Czytam i czytam i fajnie,
że wreszcie jakaś rozmowa, a nie połajanki i pogarda. To niestety u nas częste
– sukces staje się solą w oku bliźniego. Już się naczytałam kim jestem i w
jakim kiblu powinny powiewać moje książki.
Za
to u Vargi cisza, zero komentarzy. Sam sobie winien. Normalni ludzie nie
mają ochoty na tę jego delikatność Kaliguli. Zresztą regularnie obraża
czytelników wyzywając ich od analfabetów i matolstwa. Ja się cieszę, że w ogóle
czytają, a on zamiast namawiać do dobrej literatury, pastwi się nad autorami
książek, które uważa za denne. Zamiast należnego dziełom świetnym PRu –
czarny PR tego, co się Vardze nie podoba. Krytycy... To wszystko z powodu
błędnej nazwy zawodu, który uprawiają. Powinni być nazywani RECENZENTAMI, wtedy
– mam nadzieję – dowiadywałabym się nie tylko o tym, co kiepskie ale i co
wspaniałego się urodziło w tym tygodniu czy miesiącu. Niestety nazywają siebie
krytykami, więc nauczyli się wyłącznie krytykować, zapominając, że
najskuteczniejszą metodą zachęcania jest marchewka, a nie bat.
Wracam
do tematu.
Nie
mogę wyjść ze zdumienia, jak bardzo wysoki jest poziom niezrozumienia moich
intencji, więc jeszcze raz wyjaśniam:
–
Nie domagam się tłamszenia, dyskredytacji literatury, nazwanej przeze mnie
szarą i smętną,
–
NIGDZIE nie napisałam, że domagam się laurów:
a – dla siebie. Nie domagam się! – ile razy to powtórzyć?!
b – dla literatury obyczajowej, popularnej, a tym bardziej romansowej, bo wiem,
że to nie ta liga. Ta teza wciskana mi jest, jak kiedyś tran dzieciom - na
siłę. Błąd w czytaniu, w myśleniu, w formułowaniu wniosków.
Jest
dla mnie także nie do pojęcia, że większość osób, które zabrały głos w dyskusji
mimowolnie wpada w myślenie ekstremalne – wspaniała jest literatura czerni i krwi
(bo nagradzana) a to, co jej przeciwstawiam, czyli książki bez mordu,
ożywających trupów, krwi dzieci i gwałconych kobiet, to dla nich
literatura "różowa" czyli cukier i miód! Niebywałe ile osób tak
właśnie stereotypowo myśli! Zarówno panowie dokopujący mi, jak i Piękna Pani z
Telewizji i komentatorzy na blogu.
Całe
szczęście przeczytałam wczoraj wywiad z Ingą Iwasiów (http://wyborcza.pl/magazyn/1, 134727,14876832,Sukienka_dla_ feministki.html ),
która potwierdza moje myślenie: „Nie jest źle, jeżeli literatura jest
różnorodna. Dobro, piękno, tęcza i słoneczko – to ładny rysunek i myślę, że
jeżeli powstawałyby bardzo dobre literackie obrazy takiego stanu ducha, to z
pewnością mogłyby dostawać nagrody literackie.”
BINGO! Jesteśmy w domu – bo to jest moje
pytanie:
Czy
książki z pięknem i dobrem nie są nagradzane, bo ich nie ma, czy ich nie ma, bo
są niedostrzegane przez jurorów?
Inga Iwasiów rozpoczęła
wywiad bardzo trafnym tekstem, za który jej dziękuję:
„(…) mężczyźni
sięgają po łatwe sposoby ośmieszania nas.(…) Sposoby dyskusji z
kobietami, a właściwie wobec kobiet, które wychodzą ze społecznej roli osoby
podporządkowanej, stosowane w życiu intelektualnym sprowadzają się do jednego -
ośmieszania i zinfantylizowania drugiej strony, wmówienia jej emocjonalności i
niedoboru intelektu.”.
Dokładnie
tymi figurami retorycznymi posługują się panowie Karpowicz i Varga, a ten
ostatni na dodatek ubolewa na brak dyskusji o literaturze, jakby nie wiedział,
że żeby rozmawiać, trzeba wyzbyć się pogardy dla interlokutora.
Równowaga,
czyli Anna Gras: „Na liście 100 książek, które trzeba przeczytać według
BBC jest miejsce na utwory zarówno Jane Austen, jak i Marqueza, Dumasa i
Orwella, Rowling i Steinbecka. Literatura to bardzo rozległy obszar i budowanie
na nim murów i zamykanie się w getcie jednego nurtu jest nieporozumieniem”.
No
dokładnie tak! O to proszę, żeby oprócz literatury ciężkiego kalibru - do
której nie mam już serca ani chęci – docenić literaturę o innym kolorze, dobrze
napisaną, ale optymizującą, wzruszająca, dającą do myślenia, ciekawą.
I
nie skaczmy w ekstrema, że musi to być zaraz „literatura dla kucharek”,
zresztą co to za tekst? Mizoginiczny, uwłaczający kobietom i kucharkom. Ja
dodam jeszcze Saramago, Munro, Meyes, Eco, wspominanych czule –
Kydryńskiego, Sapkowskiego, Kowalewską czy Hrabala. Można?
Reasumując
– nie opluwszy nikogo, proszę (nie ja jedna) o równowagę.
