„Lepsze jest wrogiem dobrego” – znacie?
Oglądałam sobie niedawno Dumę i Uprzedzenie jako remake, z
Keirą Nightly. Ojeja... No i po, co? Po co było robić coś, co zostało i to
całkiem niedawno (1995) zrobione dobrze i ze smakiem?
Ach, o co ja się głupia pytam!
Przecież nie z tętniącego potrzebą artystyczną serca się to
robi, a z nieokiełznanej chęci zysku! Żeby przyciąć na czyimś pomyśle kilka
dolców i już! Lekko, łatwo przyjemnie! Niewiele potrzeba - jest scenariusz i
prawie pewne powodzenie!
Prawie - bo trzeba jeszcze w remake’u tego czegoś, co trafiło poprzednią widownię w serce. Nie wystarczy Gwiazda...
Prawie - bo trzeba jeszcze w remake’u tego czegoś, co trafiło poprzednią widownię w serce. Nie wystarczy Gwiazda...
Wspaniała historia ujęta w filmie Love Affair - doczekała
się trzech remake’ów. Scenariusz to istotnie łzawa, słodka historia, a oddana w
ręce takich aktorów jak boski (?!) Humphrey Bogart i Dorothy Mackail (1932 –
nie pamiętam, nie było mnie nawet w planach perspektywicznych, ale oglądałam w
Starym Kinie), później Irene Dunne i Charles Boyer (1939 – no, też nie
pamiętam! Nie byłam nawet małym plemniczkiem), An Affair to Remember (zręczna
zmiana tytułu) z 1957 roku z Deborach Kerr i Carry Grantem (no, miałam roczek,
nie zaliczyłam tego filmu nawet później, w Starym Kinie), i współczesny w
miarę, znów pod tytułem Love Affair z Anette Being i Warrenem Beatty i z
Kathrine Hepburn na okrasę (rok 1994, i ten już obejrzałam), ale co poradzić,
leciał myszami... Nie zapłakałam się i serce mi nie piknęło, jak nastolatce.
Także remake Doktora Żywago – filmu absolutnie, podobnie
zresztą jak powieść, kultowego z 1965 roku z Omarem Sharifem i Julie Cristie (z
Geraldiną Chaplin), nakręconego z pietyzmem i próbą oddania ducha tych czasów w
Rosji, rozczarował mimo wciśnięcia w obsadę Wielkiej Gwiazdy – Keiry Nightely.
Poprzednie dziesięciolecie to zachłyst Keirą. Czemu? Nie mam pojęcia! Milusińska w komedii romantycznej z Hugh Grantem To Właśnie Miłość. Ma ewidentną wadę zgryzu (przodozgryz) który może zachwycać kochanka, chrzestnego i mamusię ale ładny nie jest, a obowiązująca chudość na granicy anoreksji jest przykra wizualnie, i nieprawdziwa w wielu przypadkach grania przez nią dam z poprzednich epok. Aktorsko, no, cóż nie jestem znawcą, (ale za to odbiorcą!) i jakoś nie padam z zachwytu nad Keirą, bo gra podobnie w każdym filmie. Także Duma i Uprzedzenie z nią, jest łagodnie mówiąc - nieciekawa.
Poprzednie dziesięciolecie to zachłyst Keirą. Czemu? Nie mam pojęcia! Milusińska w komedii romantycznej z Hugh Grantem To Właśnie Miłość. Ma ewidentną wadę zgryzu (przodozgryz) który może zachwycać kochanka, chrzestnego i mamusię ale ładny nie jest, a obowiązująca chudość na granicy anoreksji jest przykra wizualnie, i nieprawdziwa w wielu przypadkach grania przez nią dam z poprzednich epok. Aktorsko, no, cóż nie jestem znawcą, (ale za to odbiorcą!) i jakoś nie padam z zachwytu nad Keirą, bo gra podobnie w każdym filmie. Także Duma i Uprzedzenie z nią, jest łagodnie mówiąc - nieciekawa.
Oglądałam z frajdą wielkie produkcje - radziecką i
amerykańską - Wojnę i Pokój. Obie doskonałe! Amerykańska z 1956 roku ze śliczną
Audrey Hepburn i Melem Ferrerem jako Bołkońskim i tylko Henry Fonda jako Pierre
Bezuchow... no odbiegający od ideału. I tę rosyjską na wskroś - z Ludmiłą
Sawieliewą, jako Nataszą, młodym Wiaczesławem Tichonowem jako Bołkońskim i
Sergiejem Bondarczukiem jako bezapelacyjnie znakomitym Pierrem Bezuchowym.
Ale remake z 2007 roku – jako serial „nie wszedł” nie tylko
mnie, ale i reszta widzów chyba też zmilczała tę klapę pt. jak Mały Jasiu...
czyli jak to Włosi się porwali na rosyjską prozę.
Niedawno też zaliczyłam sobie Annę Kareninę - O! To jest
dopiero zwycięska powieść, bo doczekała się czternastu adaptacji - na zmianę
robili remaki Amerykanie i Rosjanie, na wyprzódki. Ja teraz zaliczyłam tę z
Sophie Marceau i jednak oddam jej cześć - pięknie się spisała! Cały film był
jednak dość rosyjski, choć właściwie tylko Rosjanie umieją oddać rosyjskiego
ducha w pełni - nic dziwnego! A Tatiana Samojłowa jako Karenina - znakomita,
choć nie tak zmysłowa jak Sophie. (no, nie te czasy... film dzisiaj rządzi się
innymi prawami).
No i tylko patrzeć, jak komuś przyjdzie ochota na przycięcie
kilku dolarów i zrobi remake Anny Kareniny z Keirą.
Na szczęście, na Nataszę Rostową już za... dojrzała.
No, na dzisiaj tyle...
Na szczęście, na Nataszę Rostową już za... dojrzała.
No, na dzisiaj tyle...
Wasza Marudna coś kinomanka z domowej kanapy.
PS. Właśnie zaliczyłam (leżę podziębiona) Rzymskie
Wakacje. No, może i Audrey (słowami Emmy Tompson) jest nienajlepszą aktorką
grająca wyłącznie elegancją i minami princessy, ale nie wyobrażam sobie
remake’u Rzymskich z... Keirą.
Może teraz sięgnę po Gwiezdne Wojny? One się same zgrabnie remekują i poprawiają, a ja lubię bajki, szczególnie gdy mam 37,5 i katar XXL.
Może teraz sięgnę po Gwiezdne Wojny? One się same zgrabnie remekują i poprawiają, a ja lubię bajki, szczególnie gdy mam 37,5 i katar XXL.
I załączam cudne zdjęcie Ludmiły Sawieljiewej jako Nataszy Rostowej
i Wiaczesława Tichonowa (tak, tak, późniejszy Shtirlitz!) z
rosyjskiej wersji Wojny i Pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz