Od zawsze ludzie szukali szczęścia, fartu, pracy.
Szczególnie gdy nie było jej w pobliżu miejsca zamieszkania.
Młodzi i silni szukali pracy poza domem gdy pojawiło się widmo ubóstwa. Z
czasem to się nazywało emigracją. Od słowa migrare – przesiedlać się. Człowiek
zostawiał rodzinę, matka na drogę dawała w ręcznik zawinięty chleb, coś jeszcze
ojciec klepał po plecach i witaj świecie!
Tak było jest i będzie, i z tym spotykaliśmy się często
zaprzyjaźniając się z nowymi kolegami w szkole, na studiach. Przecież mieliśmy
mnóstwo przyjaciół przyjezdnych, mieszkających w bursach, akademikach. Być może
my też studiowaliśmy w innym mieście, ba w innym państwie?
Za każdym razem, kiedy przychodziły święta, tacy wędrujący
ludzie wracają do domu, nacieszyć się bliskością, a troskliwie ręce mamy, babci
ładują już do toreb łakocie, żeby gdzieś tam daleko, posmakował raz jeszcze domu,
by zapachniało babcinym keksem. To piękne i dobre!
Niestety czytam w nowym metrze przykrą rozmowę o „słoikach”
jak z pogarda nazywani są wszelcy przyjezdni. Zwłaszcza celuje w tym warszawka.
Celowo nie piszę Warszawa, bo mi wstyd i wciąż myślę, że tak dzielić ludzi musi
tylko jakiś mały umysł! Zapytani, czemu tak się zachowują odpowiadają, że „słoiki”
im zabierają przestrzeń! Miejsce na studiach, miejsce na parkingu, mieszkanie,
miejsce w żłobku etc. Błąd!
Miejsca w żłobku to sprawa gminy, nadto wszędzie jest z tym
kłopot. Miejsce do parkowania, to też sprawa gminy, która np. ładuje wielkie
pieniądze w nowe muzeum, (jakby Warszawa miała ich za mało), zamyka coraz to
nowe ulice dla ruchu kołowego zamiast równolegle budować naziemne
wielopoziomowe parkingi, które spełnią kilka funkcji społecznych – dadzą oddech
parkującym, i dopełnią kasę miastu. Muzea raczej będą (jak stadiony) tę kasę
pochłaniać. (Nadmienię, że w Korei Pd nikt nie zbuduje wysokościowca, osiedla
czegokolwiek, jeśli nie zapewni np. podziemnych miejsc parkingowych. Widywałam
6 piętrowe podziemne parkingi w centrach miast)
W rozmowach o złej sytuacji życiowej młodzieży wsi i małych
miasteczek, miastowi perlą się dobrymi radami w stylu „To trzeba ruszyć tyłek
poza swój grajdoł i szukać fartu!”. No i właśnie oni to zrobili, moi drodzy!
Tak jak Wy kiedyś ruszyliście (być może) na studia do Gdańska, na Sorbonę, czy
Ontario Universtity. Migracja to taka normalna rzecz! I niczego złego nie ma w
tym, że ci, którzy mają blisko, pamiętają o rodzinie, bo tęsknią i pakują się w
piątki do pociągów, wracając na poniedziałek ze słoiczkami matczynej miłości.
Nie akceptuje określenia „słoik” w stosunku do migrujących
ludzi. Nie akceptuję pogardy.
Słoiki matczynej miłości... Oddałabym wszystko za taki słoik...
OdpowiedzUsuńKiedy czytam o podziałach, myślę sobie, ze ludzie to najbardziej smutny gatunek...
święte słowa... Małgoś.. całuję Cię Goszo moja... Liszka
OdpowiedzUsuńRacja, Pani Małgosiu!
OdpowiedzUsuńPamiętam mego młodszego syna, studiującego w Gdyni i te kilometry słoików z leczo, które mu przygotowywałam, bo uwielbiał. I jego cudny komentarz: "mamuś, ciemna nocą, w kosmosie rozpoznam kanapeczki z domu - są pełne kociej sierści". Jestem ZA słoikami! Buziak!
