To opowiedział mi Ojciec. Dawno, jak jeszcze żył. Byłem
głupi, bo słuchałem tego opowiadania wnikając w jego obrazy, smaki, zapachy, a
nigdy nie zapytałem go o dokładne, geograficzne dane tego przysiółka. Gdzieś na
Syberii... Działo się to w czterdziestych latach, kiedy ojciec tułał się po
świecie. Los rzucił go do Związku Radzieckiego. Działania wojenne jeszcze nie
wniknęły w jego głąb. Tato znalazł się w sytuacji, w której dano mu do wyboru -
albo sąd wojenny, albo wstąpi do Czerwonej Armii, „walczyć ze wspólnym, Poliak,
wrogom”. Wstąpił. W czasie służby został poważnie ranny. Nawet nie w żadnej
bitwie. Ot saper. Budowali jakiś most i przygniotło mu bark. Szpital, potem
rekonwalescencja. Wysłany został daleko, na odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz