Nie, nie ściankę do wspinaczki, choć w pewnym sensie tak, to
ścianka wspinaczkowa! Ma trzy poziomy – przed ścianką, na ściance w błysku
fleszy, i na „wallu”. I dopiero to jest sukcesior (nie jakiś tam zwyczajny sukces).
Nieważne kim jesteś – wielkim sopranem, aktualnie rozrywanym
aktorem z diastemą, producentem cukierków czy Znanym Nikim. Nie zaliczyłeś
ścianki? Nie jesteś celebrytą!
Możesz być bardzo znany, mieć osiągnięcia (nie – osiągi),
Hamlet w twoim wykonaniu (nie – wykonie) był wspaniały w twoim mieście, w
niewielkim teatrze. Prasa miejscowa rozpisywała się, lokalny krytyk spazmował z
zachwytu, a i w kolorowej coś tam wspomniano, ale… na ściance nie byłeś, nie
wklejono cię na „walla” w jakimś plotkarskim portalu – nie ma cię, w tzw.
szumie medialnym.
Ścianka? OK. poszerzam zakres:
Podczas każdej większej imprezy na tzw. evencie z udziałem
mediów, ustawia się ekran, ściankę właśnie, z logo sponsorów imprezy. Tam
paparazzi ciągają tych, których uznają za stosowne ciągać, bo za ich zdjęcie
dostaną kasę. (mają nosa, dane ze słupka i polecenie od szefów) ustawiają i
cykają – „teraz do mnie! I uuuuuśmiech i do mnie teraz!” – woła jedna przez
drugiego. (męski bardzo to zawód jest, zauważyłam choć i kobiety widywałam).
Panowie ustawiają się mniej lub bardziej nonszalancko,
czasem frywolnie. Panie (młode i zazwyczaj na szpilkach) stają śmiesznie
krzyżując nóżki (ostatnia moda, jakby im się chciało siusiu), starsze lady's
stają normalnie, i uśmiechają się niepewnie.
Dlaczego niepewnie?
Ano, dlatego, że te zdjęcia mogą trafić do programu z dwoma
harpiami nazywanymi nie wiedzieć czemu – ikonami mody i stylu, które, czy tego
chcesz czy nie – obsmarują ci tyłek za pantofle nie takie, bo noski jakby zbyt
opływowe, a powinny być w czub (albo odwrotnie) za długość sukienki i jej już
od sezonu kolor nie trendy, za pończochy, że w tym sezonie nazbyt świetliste a
przecież każdy głupi wie (właśnie – GŁUPI), że nosi się bardziej matowe!
Obie panie gadają jakieś bzdety tonem sędziów ogłaszają
wyroki jakby miały na drugie Temida, a de facto dla wielu takich jak ja, to
zwyczajny magiel w wydaniu telewizyjnym czyli plotka, czyli coś poniżej poziomu
kultury w moim staroświeckim pojęciu. Młodym to „nie robi” – ważne żeby o nich
gadać i żeby „nazwiska nie przekręcali”. Starsze czują się upokorzone, bo w ich
(moich też) czasach coś takiego było niedopuszczalne, żeby bez pytania o zgodę
tak komuś obrabiać kieckę, fryzurę, a czasem też jakaś wredna złośliwość się
trafi.
Jakie osiągnięcia mają obie harpie? No… są maglarami – to
pewne. Dzisiaj wywindowane na piedestał, takie czasy. A ty ze swoimi wierszami,
rolą Panny Młodej w Weselu, albo genialnie zaśpiewaną piosenką jesteś nikim,
dokąd nie postawią cię na ściance i nie wkleją na „walla”!
Znam takich, którzy zadarli z paparatami i potem było im
łyso że nikt ich nie ciągnie na ściankę! Układali się z nimi, przepraszali, że
nazwali ich chujami, ale to było po pijaku i „chłopaki, dajmy spokój to BYŁO, a
teraz… weźmiecie mnie na ściankę, postawię wam piwo, szampana, whatever."
Jednak na ściance świat się nie kończy (może dla
niektórych), bo ściance towarzyszy event. (niektórzy chadzają na eventy tylko
dla ścianki). Na nim, przy winie od sponsora i wystanej w kolejce zakąsce można
spokojnie sobie porozmawiać z tym lub owym, ucieszyć się na czyjś widok, i zaliczyć
wielkie party po cichu, dla samego siebie, dla własnej frajdy towarzyskiego
spotkania. A ci którzy tam byli i nie zaliczyli ścianki – nie są celebrytami
(uff, co za ulga!) tylko normalnymi ludźmi, którzy tworzą naszą kulturę,
jakkolwiek byśmy ją oceniali – to redaktorzy czasopism, twórcy teatralni i
filmowi, telewizyjni, pisarze (a jakże, przychodzą bo lubią spotykać się i
pogadać też poza Czytelnikiem), dziennikarze. Znam też takich, którzy odmawiają
ścianki – to są prawdziwi artyści
Event jak event… Przed wojną nazywano to rautem, ale wtedy
nie było ścianki, choć Kurier Ilustrowany – był jak najbardziej!
PS „Powiedzą że napisałaś to z zazdrości” – no cóż. Prawda,
zapłakuję się i czuję odrzucenie, bo zaliczyłam fajny event… bez ścianki! Czyli
NIE JESTEM CELEBRYTKĄ!
Co za pech.Naprawdę.Nie chcieli zrobić Pani zdjęcia na tle margaryny ? Obawiam się,że gdyby jednak coś cyknęli,to owe panie ,,pojeździły" by sobie po wizerunku Małgorzaty.No niestety strojów nie lansuje Pani typu-idiotka w kamaszkach ,lub może szpileczki ,,wyślizgi"-duży palec za butem.Uczesanie równie niemodne.Fryzura-liznęła mnie krowa lub zaspałam i tylko w strąki wpięłam kwiat-oj to nie Pani bajka.Ale spoko.Jest jeszcze kilka takich beznadziejnych Pań za które się nie musimy wstydzić.Pozdrawiam.Wielbicielka :) :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się czytając Pani wpis. Ostatnio z braku czasu odpuszczam sobie oglądanie programów telewizyjnych i nie żałuję. ;) Wolę poczytać. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że niektórzy celowo ubierają się tak, żeby trafić "na języki" owych pań. Wszak nie ważne co mówią, ważne żeby... :)
OdpowiedzUsuńWow i uświadomiłam sobie, że jestem celebrytką, bo dwie "ścianki" mam za sobą, co prawda jedna przypadkiem, ale ścianka to ścianka. Co do przygód ze ścianką to oprócz "Proszę do mnie! W lewo!! W prawo!! Na dół!!! TUTAJ!!!!", schodząc ze ścianki nie dość, że się jest ciut przygłuchym to i ciut ślepym od tych wszystkich błysków fleszy i krzyków. A co do często bywających to oni po prostu zmienili zawód z aktora/muzyka/pisarza, czy kogo tam jeszcze na celebrytę. I na pytanie "Gdzie on teraz jest?", pada zawsze ta sama odpowiedź: "Jak to gdzie? Robi skandal na pudelka(czy tam inny portal plotkarski - nie wiem, nie znam się)". Podobno też nie jest się prawdziwą "gwiazdą" dopóki wyżej wspomniany pudelek nie zrobi z naszych imion i nazwisk etykiet. Jakby na to nie spojrzeć Pani doznała tego "zaszczytu" i widnieje wśród etykiet portalu, nie pozostaje nic innego jak zaprosić na ściankę w blasku fleszy i okrzyku "TUTAJ!!!!" ;)
OdpowiedzUsuńPytanie brzmi : czy chciałaby Pani być CELEBRYTKĄ? bo jeśli nie to nie ma po czym płakać; jeśli tak (nie wierzę)- to pewnie nie był pierwszy ani ostatni event więc wszystko przed Panią ;-) tylko te paparaty to jakieś gamonie, jak mogli Pani nie zauważyć... zresztą docenić i dowartościować człowieka można na 1000 lepszych sposobów a ścianka to dla mnie szczyt próżności i samouwielbienia.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale ludzie to "kupują". Gdyby nie oglądano zdjęć ze ścianki to i takowych by nie robiono. Niemniej jest to przykre, że zamiast poczytać trochę na mądre tematy w gazetach czy portalach internetowych, widzi się wielgaśne zdjęcia "ściankowe".
OdpowiedzUsuńAaa, skrzyżowane nóżki są "trendowate"? A ja opierdzielam najmłodsze w klanie, bo uważałam, że to metoda na odejmowanie centymetrów i dorobienie się wad postawy.
OdpowiedzUsuńMam gdzieś TE DWIE i to co piszą, choć podziwiam wielki bezsens dorabiania ideologi do wysokości obcasów, czy długości kiecki. Mnie by się nie chciało. Wolę moje "Rozlewisko".
Za parę lat "ścianka" będzie pewnie szczytem obciachu, po dzisiejszych "ściankowatych" wszelki słuch zaginie, a po "Rozlewisko" będą sięgać kolejne pokolenia, i kolejne, i kolejne...
OdpowiedzUsuń