Julita Nowakowska
Jednakowoż wolę muzeum niż parking :). I bibl.ioteke bardziej niż parkimg dodatkowy.
OdpowiedzUsuńOd niepamiętnych czasów dzieci opuszczały rodzinny dom a matki szykowały im słoiczki.Zawsze też byli i są ci co im ;obcy;przeszkadzają.To nie ważne ,że dzięki tym przybyłym zdołano wiele rzeczy zrobić.Zawsze im coś przeszkadza.Pamiętam jak dziś kilkanaście/14-15/lat temu dyskusję w mojej kochanej;trójce;na temat rodzin wielodzietnich.A że jestem matką 6 synów więc mnie rozmowy bardzo zainteresowały.Większość wypowiedzi była krytyczna ,w tym jedna doprowadziła mnie aż do łez.Jakiś młody tatuś mówił że jesteśmy darmozjadami,że żyjemy kosztem innych.Że przez takich jak moja rodzina on nie będzie mógł zapewnić godnego życia swojemu jedynakowi/więcej dzieci nie chciał/Pamiętam ,że aż krzyknełam-a kto tobie gnojku i twojej żonie zapewni godną starość?Jedynak czy może moje dzieci?W tym czasie moi dwaj starsi chłopcy chcieli jechać do pracy do Niemiec.Byłam temu przeciwna ale po tych wypowiedziach zgodziłam się.Trafili do dobrej pracy ,do dobrych ludzi.Poznali język,zdobyli doświadczenie.Z czasem powyjeżdżali też następni chłopcy,Trzech wróciło,za zarobione pieniądze pozakładali małe firmy,pobudowali domy ale trzech zostało na stałe za granicą-w Niemczech,Szwecji i Norwegi.Tam pozakładali rodziny,tam płacą podatki,tam rodzą się moje wnuki.I znowu nie tak dawno program w ;trójce;temat, kto utrzyma przyszłych emerytów?Najbardziej o swój byt bali się właśnie ci co kiedyś tak krzyczeli.Więc szanujmy tych ;słoiczkowców;a przede wszystkim mamy ,które pozwalają im przeżyć w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńSłoiki jak najbardziej na plus ;)
OdpowiedzUsuńNie byłam słoikiem. Najpierw praca, potem studia, więc żywiłam się sama:)) Ale już niedługo córka moja ruszy w świat... I bez słoików na pewno się nie obędzie:)) Chociaż to ona lepiej gotuje ode mnie... Więc może ona mi jakieś słoiczki z pysznościami będzie zostawiała:))
OdpowiedzUsuńCzasem babcia dokarmiała powidłami, ale żadko, do wszystkiego człowiek dochodził sam:) a jednak słoiki dla mnie to smak z dzieciństwa, pamieć i wspomnienia...
OdpowiedzUsuńAle to okreslenie wymyslil jeden z przyjezdnych :) I wcale nie mialo ono zawierac ladunku pogardy, ktora z czasem do niego przylgnela.
OdpowiedzUsuńTo, jakiego slowa sie uzywa, nie ma wielkiego znaczenia w tym przypadku. Tacy, co pogardzaja kims, zeby sie dowartosciowac pewnie, potrafia nia naladowac kazde okreslenie...
Ha, Ha Święte słoiki. Samo życie. Moje obecnie wędrują do Holandii i zaczęły nosić takie miano! Jak są normalne matki to są i słoiki- co tu deliberować. Trzeba o tym mówić, bo to my jesteśmy normalne!!!
OdpowiedzUsuńSłoiki - słoikami, a skoro temat kulinarny - mam propozycję, pomysł.
OdpowiedzUsuńA może na tym blogu dodałaby Pani zakładkę poświęconą Pani (podkreślam jeszcze raz - Pani) przepisom kulinarnym? Właśnie jestem po lekturze "Widok z mojego okna. Przepisy nie tylko na życie" i ślina tak mi kapie, że zaraz zapluję podłogę - wspaniałe, proste, cudowne przepisy, wplecione do felków :)
Warto byłoby je tu umieścić, z właściwą Pani szczyptą humoru :)
pozdrawiam serdecznie
Gosia