czwartek, 8 grudnia 2011

Czas! CZAS!

Kiedyś, gdy się piekło chleb (żeby go zjeść), zajmowało to cały dzień, także ciasto (drożdżowe) czy pączki to pół dnia! A porządna sztufada wołowa?
A kto pamięta, że pranie robiło się w sobotę, bo to też zajmowało ponad pół dnia, bo nastawić gary wody, a gar pościeli, co się gotowała w mydle Jeleń, sodzie i czym tam jeszcze? Balia, tara i taki fitness był, że ho, ho!
Nasze mamy robiły pranie pracując zawodowo, w domach. chatach mieszkaniach (wypożyczając od ciecia klucze od tzw. PRALNI).
A małe dziecko?!
Zazwyczaj się miało około 40 – 60 pieluch tetrowych i kilkanaście flanelowych, które się zmieniało (tak często jak dzisiaj, a więc troskliwa mateczka - co chwilę, bo dzieci są złośliwe i wiecznie przemiękają), do tego łaszki – śpioszki, kaftaniki wszystko z płótna lub bawełny. Gar z pieluchami do gotowania wiecznie stał na kuchni, a pralka Frania dudniła co wieczór u tych, co ją miały.
Mleko się gotowało na każdy posiłek butelkowy, jak weszły kaszki to dopiero było, bo się uwielbiały zguźlać i przypalać. A zupki? Koszmar - gotowanie półtorej do dwóch godzin (nie było szybkowarów), ze zdwojoną uwagą żeby się nie przypaliły, a potem zabawa na całego - PRZECIERANIE tego mięska z warzywami przez sitko... Jakim cudem okazały się miksery!
Wieczorami - ukochane zajęcia domowników, zazwyczaj żon, ale i mężowie byli zaganiani do „jazdy na żelazku”. Codzienna porcja pieluch, twardych jak diabli (zmiękczaczy tkanin NIE BYŁO), które dopiero po prasowaniu były miękkie. I prasowanie w ogóle wszystkiego. Godzina najmarniej.
Dzieciom nie dawało się antybiotyków jak cukierków, więc katar, zaziębionko, i niestrawność trwały swoje, dzieciak musiał pochorować tyle ile natura dała – katar 7 – 10 dni, sraczka zazwyczaj 3, zaziębionko – tydzień jak obszył, a inne dziecięce świństwa normalnie! Dawało się syrop z cebuli, maść majerankową pod nosek, rumianek się parzyło (normalnie się gotowało na kuchence koszyczki rumianku około 20 min żeby woda nie zawrzała, się pilnowało i cedziło przez gazę) i podawało dziecku. Dłużej chorowały, ale były odporniejsze, to pewne. 

DZISIAJ.
Pampers, za pampersem, bo niby powłoka z aloesem czy innym wynalazkiem, pojemność co najmniej kubka wody, ale ledwo dzieciak puści obłoczek sików, już ma zmianę, bo matka wyczuje każdą aktywność pęcherza! Sterta tych pieluch-istant rośnie w jakieś piramidy, których szczęśliwie nie widzimy – idą na wysypisko!
Odpada pranie i prasowanie sterty tetrowych i flanelowych pieluszek.

