Przyjeżdżam na parking – miejsc sporo, ludziska jednak w
kościołach i w domach, bo to dzisiaj duuuuuże święto. Zaparkowałam w miejscu
wolnym na trzy samochody, bo jeżdżę półciężarówką, łatwe to nie jest. Zawsze
staram się tak stanąć, żeby wsiąść i wyjechać dało się łatwo. Załatwiłam sprawę
i wracam – obok mnie, znaczy obok mojego samochodu czerwona osobówka, a w niej
pan.
Miejsca do tego żeby wsiąść najnormalniej – malutko… Do
półciężarówki wsiada się niełatwo, trzeba (zwłaszcza, gdy się nie jest wielkim
kowbojem) na stopień i dopiero do środka. Za nic się nie da tak jak do osobówki,
gdy ciasno, to przy półotwartych drzwiach MOŻNA się wsunąć, jak po łyżce do
butów. Tu – nie, ale zmierzyłam okiem i pomyślałam że jak się postaram to nawet
bez burzenia spokoju pana w czerwonej osobówce – poradzę.
Otworzyłam drzwi na ile się dało, wrzuciłam torby, i spróbowałam wsiąść zapominając o tym, że wiotka i szczupła to ja już byłam. Żeby się wcinać to jeszcze z 5 cm! I … lekuśko stuknęło. LEKUŚKO! Delikatnie, bo z bardzo bliska, pod kontrolą!
Wsiadłam. Pan wyskoczył i puka do mnie zdenerwowany i z mety w afekty:
- Czy pani nie widzi, że mi pani samochód obtłukuje?!
Spoglądam – nie widzę żadnej szramy, zadrapania. NIC i mówię spokojnie
- Ciasno jest, więc wsiadałam najdelikatniej jak mogłam, przepraszam, ale może nawet drzwi dotknęły pańskiego samochodu, ale bez widocznych efektów.
Pan czerwienieje i pokazuje mi palcem chaotycznym ruchem wyimaginowane zranienia jego samochodu wołając już dość dramatycznie:
Otworzyłam drzwi na ile się dało, wrzuciłam torby, i spróbowałam wsiąść zapominając o tym, że wiotka i szczupła to ja już byłam. Żeby się wcinać to jeszcze z 5 cm! I … lekuśko stuknęło. LEKUŚKO! Delikatnie, bo z bardzo bliska, pod kontrolą!
Wsiadłam. Pan wyskoczył i puka do mnie zdenerwowany i z mety w afekty:
- Czy pani nie widzi, że mi pani samochód obtłukuje?!
Spoglądam – nie widzę żadnej szramy, zadrapania. NIC i mówię spokojnie
- Ciasno jest, więc wsiadałam najdelikatniej jak mogłam, przepraszam, ale może nawet drzwi dotknęły pańskiego samochodu, ale bez widocznych efektów.
Pan czerwienieje i pokazuje mi palcem chaotycznym ruchem wyimaginowane zranienia jego samochodu wołając już dość dramatycznie:
- O! Tu, tu, tu, wszędzie! Walicie jak się da!
- Walicie? …Znaczy jakiś spisek?
- …tak sobie nic nie robicie, że ktoś stoi obok i walicie!
Cholera mnie wzięła dopiero teraz:
- Walicie? …Znaczy jakiś spisek?
- …tak sobie nic nie robicie, że ktoś stoi obok i walicie!
Cholera mnie wzięła dopiero teraz:
- Szanowny! Nie dałam rady wsiąść do samochodu tak pan
zaparkował! Trzeba inaczej stawać. O!, ile miejsc w koło!
Widzę, że to młody dość facet, ale z tym niebezpiecznym błyskiem histeryka w oku. Ma w oczach skłonność do indyczenia się.
Widzę, że to młody dość facet, ale z tym niebezpiecznym błyskiem histeryka w oku. Ma w oczach skłonność do indyczenia się.
- O! Jaka hrabina! Że ma wielki samochód, to już myśli że
wszystko jej wolno!
Tak, "hrabina" to poważny argument. Zamykam dziób, ale pan nadal szturcha mój samochód wskazując na drzwi i wołając że „wszyscy się rozpychają jak chamy jakieś”.
- Chce pan? Wezwiemy policję! – proponuję i przez moment na jego twarzy pojawił się cień nadziei na to, że ta policja przyjedzie z osikowym kołkiem czy co… ale ja mam dalszą propozycję: - pouczą pana jak parkować, bo to pan zaparkował później uniemożliwiając mi normalne wejście do samochodu a skoro wiecznie wszyscy pana obstukują, znaczy że pan nie parkuje jak należy!
Zamknęłam drzwi a pan… mało to wiarygodne, ale histerycy tak mają, trzasnął swoimi drzwiczkami w moje! Ja znam grubość własnego lakieru i toporność mojej półciężarowy. Jest całkiem prawdopodobne, że kant jego drzwi tym zrobiły sobie jakiś odprysk. Spojrzałam na niego z obleśnym spokojem, a on z triumfem, bo w takiej ciasnocie nijak wycofać!
