Napisał do mnie kolega. Przysłał linka do tekstu
zamieszczonego na (fajnym) portalu http://facetpo40.pl/teksty/cala-prawda-o-dopasowaniu-w-zwiazku/.
I zapytał, co o tym sądzę. Widocznie uważa mnie za rodzaj autorytetu, to miłe,
ale czy jestem aż taka mądra? Nie wiem, ale jakieś swoje zdanie mam, więc mu
odpisałam:
Kochany P!
Temat – rzeka, można go na różne sposoby, ale skoro
napisałeś z pytaniem odpowiem, choć nie czuję się kimś wszystkowiedzącym,
dlatego piszę w swoim imieniu. OK.? Po pierwsze nie ma rad uniwersalnych, a jak
mówi moja kuzynka: "Co chatka, to zagadka", po drugie, sądzę, że
jakieś tam reguły są. W początkowym etapie naszego z Siwym, LOVE, napisałam do
Niego z wątpliwością. „A co, jak się okaże że się pokłócimy o pryncypia?” Odpisał
mi zgodnie z prawda i logiką, że pryncypia to my już miedzy sobą ustaliliśmy
dawno w naszych mailach. Było ich dużo i były bardzo… treściwe, pogłębione o czas,
w jakim je pisaliśmy. To łączy bardziej niż randkowanie „na żywca” - bo
dokładniej, głębiej, bez zażenowania czy nieśmiałości wynikającej z etapu
poznania się, braku bieżącego czasu etc. Tak, randkowanie listowne jest świetne
(vide Ewelina Hańska i Honore de Balzak – im później nie wyszło, ale w listach
byli bardzo, baaaardzo blisko. Czy Abelard i Heloiza). Te pryncypia bardzo nas
wobec siebie określiły, zbliżyły, bo są podobne, ustalone, spójne, wielokrotnie
opisane i oswojone. „A jeśli już mielibyśmy się kłócić, to o duperele - tylko,
po, co?” - zapytał.
I tak właśnie jest.
Po spotkaniu w realu, okazało się że im dalej, tym
lepiej – ale to wiesz. J
Zakochanie wynika z oczarowania, potem jest miłość i
trwa różnie bardzo - krócej, dłużej, ale jak jest w niej szacunek, liczenie się
z tą drugą stroną, to dobrze wróży.
SZACUNEK – to bym napisała wersalikami.
Wg mnie ogromnie ważny jest też kontakt fizyczny.
Nie tylko seks ale nade wszystko dobre, małe gesty. Przytulenie, buziak. No i
słowa. Nie tylko: „podaj sól”, „odebrałeś pranie?”, ale też: „kocham te twoje
zmarszczki, o tutaj”, „lubię ciepło twoich dłoni”, „jak się ładnie opaliłeś”,
„świetnie ci w niebieskim”. Takie ozdobniki, niby literatura, ale to bardzo
pogłębia, dobrze nastraja.
I jak napisał Milan Kundera - wspólny sen. To
bardziej intymne, niż seks. Czyli jakaś wspólna intymność, tajemnica nawet gdy
tą tajemnicą naszą jest nocne współspanie, czasem przytulenie, a czasem nie. I
poranne przebudzenie z frajdą, że obok jest ta nasza najukochańsza osoba,
przyjaciel, kochanek, ktoś naj, najbliższy. I uśmiech, że mamy przed sobą nowy
dzień razem. Mąż mojej znajomej powiedział piękne, zwyczajne słowa, gdy ona
właśnie wróciła z jakiegoś wyjazdu:
- Nareszcie jesteś! Nie lubię sam spać, nie ma z kim
nóg poplątać!
Bardzo lubimy razem coś robić – drylować wiśnie,
grabić liście, zmywać podłogi czy oglądać coś (zachód słońca, Ranczo Wilkowyje
czy co tam…), słuchać i komentować (nie tylko wiadomości ale np. koncert
Santany). Coś jeszcze? Jak mi się przypomni to Ci napiszę!
eM.
Pięknie napisane. Gdzieś kiedyś wyczytałam takie zdanie: "I ślubuję Ci uśmiech przy porannej kawie."
OdpowiedzUsuńDla mnie to naprawde piękna i ważna przysięga, kwintesencja szczęścia i dopasowania w związku. Uważam, że powinna zastapić to pompatyczne "i że Cię nie opuszczę aż do śmierci" ;-)
Pani Małgosiu proszę pogratulować kuzynce stwierdzenia "co chatka to zagadka". Jest trafne :)
OdpowiedzUsuńMoja historia z mężem też jest listowna, poznaliśmy się na obozie harcerskim, dawno temu, gdy nie istniały jeszcze telefony komórkowe jako brelok do kluczy. Te listy mimo, że prawie dziecinne dopasowały nas do siebie.
Jeśli chodzi o dobre słowa, takich trochę od męża mi brakuje, ale widzę w jego czynach tą miłość.
A budzić się i zasypiać przy ukochanej osobie to najlepsze i najpiękniejsze doświadczenie w miłości. Szkoda, że tak rzadko docenianie.
Pozdrawiam :)
Takie prawdziwe i cudowne.....
OdpowiedzUsuń