Ciuszki teraz takie, że i prasowanie to raczej pieszczota. Miło, że mama i tatko w ogóle prasują, oglądając sobie w tym czasie Hankę Mostowiak w zderzeniu z... rzeczywistością albo doktora House’a naszego kochanego, Taniec z gwizdami albo bez...
Mleko instant się wsypuje do flaszki, dodaje wodę i potrząsa! Szlus! Koniec!
Koperek? Rumianek – tak samo!
Zupki, owoce? O nie, żadne gotowanie!
Mateczki mają już wmówione przez lekarzy – wiernych żołnierzy firm słoiczkowych, że gotowanie dziecku w domu, to skazanie dziecka na pewną śmierć i serię strrrrasznych chorób, a i zapewne cierpień. Te, które się dały omamić (większość) skarmia swoje bobo jadłem ze słoiczka dość ohydnym w smaku, będąc przekonana, że karmienie dziecka wyjałowionym żarciem to prosta droga do sukcesu. Nie trzeba gotować, miksować, studzić – PRAWDA. Szalona oszczędność czasu i... karmienie firm słoikowych!
Choroba? Jeden telefon i przybiega lekarz z antybiotykiem. Szast – prast! I po katarku, po wszystkim! Moja młodociana sąsiadeczka była przez matkę tak (przy pomocy lekarzy) skarmiona antybiotykami, że gdy miała 9 lat w aptece nie było już antybiotyku, którego by nie brała a śledzionę miała zniszczoną jak diabli.
Ale co kichnięcie to antybiotyk! i spokój. Dziecko nie chorowało dłużej jak 3 dni.
Teraz tak myślę – co mateczki zyskały dzięki tym wszelkim urządzeniom, które według reklam OSZCZĘDZAJĄ ICH CZAS. O! To ileż one tego czasu teraz mają!
A my wszyscy pozostali obdarowywani hojnie urządzeniami, które OSZCĘDZJĄ NASZ CZAS? Te wszystkie pralko- suszarki, zmywarko-wyparzarki do naczyń, które za chwilę nawet w szafce poukładają te nasze Rosentahle i Arcopale, odkurzacze samojezdne i kosiarki do trawy (sic!) do których się nawet nie dotkniemy, a one za nas, fiku-miku, wessą, wystrzygą i same się zalogują do kontaktu? Te wszystkie maszynki do mycia zębów, grzebienie i szczotki, co same nas uszorują i uczeszą, OSZCZĘDZAJĄC, oczywiście NASZ CZAS?
Wszystkie te czasooszczędzacze dają nam w prezencie masę czasu!
To… gdzie on jest? Dlaczego na nic go nie mamy? Ani dla siebie, ani na spotkania towarzyskie, rodzinne obiady, wyjazd do znajomych?
„Nie mam czasu” – to refren współczesnych ludzi.
Może pora się zatrzymać, pomyśleć? Przeorganizować się, zastanowić, bo są tacy, co mają czas na wszystko, więc zamiast im zazdrościć – zapytać, jak oni to robią?






fot. znalezione w sieci

4 komentarze:

  1. Serdecznie witam i pozdrawiam, znajdę czas :))) i będę tu zaglądać (na "fejsbuka" też)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się cieszę że znalazłam link do Pani, po tym zniknięciu z Fb .. smutno było :) pozdrawiam Ulla ( Ulcik )

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosia,jak ja sie cieszę że nareszcie sie odnalazłyśmy...no właśnie zniknęłaś...Najważniejsze nareszcie mogę poczytać coś napisanego normalnie-o ludziach,dla ludzi wreszcie ocieram sie o NORMALNOŚĆ,w dodatku fajny temat!!...Nasza Gosia kochana:)))
    Kasia z Gdyni

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś nie mieliśmy tyle potrzeb, co teraz, aż tylu pokus, nawet nie wiedzieliśmy, że istnieją. A teraz świat nas pociąga, bo wydaję nam się bogatszy, przesiąknięty gadżetami, różnorodnością form i wynalazkami mającymi ułatwić nam życie. Brakuje nam czasu, bo jak kiedyś u jednego człowieka znalazła sie chwila wolnego czasu, to drugi lub on sam pomyślał, że można go czymś wypełnić, w myśl zasady, bo przecież natura nie znosi próżni. Sama napisałaś, że jak przyszła sobota to trzeba było poświecić pół dnia, żeby zrobić pranie. Robiliśmy pranie pół dnia i...nic w tym czasie więcej. A jak przyszła pralka to znalazł się czas, i co można było zrobić, no czymś go wypełnić. Dziś producenci produkują coś ma wypełnić nam wolny czas, produkują pod czas. I dlatego czasu mamy mniej...

    OdpowiedzUsuń