Jestem ambitna. Było naprawdę bardzo ciasno a pan wściekły, za Chiny się nie posunie, za mną też mało miejsca, bo moja półciężarówa nie ma obrysu smarta… No, ale uczyli mnie fajni kierowcy – Daruś, Czarek, Teksas…! No i od trzynastu lat jeżdżę półciężarówą i nie jest to terenówka na niby, czyli śliczna damska torebka udająca auto terenowe. Zawsze staram się, by nikomu nie zrobić kuku.
… Na siedem, co najmniej, wahnięć, tak co dziesięć centymetrów przód - tył, jedynka - wsteczny wycofałam moją brykę, bo nie raz już musiałam ćwiczyć to wycofywanie jak po „palcu” i nauczyłam się spokoju w tej materii i w takiej sytuacji.
Powinnam była wysiąść, dać mu moje tobołki i kluczyki i pokazać jak on wsiadłby bez zahaczania o cokolwiek? No, ale wiadomo, ze najlepsze rozwiązania przychodzą nam do głowy PO CZASIE.
Tak, "hrabina" to poważny argument. Zamykam dziób, ale pan nadal szturcha mój samochód wskazując na drzwi i wołając że „wszyscy się rozpychają jak chamy jakieś”.
- Chce pan? Wezwiemy policję! – proponuję i przez moment na jego twarzy pojawił się cień nadziei na to, że ta policja przyjedzie z osikowym kołkiem czy co… ale ja mam dalszą propozycję: - pouczą pana jak parkować, bo to pan zaparkował później uniemożliwiając mi normalne wejście do samochodu a skoro wiecznie wszyscy pana obstukują, znaczy że pan nie parkuje jak należy!
Zamknęłam drzwi a pan… mało to wiarygodne, ale histerycy tak mają, trzasnął swoimi drzwiczkami w moje! Ja znam grubość własnego lakieru i toporność mojej półciężarowy. Jest całkiem prawdopodobne, że kant jego drzwi tym zrobiły sobie jakiś odprysk. Spojrzałam na niego z obleśnym spokojem, a on z triumfem, bo w takiej ciasnocie nijak wycofać!
Jestem ambitna. Było naprawdę bardzo ciasno a pan wściekły, za Chiny się nie posunie, za mną też mało miejsca, bo moja półciężarówa nie ma obrysu smarta… No, ale uczyli mnie fajni kierowcy – Daruś, Czarek, Teksas…! No i od trzynastu lat jeżdżę półciężarówą i nie jest to terenówka na niby, czyli śliczna damska torebka udająca auto terenowe. Zawsze staram się, by nikomu nie zrobić kuku.
… Na siedem, co najmniej, wahnięć, tak co dziesięć centymetrów przód - tył, jedynka - wsteczny wycofałam moją brykę, bo nie raz już musiałam ćwiczyć to wycofywanie jak po „palcu” i nauczyłam się spokoju w tej materii i w takiej sytuacji.
Powinnam była wysiąść, dać mu moje tobołki i kluczyki i pokazać jak on wsiadłby bez zahaczania o cokolwiek? No, ale wiadomo, ze najlepsze rozwiązania przychodzą nam do głowy PO CZASIE.
Czemu ja o tym, pani Krysiu?
Aaaa, tak sobie. Bez obaw – nie zwyzywam całego męskiego rodu od debili i chamów, bo dobrzy i kiepscy kierowcy zdarzają się po prostu po obu stronach płci. Podobnie ze skłonnością do indyczenia się – i faceci to mają i panie.
A do pana rzekłabym tak, jak gadał mój tatko: „Nie narzekaj na lustro, gdy gęba krzywa! Naucz się parkować tak, żeby nie być poobijanym, bo to nie żaden spisek, a zwyczajna fujara z ciebie, Szanowny!”.
Aaaa, tak sobie. Bez obaw – nie zwyzywam całego męskiego rodu od debili i chamów, bo dobrzy i kiepscy kierowcy zdarzają się po prostu po obu stronach płci. Podobnie ze skłonnością do indyczenia się – i faceci to mają i panie.
A do pana rzekłabym tak, jak gadał mój tatko: „Nie narzekaj na lustro, gdy gęba krzywa! Naucz się parkować tak, żeby nie być poobijanym, bo to nie żaden spisek, a zwyczajna fujara z ciebie, Szanowny!”.
Na koniec mała scenka autentyk, która mi się przydarzyła
dawno, gdy jeszcze jeździłam maluchem. Róg Hożej i Marszałkowskiej, pani przede
mną rusza i natychmiast hamuje, bo się zlękła samochodu, który gnał jak wariat
środkowym pasem Marszałkowskiej. Z hukiem wylądowałam jej w… tyle.
