To się stało wczoraj. Siwy rozpakował stary gramofon. Taki
jeszcze z poprzedniej epoki, a już stulecia z pewnością. Nie na korbę!
Elektryczny, ale ta łapka, i okrągłe miejsce na czarną, winylową płytę zalatuje
myszami! Jaki grat! A kiedyś człowiek się puszył, że sobie kupił nowy
zastępując stareńkie pudełko z czasów króla Ćwieczka, no, z czasów wczesnej
Karin Stanek – na pewno.
Wyjął też ze starej reklamówki płyty. Uchowały się!
- Zobacz, ta nie ma okładki, chyba się zniszczyła, czy co…
Tę sam zrobiłem! No, zobacz! – nuka mnie żebym popatrzyła.
- Też mi coś! Mój tatko gromadzący muzykę klasyczną też miał
ten problem i też z brystolu i taśmy klejącej robił okładki! A ze dwie, to
skleił takim beżowym plastrem z apteki! I flamastrem na górze podpisał co tam
jest za skarb. Okładki nowsze były mniej psujące się bo z lakierowanej tektury,
porządnie klejone na zakład kopertowy. W takiej jest John Mayall, chyba jedyna
uchowana z muzyka z lat młodzieńczych Siwego, bo już weszły taśmy! Reszta płyt
jest po starej cioci. Siwy nastawia jedną i mowę mi odejmuje! Słyszę
piękne rosyjskie romanse śpiewane łagodnie, szkolonym głosem, bez fałszu i
zadyszki. Bajka! Nani Bregvadze gruzińska madonna piosenki pięknej śpiewa „Калиткy,
czyli po naszemu „Furteczkę”. Co za spokój i czułość, co za głos.
Cały wieczór upłynął nam w dźwiękach starych piosenek z
czarnych krążków. Nie da się tego opisać, to trzeba przeżyć. Kominek
rozświetlał pokój, za oknem chłód i zima, przed nami aromatyczna herbata i
domowa nalewka, i nostalgiczna wędrówka przez różne epoki i style naszego życia
– znalazła się włoska, Milva, ruda piękność o silnym głosie. Jej „Little boy”, czyli
mniej znany tytuł „Piccolo ragazzo” to mój czas podstawówki, śpiewałyśmy to
dyndając na trzepaku. Rosyjską „Jarzębinę”, „W cichym sadzie” i inne – w
szkolnym chórze. Co tu jeszcze mamy? Humperdincka i Mayalla posłuchamy kiedy
indziej! Tak, zapominamy. Przytłacza nas nowe, a przecież w nowych próżno
szukać tego, co w piosenkach sprzed lat – cudownej harmonii dźwięków,
staranności wykonania, oddania nastroju pachącego sadu, zmierzchu i serca
rwącego się kochać. Albo grać na nosie chłopakowi co serce złamał,
odpływającemu marynarzowi… Milva i Dalida! Śpiewajcie, bo kiedy was słucham znów
mam dziewięć, dwanaście, czternaście lat i to, co czuję teraz jest wielką siłą
nostalgii
Wymieniać można jak z rękawa tych wykonawców którzy
naznaczyli moje muzyczne gusta, Wasze gusta. Lista byłaby długa! I nie mają
znaczenia granice, język, polityka. Piękno nie zna granic. Górnolotne? A, co mi
tam – przecież to prawda. „Dzisiaj tak nikt nie śpiewa”? Eeee, też nieprawda. Jest
piękna Gruzinka, Katie Melua, jest wspaniały głos Adele, są młodzi, czuli
odbiorcy dzisiaj nastoletni i tak to się kręci w kółko, jak czarna płyta.
ja tez kocham takie nostalgiczne melodie z lekkim szumkiem....
OdpowiedzUsuńmąż mój zbiera i kolekcjonuje od 40 lat stare gramofony, polifony, mamy płytu perforowane , melodie na walcu jak pozytywka.... bardzo lubi e takie klimaty i nie dziwie sie że i wy słuchacie ich z rozrzewnieniem
pozdrawiam