poniedziałek, 26 listopada 2012

Szyby


We wtorek jakaś sikorka walnęła w szybę! Oj, boleśnie.
Mamy spore okna i niestety czyste, a w nich odbijają się drzewa i sina dal. Musiała pomyśleć, że to ta dal, i jak nie przywali! Biedna.
– To dzika zwierzyna, zostaw. Natura zrobi swoje, albo przeżyje albo nie – powiedział Siwy.
Niby racja, ale ta durna, człecza dusza humanisty. Gorzej – romantyczki.
Sikorka leżała, ale ruszała głową i palcami więc zaniosłam ją do przedpokoju – wiatrołapu otuliłam starym kocykiem, tworząc jej rodzaj gniazda. Tam było chłodno a ona po wypadku, zawsze towarzyszy temu utrata ciepła. Siedziała taka kołowata. Cierpiąca chyba. Nie wiem, jak ją poić? Wieczór, niech sobie spokojnie śpi. Jutro zobaczę jak z nią.

Nakleiliśmy na okna sylwetki drapieżników ptaków lecących, żeby się to nie powtórzyło. Bardzo nam przykro. Taka jest ta cywilizacja, że nie zawsze człowiek się połapie, co szkodzi zwierzętom. 

Środa.
Sikorka żyje!
Stan ciężki, bo kiepska, jak ją chciałam wziąć do rąk, najdelikatniej żeby napoić do dzioba, zapiszczała z bólu, strachu, ale się rusza i oddycha więc co, wystawić ją na zewnątrz żeby schorowana zamarzła? Nie, niech tu dojdzie do siebie. Jeszcze doba.
Jest dobrze, bo zobaczyłam kilka nawalonych kup i ją – żywą. Obolała, wystraszona mną, ale żywa i… spiła mi z palca wodę.
W otwartym pudełku zrobiłam jej izolatkę: woda, kasza i mazurska. Zdrówka życzę! Dochodź do siebie, mała!
No! Po południu – stan stabilny! Wali kupy i coś chyba dziobie. A może to jest pan sikorek? Sądząc po eleganckiej czerni na pleckach i żółtej bardzo żółci na brzuszku, to jest sikor. Pan Sikor. Zaniosłam go do zimowego ogrodu, bo w tym wiatrołapie stale coś się dzieje i ona tam spokoju nie ma. Bardzo bieduje, bo okropnie przywalił! Siedzi napuszony i niepewny. Z pewnością bardzo obolały, pogruchotany może, ale idzie ku lepszemu! Oczko mu się świeci temu Sikorku!
Wieczorem weszłam na werandę i co widzę? Siedzi sobie na brzeżku pudła i się gapi na mnie! Gapi całkiem normalnie.Potem usiadł na takiej kulce dla sikorek, w której są nasionka w tłuszczu. I je! Dziób sobie upaprał! Wodę ma w nakrętce od słoika twista. Każda babcia mówi, że skoro je to idzie mu na życie. Będzie żył! Sikor jeden! Tak!

Czwartek
Przeżył kolejną noc zjadając okruszki z chałki i kaszę mazurską. Ma już siłę żeby się na mnie wkurzyć i okazać to fruwając po domu. No to pora na ciebie, Sikorku. Wzięłam go w ręce. Silny! Wkurzony! Dziobał! I wypuściłam, głupia, nie malując mu ogona na zielono. Przynajmniej bym wiedziała, który to.
KONIEC

Pamiętam, że nie od dzisiaj – właściwie to od zawsze cieszą mnie takie momenty, gdy mogę z bliska obserwować naturę. Dzisiaj widziałam dwie kaczki w tutejszym stawie – przyleciały na spytki? Założą gniazdo? Ciekawe.
Wasza M.


6 komentarzy:

  1. Jak ja kocham takie wielkie sprawy w takich małych epizodach! , kiedy to można oprócz ptaszka dostrzec CZŁOWIEKA....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham takie wielkie sprawy w takich małych epizodach! , kiedy to można oprócz ptaszka dostrzec CZŁOWIEKA....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę, że na pewno wróci do Ciebie i Ci bardzo podziękuje. Tylko musi załatwić coś ważnego...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan Sikor, przepiekny. Teraz bedzie Was odwiedzal, piekny gest a przede wszystkim malutkie zycie ocalone.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie zamiast drapieżnych ptaków na szybie idealnie sprawdza się kot. Za szybą ;) Obserwujemy sobie razem nasze stadko sikorek w karmniku i też jest cudnie.

    OdpowiedzUsuń