Wysiadamy. Widzę, że huk – to łamanie się tego czarnego, plastikowego zderzaka. Od tego wszak jest i… nic więcej! Jej nic! Pani podbiega i robi obdukcję swojego a potem mojego auta. Tłumek gęstnieje. Jak widzę po ludziach mają nadzieję, że zaraz weźmiemy się za kudły!
- To pani zderzak… - mówi pani podnosząc jedną z jego części i podaje mi. Zagląda mimo chodem do wnętrza. Bardziej zagląda…
- Gdzie pani to kupiła !? – pokazuje na Niepamiętamco.
- To….? – jestem nieco zbita z tropu ale odzyskuję rezon i odpowiadam – w IKEI!
Wysiadamy. Widzę, że huk – to łamanie się tego czarnego, plastikowego zderzaka. Od tego wszak jest i… nic więcej! Jej nic! Pani podbiega i robi obdukcję swojego a potem mojego auta. Tłumek gęstnieje. Jak widzę po ludziach mają nadzieję, że zaraz weźmiemy się za kudły!
- To pani zderzak… - mówi pani podnosząc jedną z jego części i podaje mi. Zagląda mimo chodem do wnętrza. Bardziej zagląda…
- Gdzie pani to kupiła !? – pokazuje na Niepamiętamco.
- To….? – jestem nieco zbita z tropu ale odzyskuję rezon i odpowiadam – w IKEI!
- Mieli jeszcze?!
- Mieli! Dopiero co chyba przyszła dostawa.
- A inne kolory? – pani świadoma że właściwie nic jej nie jest, spokojnie sobie ze mną gada. Ja też na spoko, bo i mi też nic poza tym plastikiem, żadna sprawa przecież. Tłum okazuje rozczarowanie i rozchodzą się. Ja i pani też się żegnamy. Przepraszam raz jeszcze, ona, że to jej wina, i machamy do siebie przyjaźnie.
Koniec. Kurtyna.
Można? Można… I to nie zależy od płci – więcej od dobrej woli i zakresu szkód.
Choć i byłam świadkiem wielce zimnej krwi pana, któremu mój syn (w mojej obecności) w poślizgu po lodzie skasował tył ślicznego Lexusa, a pan w garniturze (ho, ho, jakim fajnym) tylko podał mu swoją wizytówkę i burknął: „Widziałem we wstecznym, że mi pan dowali. Pulsacyjnym pan jeszcze nie umie?”
Nie, jeszcze nie umiał.
Konkluzja?
Dobre ubezpieczenie i umiejętność parkowania zdecydowanie sprawią, że indyczenie i afekt (czyli agresja) słabnie. J
PS Nie wiem czemu pasuje mi tu ten Gołas! https://www.youtube.com/watch?v=QfuZ8_3BjgE&feature=youtu.be
- Mieli! Dopiero co chyba przyszła dostawa.
- A inne kolory? – pani świadoma że właściwie nic jej nie jest, spokojnie sobie ze mną gada. Ja też na spoko, bo i mi też nic poza tym plastikiem, żadna sprawa przecież. Tłum okazuje rozczarowanie i rozchodzą się. Ja i pani też się żegnamy. Przepraszam raz jeszcze, ona, że to jej wina, i machamy do siebie przyjaźnie.
Koniec. Kurtyna.
Można? Można… I to nie zależy od płci – więcej od dobrej woli i zakresu szkód.
Choć i byłam świadkiem wielce zimnej krwi pana, któremu mój syn (w mojej obecności) w poślizgu po lodzie skasował tył ślicznego Lexusa, a pan w garniturze (ho, ho, jakim fajnym) tylko podał mu swoją wizytówkę i burknął: „Widziałem we wstecznym, że mi pan dowali. Pulsacyjnym pan jeszcze nie umie?”
Nie, jeszcze nie umiał.
Konkluzja?
Dobre ubezpieczenie i umiejętność parkowania zdecydowanie sprawią, że indyczenie i afekt (czyli agresja) słabnie. J
PS Nie wiem czemu pasuje mi tu ten Gołas! https://www.youtube.com/watch?v=QfuZ8_3BjgE&feature=youtu.be
Zdarzaja sie rozne sytuacje, ale nerwy nikomu nie sa potrzebne - tak jak z tymi przykladowymi kocami z IKEA (nie wiem czy to koce byly, cokolwiek :).
OdpowiedzUsuńSama mam duzy samochod i parkujac na wyznaczonym miejscu czesto kierowca samochodu obok mialby klopot zeby do niego wsiasc - wtedy staram sie utrzymywac odopowiednia odleglosc. Ale niektorzy naprawde w ogole nie mysla. Juz mialam sytuacje, ze wsiadalam do auta przez bagaznik, bo sie inaczej nie dalo :)
Zawitałam do Ciebie na blog, miło tu, chętnie zostanę na dłużej,
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię serdecznie do mnie na bloga , na moje urodzinowe candy i na mój fanpage na fb.
Pozdrawiam majowo. Aga