I
tylko.
hola, hola Pani Małgorzato. Coś Pani zanadto w piórka obrasta. Nie wiem jak inni rozumieli, ale dla mnie było jasne, że opiniując negatywnie nominacje do Nike, upomina się Pani o takąż nominacje dla literatury nieobecnej. Nie ma co udawać raka. Varga się nie odezwał, bo nie było specjalnie z czym. Sama Pani pisze o wadze tej literatury i jej miejscu. W sumie powód do debaty jest ‘'niedebatowy''. Wszyscy wiemy, że to literatura miła, ale wybitną nie będzie i nagrody się nie posypią.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o TĄ literaturę, to nie sądzę by mogło pojawić się coś wybitnego. Prędzej będzie to coś dziwnego. Zdecydowanie rośnie liczba tzw. literatury faktu. Wszyscy teraz piszą dzienniki, wydawcy przekopują stosy listów, jeszcze inni piszą biografie, a odważni autobiografie. W zasadzie tempo biografii jest już tak duże, że jak ktoś nie chce zostać w tyle to powinien zacząć już jako sześciolatek. Bez referendum, w przeciwnym wypadku najpóźniej w wieku lat siedmiu. Na szczęście jest tak wiele starej literatury u nas niewydawanej, że na brak czegoś do czytania nie będę narzekał do końca swoich dni. Z rozpędu, po wybitnych recenzjach złapałem za Myśliwskiego. To pierwsza od dłuższego czasu ,,poważna nowość’’, którą zgłębiam.
Na razie nie gwałcą, również nie mordują choć pokerek na cmentarzu był.
Co to znaczy w piórka? Mam się zamknąć i przepraszać, że śmiałam wyrazić własne zdanie? Nadal przy nim tkwię!
OdpowiedzUsuń"Nie wiem jak inni rozumieli, ale dla mnie było jasne, że opiniując negatywnie nominacje do Nike, upomina się Pani o takąż nominacje dla literatury nieobecnej" - jasne! Nagradzajcie RÓWNIEŻ literaturę NIE mroczną!
Wciskanie mi dziecka dobrzucha jest niehalo, to ja ja wciskała bym Panu seksizm.
Kiedy Pan to pojmie, bo widzę ciężko jakoś. No ale kropla drąży skałę...
A Myśliwski - bingo. Czyli można?
No, dalej, dalej, szukajmy a nie utyskujmy!
PS Napisałabym TĘ literaturę. Drobiazg taki.
No to pisać JĄ... szybciutko, a może wolno, by dojrzała. Jaki seksizm? Szanowna Małgorzata też leci stereotypem. Jak męski głos przeciwny, to musi być seksizm w tle? Nic z tego. Mam swoje mroczne odchyłki, ale nie w tą stronę. Podkreślam jedynie niekonsekwencję Szanownej Małgorzaty. Skoro zgadzamy się co do lekkości tej literatury, no to gdzie tu miejsce na nagrodę? I znów wraca pomysł konkursu w tej wyłącznie kategorii. Ludek krytyków zamieszkujący po tej stroie rozlewiska, prędzej rzuci się z grobli w odmety, niż dopuści do nominacji czegoś co nie przygniata atmosferą, osobliwie żałobą narodową, w najgorszym przypadku namiastką Kuby z ksywką Rzeźnik. W czasach wczesnego Gierka był zapis na słowo ,,martylorogia'' Uśmiechaliśmy się do zachodu i wszystkie imprezy z ,,marylorogią'' w nazwie odmieniono na ,,pamięci'' . Było, minęło. Teraz dobrzy patrioci leją lepszych patriotów, a tradycjonaliści o tym piszą i tak zamiast burzliwej debaty mamy dialog w temperaturze umiarkowanej.
OdpowiedzUsuńHej, nominowałam panią do zabawy Versatile Blogger Awards :)
OdpowiedzUsuńhttp://jagodowyzakatek.blogspot.com/2013/11/the-versatile-blogger-awards.html
Czy Pani wie co się stało z Vargą? Wymiotło go z ostatniego DF i jest to kiepska wiadomość. Jeśli chodzi o Myśliwskiego, to żadne bingo. Co prawda zostały mi jeszcze dwa rozdziały i wszystko może się zdarzyć, jednak te dziwięć wcześniejszych nie uzasadnia tych zachwytów, które wcześniej było słychać. Może to oznaczać ten sam mechanizm, co w produkcji filmowej. 100 mln. na film, 100 mln. na reklamę i zgarniamy 400 mln. Może jednak węźmie się Pani za ten mały drobiazg zanim skończę te dwa rozdziały i będzie po ostatniem rozdaniu
OdpowiedzUsuńrozumiem, że to może być ważne. Doceniam i staram się być uważna, ale czułabym się niepewnie widząc Pani książki "w kolejce" po Nike. W moim postrzeganiu świata Pani pisze książki, by można było nimi dopełniać czytelniczy wachlarz upodobań. Uznania życzę, ale czytelników - więcej.
OdpowiedzUsuńAnna
Nie ma się co przerażać, w końcu oglądała Pani Dynstię i kilka innych dzieł.
UsuńPani Kalicińska ma swoich czytelników i jest ich znacznie więcej niż Vargi, czy Myśliwskiego(wspominam, bom zaliczył dziś) Życzenie większej liczby mogłoby przerosnąć możliwości naszych wydawców, wywołałoby rozruchy społeczne i Bóg wie jakie jeszcze kłopoty z papierem. Przecież nie każdy stolarz chce widzieć swoje meble w muzeum, a ja nie każdy mebel w domu chciałbym mieć z muzeum. Czy wyobraża Pani sobie księgarnię, lub bibliotekę, w której są tylko nagrodzone książki? Koszmar. Albo targ miejski i dochodzące zewsząd dżwięki Karnawału zwierząt- od strony bud z ciuchami, czy Czterech pór roku na warzywnych straganach. Od paranoi uwolniłoby nas tylko Mydełko Fa w załuku chemii i proszków.