowa jak długa i szeroka wyposażana jest (to proces ciągły) w wielką ilość toalet publicznych. Są wszędzie! W wielkich i małych miastach, miasteczkach i w górach i dolinach, koło świątyń i nad morzem, dosłownie co kilkaset metrów stoi sobie budyneczek dla naszych potrzeb. Azja jak każdy turysta to potwierdzi, to jedna wielka jadłodajnia typu Quot libet. Od wyjątkowo wykwintnych restauracji, jakie widziałam w Singapurze, Hongkongu, do ulicznych straganów chętnie obleganych przez wszystkich -najbiedniejszych i bardzo bogatych. Równość!
MUSZĄ więc być i toalety! To jest związane z ową naturalną naszą cechą organizmu żywego, a jednak w Europie pod tym względem komfortu nie ma. Każdy potrzebujący (KAŻDY bywa w tej potrzebie, co jakiś czas) szuka toalety. Tym bardziej w naszych czasach, gdy wciąż słyszymy – PIJ WODĘ! Dobrze, rozumiem, ale … Jak ją wydalać? Gdzie?
W kawiarniach wypada coś zamówić żeby skorzystać, lub prosić o pozwolenie, co jest krępujące. Mac Donaldy świadome, że się do nich szło „za potrzebą” też wprowadziły zamykanie WC, aparaty wrzutowe lub „klucz jest w kasie”(to przykre i upokarzające – prawda?). Niektóre stacje benzynowe bywają bezpłatne, ale w centrum miasta ich nie ma! Zwiedzamy Paryż, Rzym, Warszawę czy inne miejsce w Europie i zaciskamy zęby, szukamy po kieszeniach euro, żeby móc wydalić produkty przemiany materii, bo to nasz najnormalniejszy odruch – jak oddychanie.
Ogłaszam więc, że najbardziej cywilizowanym krajem na świecie pod tym względem jest Korea Pd, w której TE SPRAWY załatwia się właściwie wszędzie w dobrych i higienicznych warunkach, bezpłatnie – co podkreślam! I dodam jeszcze, że w coraz lepszych warunkach – to są przedziały dla matek z malutkim dzieckiem (miejsce do przewijania) z małym dzieckiem – obok „dorosłego” jest mały kibelek dla dziecka, są kabiny dla pań w potrzebie ze specjalną deską, dzięki której można się umyć i odświeżyć, oczywiście bieżąca woda i mydło, czasem (przy autostradach) aparaty z chusteczkami, podpaskami tamponami pieluchami. Nie wszędzie, ale już coraz częściej. Papier bywa czasem wyczerpany, ale nie powodu kradzieży, a zużycia. Zazwyczaj jest dobra wentylacja i dla oszczędności żarówek, sporo szkła w dachu, matowe okna. Bywa też muzyka w tle. Bardzo mi się to podoba, bo to właśnie sprawia, że jako turystka czuje się doprawdy komfortowo. Pobocza szos, dróg, lasy i zagajniki nie są urozmaicone „papierzakami” i gównianymi minami piechotnymi. Jest czysto, a ludzie zadowoleni.
Jak mówiło się kiedyś: mała rzecz, a cieszy!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz